5 kwietnia minie czwarta rocznica śmierci Krzysztofa Krawczyka. Jego żona, Ewa wciąż nie może się pogodzić ze stratą ukochanego.
Ukojenie znajduje we wspomnieniach, które między innymi opublikowała w formie książki "Sława zniesławia", będącej wywiadem-rzeką, w którym wraz z wieloletnim menadżerem Krzysztofa, Andrzejem Kosmalą opowiedzieli o jego karierze i życiu prywatnym. Reklama
Krzysztof Krawczyk spędził na scenie prawie 60 lat
Kariera artysty, nazywanego "polskim Tomem Jonesem", a czasem porównywanego choćby a czasem porównywanego choćby do Elvisa Presleya, trwała 58 lat. Jej początki sięgają 1963 roku, gdy Krawczyk wraz z Marianem Lichtmanem, Sławomirem Kowalewskim i Jerzym Krzemińskim założył zespół Trubadurzy.
Krzysztof Krawczyk był wtedy smukłym młodzieńcem obdarzonym niezwykle bujną czupryną. Z czasem, jak to bywa, figura trochę się zmieniła, a włosy zaczęły rzednieć.
Zaprzyjaźniony fryzjer zdradził sekret Krawczyka
Jednak piosenkarz za nic nie chciał pogodzić się ze skutkami upływu czasu. Ponieważ sposoby zagęszczania włosów metodami medycznymi nie były jeszcze wtedy rozpowszechnione, Krawczyk radził sobie metodami chałupniczymi.
Jak ujawnił w rozmowie z "Faktem" wieloletni przyjaciel artysty, Andrzej Matracki, mistrz Pucharu Świata we fryzjerstwie i właściciel jednego z salonów w Olsztynie, w dziedzinie maskowania prześwitów Krawczyk wykazywał się godną podziwu pomysłowością:
"Krzysztof miał bujną naturalną fryzurę, nie trzeba było w niej nic poprawiać, jednak już wtedy na czubku głowy włosy zaczęły mu się przerzedzać i jak odpalono reflektory to było widać prześwity. Zawsze nosił ze sobą specjalne narzędzia. Nazywał je zestawem telewizyjnym, którego używał przed wejściem do studia, czy na scenę. Zestaw składał się z korka od szampana, świeczki i pudełka zapałek".
Tak Krzysztof Krawczyk radził sobie z łysieniem
Pomysł wykorzystania spalonego korka do przyciemniania nie jest pomysłem nowym, w makijażu stosowano go już w Cesarstwie Rzymskim. Przyjaciel Krawczyka ujawnia, jaki sposób miał na niego artysta:
"Podpalał świeczkę i nadpalał korek, na którym osadzała się czarna sadza. Tym korkiem smarował skórę głowy, która matowiała i przestawała się świecić. Teraz problem rozwiązują specjalne posypki z mikro włoskami, a w tamtych czasach nie było ciemnych pudrów i trzeba było kombinować".
Swoje zasługi w pielęgnacji legendarnych loków Krawczyka podkreśla też w książce "Sława zniesławia" żona artysty. Jak wspominała:
"Na szczęście włosami zajęłam się ja – obcinałam, a potem farbowałam. Krzysiu gwałtownie zaczął siwieć, ale nikt nie mógł tego wiedzieć. Ludzie muszą widzieć swojego artystę zawsze młodego i bez siwych włosów, tak mówił. „Ale się pan postarzał” – mówili czasami. Nikt nie widzi siebie, iż się sam starzeje, ale artystom nie wolno. Dlatego zawsze dbaliśmy o kostiumy, makijaże i włosy".
Zobacz materiał promocyjny partnera:Halo! Wejdź na halotu.polsat.pl i nie przegap najświeższych informacji z poranka w Polsacie.
Zobacz też:
Nowe doniesienia w sprawie Krawczyka. Wydało się po latach
Przełomowy dzień u Ewy Krawczyk. Zrobi to pierwszy raz od śmierci Krzysztofa
Tak mieszkał Krzysztof Krawczyk. Dom był dla niego oazą spokoju i miejscem spotkań