Przez to choćby się żenić nie chcę. Nie ufam kobietom! A ty nie waż głupio rozwalać rodziny, słyszysz?

newsempire24.com 6 dni temu

Przez to choćby żenić się nie chcę. Nie ufam kobietom! A ty nie waż, przez głupotę, rodziny rozwalać, słyszysz?

Skończyłem właśnie swoją jajecznicę i dopijałem kawę, gdy żona, zaczerwieniona, zmieszana i jakoś niepewnie zapytała:

Masz inną kobietę?

Skąd ci to…

Nie schodź do kłamstw, Grzegorzu. Po prostu chcę usłyszeć prawdę z twoich ust.

Teraz i ja pokryłem się plamami zdarza mi się to niezwykle rzadko, właśnie w takich chwilach: gdy nie możesz powiedzieć prawdy, ale nie chcesz też kłamać.

Nie musisz nic mówić. Już zrozumiałam.

Jak oparzony wyszłem na ulicę. Cały dzień nerwowy, wściekły na siebie: sytuacja wybiła mnie z rytmu, zmuszała do decyzji, na którą nie byłem gotowy. Kłamać żonie nie mogłem zbyt wiele znaczyła w moim życiu.

Tak, miałem inną kobietę. Młodszą, piękną, olśniewającą uśmiechniesz się odleciało mi, pozostał tylko testosteron, który wylewał się przez usta, nos, uszy i inne otwory, co?

A nie, nie zgadłeś! Nie młodsza i nie piękniejsza od żony. Koleżanka z klasy. Pierwsza, niespełniona miłość. Niedomknięty gestalt, by tak rzec. Spotkaliśmy się przypadkiem po latach.

Grzesiu, to ty? Nie do poznania. Prawdziwy londyński dandys.

Zagapiłem się. Przede mną stała z szyderczym uśmiechem Krystyna.

Chwilę stałem jak głupi, czując się okropnie niepewnie. Objechała mnie wzrokiem od stóp do głów, moja dręczycielka (w szkole męczyła mnie różnymi przezwiskami, które wszyscy podchwytywali. Grześ jedno z nich).

Chodź, posiedzimy gdzieś w kawiarni, pogadamy, mini-zjazd klasowy. Jeszcze jedna znajoma zaraz wyjdzie z zakupów.

Nie zdążyłem odpowiedzieć, bo ze sklepu (tam się spotkaliśmy) wyszła ona Śnieżka. Jasnowłosa, delikatna, wiotka. Zobaczywszy mnie, uśmiechnęła się.

Grzegorz Grzegorzewski, to ty? spytała melodyjnym, boleśnie znajomym głosem. Ile lat?

Uśmiechnąłem się tylko w odpowiedzi, jakby mi gardło ścisnęło z zaskoczenia.

Oczywiście, zaprosiłem je do kawiarni, świetnie się bawiliśmy, a następnego dnia, nie mogąc zapanować nad emocjami, spotkałem Śnieżkę po pracy.

Nie zdziwiła się, przyjęła to jak coś oczekiwanego. Znowu siedzieliśmy w kawiarni, już we dwoje, a potem trafiłem do niej… i zniknąłem!

Związek trwał już pół roku, a ja żyłem w dwóch wymiarach. W jednym rodzina: dzieci Janek i Nastka, które uwielbiam, i żona, którą kochałem i kocham.

Tak, tak, kocham, miłość nigdzie nie odeszła, tylko się przyczaiła i trochę przygasła.

Drugi wymiar Śnieżka, wybuch emocji, szczęście posiadania, miłość. Gdyby było można, nurkowałbym tak i wymieniał wymiary. Dlatego, gdy żona mnie zdemaskowała tak przedwcześnie, nie byłem na to gotowy.

Jedyne, co przyszło mi do głowy pod koniec dnia: muszę wziąć pauzę. Prawdziwą, nie dla jednej czy drugiej. Pomyśleć i podjąć ostateczną decyzję.

Już chciałem dzwonić do Marii, żony, ale ona mnie uprzedziła.

Grzegorzu, ja z dziećmi pomieszkam u rodziców jakiś czas. Muszę pomyśleć powiedziała. Tylko o jedno cię proszę bądź w kontakcie z Nastką i Jankiem. Kochają cię, nie chciałabym ich smucić przed czasem.

Jeszcze bardziej zagubiony, wróciłem do domu. Gdy zakładałem, iż podejmę decyzję, nie pomyślałem, iż żona też ma prawo wyboru, i niekoniecznie na moją korzyść. Cóż, ma prawo.

Kilka dni myślałem o Śnieżce (wszystko było świeże, jaskrawe) i o Marii (żonie). Wspominałem tylko dobre, nie chciałem stracić ani jednej, ani drugiej.

Nie wiem czemu, w pewnym momencie zaprosiłem na piwo szkolnego kumpla, Tomka. Przyjaźniliśmy się i w szkole, i w wojsku. Kiedyś, dawno temu, obaj byliśmy zakochani w Śnieżce… bez wzajemności. Może dlatego zadzwoniłem.

Umówiliśmy się. Zaprosiłem go do siebie na dworze lało, nie chciało się iść do knajpy. Tomek nie był żonaty, mieszkał z rodzicami, ja tymczasowo wolny, więc mógł u mnie zostać.

Po pracy wstępowałem do sklepu, kupiłem pierogi, kiełbasę i butelkę (a czego więcej trzeba facetom?) i wróciłem do domu, czekać na kolegę.

Masz świetny dom! Bardzo przytulnie! Cieszę się za ciebie, stary! Kiedy ja doczekam się takiego gniazdka? Twoja żona nie ma przypadkiem koleżanki? uśmiechnął się Tomek, ściskając mi dłoń i rozglądając się jednocześnie.

Przeszliśmy do kuchni. Już wszystko pokroiłem, talerze i widelce rozłożyłem, zostało tylko dogotować pierogi.

A gdzie twoja żona? zdziwił się kolega. Chciałem jej złożyć wyrazy szacunku, a ty sam! Dlaczego nie powiedziałeś? A ja tort i czekoladkę kupiłem…

Nie martw się, zjemy. U rodziców… na krótko. No, po pierwszej!

Wypili pierwszą. Potem jeszcze parę. I dopiero wtedy opowiedziałem Tomkowi o Śnieżce, o burzliwym romansie i mojej sytuacji. Tomek długo milczał, co było zupełnie nie w jego stylu.

Czemu milczysz? Ty też byłeś w niej zakochany. Albo i jesteś?…

Nie, co ty! Teraz na pewno nie zaśmiał się jakoś nienaturalnie. Wiesz, powiem ci prawdę: nie potrzebujesz tego! Wiem, co mówię.

I co niby wiesz? wkurzyłem się. Wtedy nas swoją uwagą nie rozpieszczała, a potem też nie. jeżeli jakieś głupie plotki, to nie mam zamiaru ich słuchać!

Mieszkałem z nią pół roku, Grześ powiedział zmęczonym głosem. Była już wtedy po rozwodzie. A wiesz, kto był jej mężem? Krzysiek Pawłowski, pamiętasz go?

Pawłowski? Nie wiedziałem. Mówiła, iż rozwiedziona, ale kto był mężem nie. Tak, tak, zwracała na niego uwagę, pamiętam. Chciałem się z nim choćby rozprawić.

To opowiesz o mnie i o Pawłowskim? Czy nie trzeba?

Nie, stary, zacząłeś, to mów dalej jakoś otrzeźwiałem i spięłem się jednocześnie. Czułem, iż to, co usłyszę, raczej mi się nie spodoba.

Ja, inaczej niż ty, nie tylko

Idź do oryginalnego materiału