Przybrana Siostra

polregion.pl 1 dzień temu

**Siostra przyrodnia**

Wika po pracy wstąpiła do galerii handlowej. Za kilka dni główna księgowa obchodziła jubileusz, a ich dział powierzył Wiki wybór prezentu. Znalazła coś odpowiedniego, zrobiła zdjęcie telefonem. Jutro pokaże koleżankom, a potem kupią, co wybiorą. Schodziła ruchomymi schodami na parter, marząc, by jak najszybciej wyrwać się z tłumu i hałasu.

— Wika?! — nagle zawołał ją kobiecy głos.

Odwróciła głowę w lewo, wpatrując się w twarze ludzi jadących w górę. Obcy, nieznani.

— Wika! — znów usłyszała.

Gdy się obejrzała, zobaczyła dziewczynę z płomiennorudymi włosami, która próbowała biec w dół po schodach jadących w przeciwną stronę.

— Zaczekaj na dole, nie uciekaj! — krzyknęła.

Wika zeszła i czekała. Jaskrawe włosy zniknęły na chwilę u szczytu, by po chwili znów się pojawić. Dziewczyna biegła w dół, potrącając ludzi. Te rudości odwracały uwagę od jej twarzy.

— Ania! — wykrzyknęła Wika, rozpoznając w niej swoją przyrodnią siostrę.

— To ja. Nie spodziewałaś się? Chodziłam po mieście i wypatrywałam cię. Wiedziałam, iż kiedyś się spotkamy. Na parterze są kawiarnie, usiądźmy.

— Dawno przyjechałaś?

— Dwa tygodnie temu. Tak się cieszę, iż cię znalazłam — powiedziała Ania szczerze.

Wybrały kawiarnię i usiadły. Wika przyglądała się siostrze. Ostre rudości, rzęsy sklejone tuszem i sterczące jak sosnowe igły. Na wąskich ustach szminka w kolorze włosów. Jej drobne, niemal lalkowe rysy sprawiały, iż wyglądała jak z kreskówki.

Ania była tylko cztery lata młodsza, więc miała pewnie koło dwudziestki, ale z powodu chudości i stylu ubierania wyglądała na nastolatkę. Miała krótką spódniczkę w plisę, rajstopy cieliste i białe trampki na grubej podeszwie. Rozpięta denimowa kurtka odsłaniała różowy top. Stroju dwudziestolatki, nie dziecka.

Wika zauważyła, iż ludzie się na nie oglądali.

— Świetnie wyglądasz — powiedziała Ania.

Wtedy podeszła kelnerka i położyła menu. Ania natychmiast wpatrzyła się w nie łapczywie. Zamówiła pizzę, ciastko i kawę. Wika ograniczyła się do kawy.

— Jestem taka głodna, iż aż mi się w głowie kręci. Masz szczęście, możesz jeść, co chcesz, i tak nie utyjesz. A ja muszę wiecznie być na drakońskiej diecie — westchnęła Ania.

— Naprawdę? — Wika uniosła sceptycznie brew.
Pamiętała, iż Ania zawsze była chuda.

— Nie widziałaś mojej matki. Ważyła ze sto kilo, nie mniej. Dlatego ojciec od niej uciekł. A ty masz dobre geny. Słuchaj, mają tu może piwo?

— Zapytaj, ale ja nie będę, prowadzę — odparła Wika.

— Masz samochód? No proszę! Słuchaj, a u was w pracy nie szukają kogoś? Przyjechałam, a jeszcze nic nie znalazłam.

— To z czego żyjesz od dwóch tygodni?

— Ograbiłam ojca — zaśmiała się Ania. — I tak by to przepił. Jak ty uciekłaś, tak on zaczął pić na umór, wyrzucili go z roboty. Dorabiał tu i ówdzie. Potem sprowadził jakąś kucharkę, co wynosiła jedzenie ze stołówki. Wtedy już poszedł na całego.

Wika słuchała, nie wierząc własnym uszom. Choć czemu się dziwić? Jej ojczym nigdy jej nie podobał się. Ale kiedy matka go przyprowadziła, powiedziała, iż Wika po prostu jest zazdrosna. Razem z nim pojawiła się Ania. Wika była wtedy w jedenastej klasie, szykowała się na studia.

Z Anią od początku się nie dogadywały. Przyrodnia siostra brała bez pytania ubrania Wiki, brudziła je. Matka zawsze stawała w obronie Ani.

— Ty masz tyle rzeczy, nie bądź zachłanna, Ania dorastała bez matki.
Wika rozumiała, iż matka po prostu nie chciała kłótni, ale i tak bolało. A zimą u matki zdiagnozowano raka. Zmarła cztery miesiące później.

Tak zwany ojczym liczył, iż Wika po szkole pójdzie do pracy, ale ona uciekła do miasta wojewódzkiego. Jeszcze za życia matki odkładała pieniądze z tych, które dostawała na jedzenie czy kino. Dostała się na studia, mieszkała w akademiku, a wieczorami pracowała w barze szybkiej obsługi.

Po studiach dostała pracę jako menedżerka, zaczęła zarabiać przyzwoicie. Wszystko sobie odmawiała, by po roku kupić mieszkanie na kredyt. Z Darkiem byli razem od momentu, gdy Wika zaczęła nową pracę. Pół roku temu pomógł jej kupić używane auto.

— A ty jakie masz wykształcenie? — spytała Wika, wracając do rzeczywistości.

— O co ci chodzi? Gdzie ja, a gdzie studia. Ledwo skończyłam szkołę, pracowałam w budce z fast foodami. Ostatnio ojcu całkiem zryło od alkoholu. Wyrzucili go z roboty. Myślisz, iż dlatego tu przyjechałam? Znalazł sobie inną pijaczkę, teraz raczą się razem. Nie mogłam tam dłużej zostać. I żadnych perspektyw tam nie ma.

Wika uśmiechnęła się. No tak. Sprzedawczyni w budce faktycznie nie miała przed sobą przyszłości.

— A na jakie stanowisko aplikujesz? — spytała.

— Byłabym dobrą sekretarką. A wasz dyrektor młody?

— Nie za bardzo. I żonaty, i sekretarkę już ma.

— Szkoda. Ale sprzątaczką nie pójdę, od razu mówię — oświadczyła Ania, wpatrując się w przyniesioną pizzę.

— jeżeli potrzebujesz pieniędzy, czy to ważne, czy rozkładasz papiery, czy myjesz podłogi? Ale się rozejrzę — obiecała Wika.
Nie zamierzała pomagać Ani dostać się do ich biura. Wpuścić wilka do owczarni — ot, co.

— A w sprawach sercowych jak? — spytała Ania. — Nie jesteś zamężna? Nie widzę pierścionka.

— Nie. Ale mam chłopaka. Jesteśmy razem od dwóch lat, myślimy o ślubie.
Wika skłamała. Tak, spotykali się od dwóch lat, ale nie mieszkali razem. Darek często zostawał u niej na noc. Miał chorą matkę, nie mógł jej zostawiać na długo. Dlatego nie spieszył się z oświadczynami. Nie chciał, by Wika musiała się nią opiekowaćMinęły lata, a Wika, patrząc na zdjęcie z wesela, na którym stała uśmiechnięta obok Darka, po raz ostatni pomyślała o Ani, wiedząc, iż niektóre drzwi powinny pozostać zamknięte na zawsze.

Idź do oryginalnego materiału