Są ludzie, do których pasuje proste, acz wymowne określenie „pozytywny człowiek”. Taki właśnie jest nasz rozmówca. Pochodzi z Sandomierza, ale śmiało można go nazwać ostródzianinem.
Zresztą, odpowiedzcie sobie sami na pytanie: kto przyjeżdża na urlop z rodziną do oddalonego o 500 kilometrów miasta i spędza sporą cześć tego czasu w sprzątaniu starego, poniemieckiego cmentarza oraz nabrzeża jeziora? Musi to być ktoś nietuzinkowy. O swoich pasjach i związkach z Ostródą opowiada nam internetowy twórca i pasjonat – Kuba Lipiec.
Ostróda News:
Powiedz Kuba, skąd Ty się urwałeś? Odwiedzasz zapomniane zakątki miast, a później je sprzątasz i szukasz różnych skarbów. To dość nietypowe hobby – zwłaszcza teraz, kiedy społeczeństwo jest przyzwyczajone do wygody?
Kuba Lipiec: Szukanie skarbów to może zbyt duże słowo. Bardziej chodzi o to, iż lubię przebywać na świeżym powietrzu, obcować z naturą. jeżeli już mówimy o poszukiwaniach, to zdarza mi się chodzić z wykrywaczem metali m.in po plażach. Ostatnio jednak głównie zajmuję się łowieniem magnesem neodymowym w rzekach i jeziorach. Do sprzątania zaczęło mnie ciągnąć właśnie podczas poszukiwań. Wędrując po lasach i nabrzeżach, zauważyłem, iż ilość śmieci jest zatrważająca – nie mogłem na to patrzeć. Pomyślałem, iż zanim sięgnę po wykrywacz, najpierw wezmę worek i posprzątam.
O.N.:
Czyli to był spontaniczny impuls? Widok walających się śmieci stał się dla Ciebie nieznośny?
K.L.: Dokładnie tak, drażni mnie ten widok.
O.N.:
Z Twoich filmów wnioskuję, iż Ostróda jest bliska Twojemu sercu. Jak ta miłość się narodziła?
K.L.: Moja żona pochodzi z Ostródy. Pierwszy raz przyjechałem tu do niej w 2012 roku z Sandomierza. Znalazłem pracę w Żegludze Ostródzko-Elbląskiej jako pilot wycieczek. Później zatrudniłem się w hotelu Willa Port – i tak spędziłem w Ostródzie cztery lata. W tym czasie poznałem miasto, odkryłem jego urokliwe zakątki, a potem… zakochałem się w nim. Staramy się z żoną i synem wracać tutaj przynajmniej dwa razy do roku.

O.N.:
Zjawiasz się w miejscach, gdzie ludzie z reguły nie chodzą. Zdarzyło Ci się kiedyś wpaść w kłopoty w którymś z tych ”ciemnych zaułków”?
K.L.: Czasami można trafić na osobę wrogo nastawioną, pijaną, zwłaszcza w jakimś pustostanie. Staram się jednak działać rozsądnie – chodzę w dzień, uważam na otoczenie, nasłuchuję. Czy miałem jakąś naprawdę groźną sytuację? Nie przypominam sobie. Zdarzało mi się natomiast spotykać osoby bezdomne, z którymi rozmawiałem – często okazywały się bardzo ciekawymi ludźmi. Nie warto oceniać po pozorach.
O.N.:
Często się zapomina, iż niektórzy z nich mieli kiedyś rodziny i dobre życie, a choćby bywają wykształconymi ludźmi. Ich historie to przestroga, jak wielką destrukcję potrafi wprowadzić w życie alkohol.
K.L.: Dlatego wstrzymuję się z przedwczesną oceną.
O.N.:
Szczerze realizujesz się w tym, co robisz – to widać. Możesz śmiało powiedzieć, iż jesteś właścicielem luksusu o nazwie „życiowa pasja”?
K.L.: To pasja, która mnie pochłonęła. jeżeli przez kilka dni nie wychodzę w teren, czuję, iż czegoś mi brakuje. Wystarczy kilka godzin w lesie, żeby posprzątać, porzucać magnesem – i od razu jestem wypoczęty, mam energię na kolejne dni. Rzucanie magnesem to świetne połączenie przyjemnego z pożytecznym – oczyszczam akweny, spędzam czas na świeżym powietrzu, a przy okazji to świetny trening, bo magnes i wydobywany złom są naprawdę ciężkie. Zebrany złom sprzedaję, a część pieniędzy przeznaczam na schroniska – kupujemy puszki z karmą dla zwierząt w Sandomierzu. Odkryłem tę pasję dopiero po 26. roku życia. Dziś nie wyobrażam sobie, jak mogłem wcześniej bez tego funkcjonować.
O.N.:
Wróćmy na chwilę do Ostródy. Masz tutaj swój ulubiony kąt, miejsce, które darzysz szczególnym sentymentem?
K.L.: Bardzo lubię ostródzkie jeziora – Drwęckie i Sajmino. Mam sentyment do miejsc związanych z żeglugą: śluz, kanałów. Szczególnie bliska jest mi śluza Mała Ruś i śluza Zielona. Mam też swoją tajemniczą miejscówkę – „zakątek złomowy”. To tam rzucam magnesem i obserwuję nurkujące kormorany. Nie mogę jednak zdradzić, gdzie to dokładnie jest (śmiech). Tu nie trzeba nic tłumaczyć, wystarczy spojrzeć (pokazuje jezioro Sajmino).

O.N.:
Widziałem w Twoich filmach, na jakich odludziach potrafią się tworzyć wysypiska śmieci. Jak to się dzieje, iż ludzie potrafią iść kilka kilometrów z torbami pełnymi alkoholu, ale nie potrafią już zabrać ich z powrotem, mimo iż torby są już puste?
K.L.: To dziwne, ale wynika głównie z egoizmu. Kiedy ludzie wyrzucają śmieci, nie myślą, iż potłuczona butelka może zranić zwierzę albo człowieka. Po prostu piją, wyrzucają i zapominają. A jeżeli chodzi o rzeki, to działa zasada: „czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal”. Wrzucają butelkę do wody i problem znika… przynajmniej dla nich.
O.N: A problem się nawarstwia.
K.L: Dokładnie. Niektóre śmieci wypływają dopiero po latach. Ostatnio znalazłem puszkę po piwie, która przeleżała w wodzie dwadzieścia lat. Wypłynęła i wróciła na ląd – Warka Strong z początku XXI wieku.
O.N.:
Darzysz szacunkiem takie wartości jak spokój zmarłych. Zdaje się, iż wyraziłeś to, sprzątając groby autochtonów ostródzkich przy ulicy Poniatowskiego. Pewnie trudno Ci się patrzy na stare cmentarze i zawalone butelkami krypty?
K.L.: Natknąłem się na to wysypisko spacerując z rodziną i nie potrafiłem tego zostawić. Całą noc nie mogłem spać – myślałem tylko o tym, iż rano tam wrócę i posprzątam. Mam małego synka, więc czasu nie było wiele, ale sprężyłem się i w dwie godziny zebrałem dziesięć worków śmieci. Oczywiście zawsze chciałoby się zrobić więcej, ale obowiązki rodzinne są priorytetem.
O.N.:
Nie ma dla Ciebie znaczenia, kto na danym cmentarzu leży?
K.L.: Nie ma. Każdemu należy się szacunek. Nie oceniam ludzi – po prostu robię swoje. To zwykły, ludzki odruch.

O.N.:
Uważasz, iż technologia zabiera nam ten człowieczy pierwiastek, iż robotyzuje ludzi? Myślę, iż Tobie miłośnikowi przyrody warto zadać takie pytanie.
K.L.: Technologia zabiera nam mnóstwo czasu, który moglibyśmy spożytkować inaczej. Oczywiście, widzowie oglądający moje filmy też mogliby robić w tym czasie coś innego. Ale właśnie po to je nagrywam – żeby pokazać, iż można inaczej, iż warto oderwać się od ekranu. Obecna technologia mocno zmienia świat. W jakim kierunku to zmierza? Nie wiem. Może nikt tego nie wie.
O.N.:
Jesteś już doświadczonym…
K.L.: Zbieraczem śmieci? (śmiech)
O.N.: Miałem nam myśli czy rozważasz zorganizowanie jakiegoś większego wydarzenia, angażując w to przykładowo mieszkańców Ostródy?
K.L.: Na razie organizuję akcje wirtualne – po swoim sprzątaniu nominuję innych twórców internetowych albo widzów. I to działa całkiem nieźle. A jeżeli chodzi o akcje na żywo – muszę się jeszcze odpowiednio przygotować. Może latem, gdy będę w Ostródzie, zorganizuję coś większego.
O.N.:
Jeziorny muł jest w stanie trzymać w ukryciu przedmioty choćby setki lat. Wyłowiłeś kiedyś coś, co szczególnie zapadło Ci w pamięć?
K.L.: Jest kilka ciekawostek. Ostatnio w Drwęcy, pod ulicą Drwęcką (gra słów przypadkowa), wyłowiłem trzy garnki. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby jeden z nich nie okazał się poniemieckim hełmem. Dopiero gdy wyciągnąłem go z mułu, zorientowałem się, co to tak naprawdę jest.
O.N.:
Czego chciałbyś życzyć naszym czytelnikom i ogólnie mieszkańcom okolicy?
K.L.: Żyjecie w pięknym mieście i szczerze Wam zazdroszczę, iż możecie mieszkać tu na co dzień. Gdybym mógł się rozdwoić, to jeden Kuba mieszkałby w Ostródzie, a drugi w Sandomierzu. Szanujmy to, co mamy.
Rozmawiał Oskar Rataj
Poniżej znajdziecie kanał Kuby na Youtubie – same pozytywne treści:
https://www.youtube.com/@JacobJulyMetalDetecting