“Dostałam od moich rodziców mnóstwo miłości i czułam się zawsze jak to ich wymarzone, jedyne dziecko. Wiele dla mnie poświęcali, abym miała dosłownie wszystko i ja to mocno doceniałam i doceniam do dziś. Jednak zawsze czułam, iż pomimo tych ich wielkich starań, ja do nich nie pasuję. Nie mówiłam im o tym, bo nie chciałam ich ranić. Kocham ich przecież i od nikogo w życiu nie dostałam tyle dobra. Nie rozumiałam siebie i swoich emocji i choćby poszłam do psychologa, który tylko wmówił mi, iż to może być wina okresu dorastania, bo te dziwne uczucia wciąż we mnie ostatnio narastały. Pogodziłam się z tym i starałam się przeżyć jak najlepiej każdy dzień. Ale dzień moich 18-stych urodzin wszystko zmienił. Nareszcie wszystko zrozumiałam”.
Niby byłam szczęśliwa, ale jednak…
Nie do końca! I to absolutnie nie była wina moich rodziców. Zawdzięczam im naprawdę wiele, a tak adekwatnie to choćby wszystko.
Nie mam wielu wspomnień z moich najmłodszych lat, ale jest dużo zdjęć, które pokazują mi historię szczęśliwego dziecka. Na każdej fotce byłam uśmiechnięta od ucha do ucha, a fotki pokazują też, iż zwiedziłam z rodzicami kawał świata, a oni serwowali mi podczas tych wycieczek mnóstwo wyjątkowych atrakcji.
Świetnie dogadywałam się z mamą, a tacie często zwierzałam się z trudnych dla mnie tematów. Układ idealny i moje koleżanki często mi go zazdrościły.
Ja jednak wciąż czułam, że…
Niby mam więź emocjonalną z rodzicami, ale jednak to nie jest to, co być powinno. Nigdy im o tym nie powiedziałam, bo nie chciałam sprawiać im przykrości.
W pewnym momencie poprosiłam o pomoc szkolnego psychologa i o wszystkim mu opowiedziałam. Jednak nie otrzymałam od niego zbyt wielkiej pomocy, bo uznał tylko, iż pewnie mam jakieś zawirowania ze względu na ten burzliwy okres dorastania.
Przyjęłam to do wiadomości i starałam jak najlepiej przeżywać każdy dzień, choć moje wątpliwości nie zniknęły i czasami stawały się bardzo silne.
Aż do moich 18-stych urodzin
Tego dnia od samego rana było bardzo uroczyście. Moja mama mocno dba o to, żebym doskonale zapamiętała wszystkie ważne w moim życiu momenty.
Najpierw był tort i odśpiewanie gromkiego STO LAT. A później mnóstwo prezentów. Przyjęcie urodzinowe odbyło się tydzień później, gdyż wcześniej był problem z dostępnością sali.
Wśród upominków był też list od mojej mamy. Wręczyła mi go i poprosiła, żebym przeczytała go w samotności, a później, jak emocje opadną, przyszła z nimi porozmawiać.
Ciarki przeszły mi wtedy po całym ciele, bo czułam, iż to jakaś ważna informacja, która być może wyjaśni mi, dlaczego czułam się przy nich tak, a nie inaczej.
Nie myliłam się! Okazało się, iż zostałam przez nich adoptowana. Mama pisała, iż już dawno chciała mi o tym powiedzieć, ale nie wiedziała jak to zrobić i uznała, iż ten symboliczny dzień moich urodzin będzie idealną okazją.
Z jej słów płynęło mnóstwo miłości, ale też strachu. Bała się, iż będę chciała odnaleźć swoją biologiczną matkę, a o niej być może zapomnę.
To wszystko wydarzyło się już jakiś czas temu. Przetrawiłam sobie te niespodziewane informacje i po namyśle uznałam, iż jednak nie chcę szukać biologicznej rodziny.
Teraz gdy zagadka została wyjaśniona, czuję większą więź z moimi rodzicami i jestem o wiele szczęśliwsza. Wiem już, iż to nie z moją głową się coś dzieje. Doceniam to, iż trafiłam akurat na takich ludzi. Nie mogłam mieć więcej szczęścia.