Stanisława Wojciechowska stała przy kuchennym oknie i patrzyła, jak jej mąż Kazimierz majstruje przy jakiejś blaszce w garażu. W dłoni ściskała pomiętą karteczkę, którą znalazła w kieszeniach dżinsów Zosi. Litery rozpływały się przed oczami od łez, ale raz jeszcze przeczytała krótkie słowa: „Spotkamy się o dziesiątej pod klatką. Babcia śpi jak zabita, nie usłyszy. Całuję. […]