Przyjaźnić się czy nie?
Tato, no przestań się wygłupiać jak dziecko! Nie każę ci się zapisywać do Ministerstwa Głupców, tylko do Starych Kumpli już od czterdziestu minut Krzysiek bezskutecznie próbował zdigitalizować ojca i wypuścić go jako cyfrowego narybka w bezkresny ocean mediów społecznościowych. Ale ten opierał się.
Nie trzeba mi niczego! ojciec chował swój stary telefon z klawiszami, na który przyszło już dziesiąte SMS-owe potwierdzenie. Sami się tam w swoich sieciach miotajcie jak śledzie, a mnie zostawcie w spokoju. I tak mam wystarczająco dużo nałogów po co mi jeszcze jeden?
Dla towarzystwa, tato. Znajdziesz swoich dawnych kolegów z klasy, ze służby, z wojska, będziesz z nimi rozmawiał
Broń Boże! przestraszony ojciec wyrzucił telefon przez okno. Na szczęście się nie rozbił mieszkanie było na parterze. Połowa z nich już na tamtym świecie! Jeszcze zdążę z nimi pogadać.
Ale druga połowa żyje. Więc z nimi możesz rozmawiać. Bo teraz, poza mną i Ewą, tylko oszuści telefoniczni do ciebie dzwonią.
I w przeciwieństwie do was, oni mnie słuchają! Wczoraj trzy godziny gadałem z menedżerką Kasią z zakładu karnego numer siedem. Wiesz, jak ciężko im proponować dodatkowe usługi obywatelom po capstrzyku?
Możesz chociaż spróbować? Tydzień. Obiecuję: jeżeli ci się nie spodoba, odpuszczę.
Dobrze. Ale w takim razie pójdziesz ze mną w maju na mecz postawił warunek ojciec.
Już ci mówiłem, iż wtedy będę w pracy w Gdańsku te słowa Krzysiek wypowiedział już na zewnątrz, przeszukując krzaki pod blokiem.
Powiedziałeś, iż może jednak nie pojedziesz wychylił się przez okno ojciec.
Może i nie. Dam ci znać później. Dobra, daj mi pięć minut, wszystko ogarnę. Będziesz jak normalny człowiek rozmawiał z całym światem.
Syn wrócił ze znaleziskiem i usiadł przy starym komputerze.
Wcale mi ten wasz świat niepotrzebny
Coś powiedziałeś?
Rejestruj już, cyfrowy dilerze.
Pomysł z Starymi Kumplami od dawna forsowała żona Krzyśka, której teść uwielbiał dzwonić w najmniej odpowiednich momentach i rozpoczynać półgodzinne pogaduchy. Po pierwsze, niech komuś innemu opowiada swoje nudne historyjki po sto razy dziennie. Po drugie, może będzie rzadziej wychodził z domu. Bo tych staruszków ciągnie gdzieś w siną dal. Wyjdą po chleb na promocji i szukaj ich potem po całym województwie z psami.
Mówisz akurat o moim ojcu przypominał Krzysiek.
No to ja po swojemu sądzę ripostowała żona.
Na tym zwykle kończyła się dyskusja.
Krzysiek, tu jakiś nieznany typ chce się zaprzyjaźnić zadzwonił tym samym wieczorem zaniepokojony ojciec.
Super! No to dodaj go i pogadajcie.
Krzysiek, pierwszy raz widzę tę gębę. Skąd on w ogóle wie o mnie? Przecież choćby nie buszowałem po tych waszych sieciach. Co to za bezczelność wchodzić komuś na stronę bez zaproszenia?
No przecież wypełnialiśmy dane: szkoła, praca, służba, zainteresowania. Może razem chodziliście do podstawówki
Krzysiek, kiedy to było? Tysiąc lat temu?
No to może mamuta razem w jaskini rozbieraliście. Spróbuj, pogadajcie. Może znajdziecie wspólne tematy. Dobra, tato, muszę pracować.
Oj, Krzysiek, znalazłeś mi kłopot
Następny telefon od ojca rozległ się dopiero po czterech dniach:
Krzysiek, możesz mnie odebrać z dworca?
Z dworca? Co ty tam robisz o takiej porze? spytał syn, spoglądając na zegarek. Widać żona miała rację ojciec powoli zamieniał się w typowego wędrownego staruszka.
Czekam już czterdzieści minut na ten przeklęty autobus. Łatwiej byłoby iść piechotą, ale kółko w walizce mi się zepsuło.
Nie ruszaj się, zaraz będę!
Jasne, iż nie ruszę, skoro już dogadałem się z prywatnym szoferem na chińskim wozie.
Ojca Krzysiek znalał na ławce przed dworcem. Mężczyzna wyglądał niezwykle schludnie: ogolony, wyprasowany, w nowych butach.
Skąd się tu wziąłeś? spytał Krzysiek, ładując walizkę do bagażnika.
Od Darka Kowalczyka. Mieszka w Poznaniu burknął zmęczony ojciec.
Byłeś w Poznaniu? Tam przecież pięć godzin jazdy! I kto to w ogóle ten Darek Kowalczyk? Pierwsze słyszę.
Krzysiek zapiął swój pas, potem pas ojca i ruszył.
Mój kolega. Z tych waszych Starych Kumpli ojciec patrzył przez okno, intensywnie o czymś myśląc. Chociaż, oczywiście, przyjaźń jeszcze pod znakiem zapytania. On kibicuje Lechowi, a wiesz, co myślę o tej fabryce kiełbasy
Czekaj syn zwolnił, przejeżdżając przez próg zwalniający. Dopiero się poznaliście, a ty od razu do niego pojechałeś?
Naturalnie! ojciec zdziwił się pytaniu. Nie dodaję byle kogo do znajomych. Trzeba przecież poznać człowieka: pogadać, spojrzeć w oczy, dowiedzieć się, czym oddycha, jak żyje, na kogo głosuje.
Tato, przyjaźń w mediach społecznościowych nie wymaga tego wszystkiego. Możecie to ustalić zdalnie. Na tym polega cały urok.
A dzieci teraz też zdalnie się robi?
A co to ma do rzeczy?
Ma, Krzysiek! Nie nawiązuję relacji z ludźmi, których nie znam osobiście. Tworzę krąg znajomych tylko ze sprawdzonych osób. Kropka.
Dobrze, dobrze, uspokój się! Krzysiek zrozumiał, iż swoimi pytaniami może ojca zniechęcić i ten znów zamknie się w sobie. Ale przynajmniej uprzedź mnie, jeżeli następnym razem gdzieś pojedziesz. Muszę wiedzieć, gdzie cię szukać.
Rozkaz! ojciec przyłożył rękę do niewidzialnej czapki, po czym poprosił syna, by zajechali po nowy telefon z internetem.
Następny telefon odebrał w sobotę, gdy Krzysiek był w kolejnej delegacji:
Lecę do Wrocławia, wrócę w poniedziałek.
Tato, słabo łapię zasięg. Chyba ci się wydaje,Krzysiek odłożył telefon, westchnął głęboko i zrozumiał, iż to dopiero początek ich nowej, pełnej niespodzianek przygody.