Przyjaciółka żony zawsze wpada w kłopotliwe sytuacje, choć tego nie planuje.

newsempire24.com 1 dzień temu

Anna, najbliższa przyjaciółka mojej żony, to osoba, która regularnie wpada w różne nieprzyjemne sytuacje, mimo iż nic specjalnego nie robi, by je przyciągnąć. Po prostu ma wyjątkowego pecha. Pierwszy poważny incydent przydarzył jej się około trzech lat temu.

Anna wracała z pracy o północy. Zaparkowała auto i jak zwykle szybkim krokiem ruszyła w emocjonujący maraton do drzwi klatki schodowej. Nie zdążyła przebiec trzech metrów, gdy z ciemności wyskoczyło dwóch mężczyzn w kapturach. Doradzili jej, by się nie ruszała, i poprosili o pieniądze oraz biżuterię. Aby upewnić się, iż ofiara nie podejmie próby negocjacji, uderzyli Annę pałką w głowę.

Efekt? Wstrząśnienie mózgu, rozległy krwiak oraz drobniejsze obrażenia. Straciła torebkę z dokumentami, pieniędzmi, kluczami i dowodami tożsamości. Gdy doszła do siebie, zgłosiła się na policję. Funkcjonariusze niechętnie otworzyli sprawę, ale gwałtownie ją zamknęli, uzasadniając: “Z powodu niemożliwości ustalenia sprawcy”.

Anna była bardzo rozczarowana i nie zamierzała się poddawać. Przeszła się po mieszkaniach sąsiadów, pytając, czy ktoś coś widział lub słyszał.

W końcu trafiła na sąsiada, którego samochód miał włączony wideorejestrator tej nocy. Co więcej, ten odpowiedzialny mężczyzna z własnej inicjatywy dostarczył nagranie na policję w tym samym czasie, gdy Anna składała zeznania z bandażem na głowie. Pomimo jego wysiłków, funkcjonariusze orzekli, iż nagranie jest niewyraźne. Mimo iż krążący wokół samochodu z damską torebką napastnicy pojawili się na filmie, nie dało się zidentyfikować ich twarzy. Poradzili mu, by nie przeszkadzał im w pracy.

Anna nie miała wyjścia, musiała się pogodzić z sytuacją i zatrzymać nagranie na pamiątkę.

Od tamtej pory jej mąż starał się ją odbierać z parkingu, a dzieci obserwowały zza okna.

Jednak mąż również był zajęty i czasami przyjeżdżał z pracy jeszcze później. Choć niechętnie, Anna czasami musiała sama chodzić z samochodu do klatki schodowej, co w końcu doprowadziło do drugiego incydentu. Tym razem, po podobnym uderzeniu w głowę, Anna zdołała obronić się, psikając napastników gazem pieprzowym. W efekcie otrzymała dwa uderzenia (drugie znacznie mocniejsze).

Policja i tym razem nie odstąpiła od poprzednich metod śledczych i gwałtownie zamknęła sprawę, gdyż Anna nie widziała twarzy napastników.

Minął cały rok pełen nerwów, w którym jej mąż spakował walizki i wyjechał za granicę w poszukiwaniu lepszego życia, a Anna zmieniła pracę, fryzurę i przeprowadziła remont mieszkania.

Pewnego dnia Anna odwiedziła myjnię i rozpoznała jednego z napastników. Był na tyle znajomy z obsługą, iż nie można było wątpić, iż dobrze się znają. Jednak policja odparła krótko: “Nawet jeżeli to on, nie mamy dowodu. Na nagraniu nie widać, czy to on uderzył panią w głowę, czy tylko wychodził z pałką. Areszt nie jest możliwy, więc proponujemy noszenie hełmu, jeżeli ma pani zamiar chodzić w nocy”.

Minął kolejny rok, w którym bóle głowy ustąpiły, a Anna zakochała się i szczęśliwie wyszła za mąż za człowieka, który był dla niej “skałą”. Nieoczekiwanie sprawa napadu została wznowiona i dzięki cudowi obaj napastnicy zostali schwytani i skazani na dwanaście lat więzienia.

Mimo iż życie się ustabilizowało, drobne kryminalne przygody dalej trapiły naszą Annę – pech po prostu ją prześladował.

Pewnego dnia, w samym szczycie, Anna bardzo się spieszyła na ważne spotkanie, zostawiła samochód i wskoczyła do metra. Już na zewnątrz zorientowała się, iż jej ulubiona torebka jest przecięta, a w środku brakuje portfela z dokumentami, kartami kredytowymi i dużą ilością gotówki na wakacje. Instynktownie zadzwoniła do ukochanego męża (na szczęście telefon pozostał nietknięty).

– Cześć, kochanie, nie uwierzysz, ale znów mnie okradziono, najprawdopodobniej w metrze – powiedziała do telefonu.

Jej “skała” odpowiedziała natychmiast:

– Aniu, nie martw się, wszystko będzie dobrze. Gdzie jesteś?

– Przy stacji Politechnika.

– Nie rozłączaj się, od razu wróć do metra i podejdź do pierwszego policjanta, którego zobaczysz. Daj mu telefon.

Po półtorej minuty Anna była już w komisariacie, a wokół niej krążyli podekscytowani funkcjonariusze, oferując herbatę: zieloną, czarną lub czarną z bergamotką. Po dwóch godzinach do pokoju wpadł zdyszany, ale bardzo szczęśliwy kapitan, trzymając jej kolorowy portfel.

Wewnątrz było wszystko, łącznie z pieniędzmi.

Dobrze być żoną komendanta policji.

Idź do oryginalnego materiału