**Przeszłość, miłość i nowy związek**
Siedzieliśmy z żoną Jadwigą przy stole w naszym przytulnym domu we wsi Lipiny. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Na progu stała Barbara, szkolna koleżanka Jadzi. Wymieniliśmy zdziwione spojrzenia – Barbara rzadko nas odwiedzała, a jej wizyta była zaskoczeniem.
— Wchodź, Basiu — powiedziała Jadzia, ukrywając zmieszanie. — Muszę przyznać, iż zaskoczyłaś nas swoim pojawieniem się.
— Nie będę owijać w bawełnę — odparła Barbara, przekraczając próg. — Myślę, iż i wy, i ja, chcecie, by wasze dzieci były blisko i szczęśliwe…
— Coś ty tak zagadkowo mówi? — zmarszczył brwi mój mąż, Wojtek. — Siadaj, Jadzia ugotowała kapuśniak, częstuj się.
— Mój syn chce się ożenić — wyrzuciła z siebie Barbara, patrząc na nas stanowczo.
— Ojej! A my tu do czego? — zdziwił się Wojtek, odkładając łyżkę.
Nie rozumieliśmy, do czego zmierza nasza gość, a napięcie w pokoju rosło.
Jadzia z córką Kasią szły ulicą wsi. Pod płotem stały dwie sąsiadki, żywo dyskutujące. Gdy zobaczyły Jadzię, zamilkły i zwróciły się ku niej, wyraźnie czekając na wieści o jej wyjeździe do starszego syna.
— Dzień dobry! — powiedziała Jadzia. — Jak leci?
Sąsiadki odpowiedziały równie uprzejmie, a Jadzia krótko opowiedziała o wnuku i jego matce. Gdy już miały ruszyć dalej, obok przeszła kobieta. Uśmiechnęła się szeroko i zawołała:
— Cześć, koleżanko! Jak tam życie? Wszystko gra? Może zostań, pogadamy z sąsiadkami?
Jadzia spojrzała w jej ciemne oczy, otoczone długimi rzęsami, i odpowiedziała z lekkim uśmiechem:
— Spieszę się do domu. Wojtka trzy dni nie widziałam, stęskniłam się.
Barbara spojrzała na nią z przekąsem:
— No, no. Miłość przychodzi i odchodzi. jeżeli będziesz potrzebować współczucia — wiesz, gdzie mnie szukać.
Jadzia tylko się uśmiechnęła:
— Twoje spojrzenie pełne jest współczucia, ale nie wierzę w jego szczerość…
Odeszły z Kasią.
— Mamo, dlaczego ta pani jest taka złośliwa? — spytała Kasia. — Zawsze na coś narzeka.
— To jej charakter — odparła Jadzia, choć znała prawdziwą przyczynę goryczy Basi.
— Za każdym razem próbuje cię urazić — nie dawała za wygraną Kasia. — A ty zawsze wiesz, jak odpowiedzieć. Dlaczego ona tak się zachowuje?
— Chcesz znać prawdę? — zaśmiała się Jadzia. — Basia była zakochana w twoim ojcu, a on wybrał mnie.
Kasia zamarła z zaskoczenia.
— Serio?! Kochał was obie i wybrał ciebie? Dlaczego?
Jadzia rozśmiała się:
— Zapytaj ojca…
Wieczorem, po kolacji, Kasia przysiadła obok Wojtka, który oglądał telewizję. Przytuliła się do niego i nagle spytała:
— Tato, dlaczego wybrałeś mamę, a nie ciocię Basię?
Wojtek spojrzał na nią zdziwiony, potem na żonę.
— No, opowiadaj, córka interesująca — uśmiechnęła się Jadzia.
— To było dawno, ale pamiętam ten dzień jak wczoraj — zaczął Wojtek. — Przed świętami w szkole zorganizowano zabawę. Twoja mama była Śnieżynką, a Mikołajem — mój kolega Tomek. Mamie tak pasował ten strój! Niebieska sukienka pasowała do jej oczu, a warkocz sięgał aż do pasa. Wtedy moje serce zadrżało. Zrozumiałem, iż chcę ją mieć przy sobie na zawsze.
— Ale byłem nieśmiały — ciągnął. — Czekałem na odpowiedni moment. Po szkole nie dostałem się na studia, a mama wyjechała do miasta. Chodziłem po wsi, mając nadzieję, iż ją zobaczę, gdy przyjeżdżała na weekend. Pewnego razu zobaczyłem ją wychodzącą ze sklepu. Zebrałem się na odwagę, podszedłem i powiedziałem, iż idę do wojska. Myślałem, iż machnie ręką, a ona nagle się rozpłakała.
— „To znaczy, iż długo cię nie zobaczę?” — powiedziała. Omal nie podskoczyłem z radości. Przytuliłem ją i szepnąłem: „Dwa lata miną szybko. Pisz, dzwoń, dobrze?” Kiwnęła głową, pocałowała mnie w policzek i uciekła do domu.
— Służba minęła gwałtownie dzięki jej listom — uśmiechnął się. — Wróciłem, oświadczyłem się, i wzięliśmy ślub.
— Tato, to taka piękna historia — westchnęła Kasia.
— Ech, za wcześnie ci na myślenie o ślubie — zażartował Wojtek.
Kasia roześmiała się i wybiegła z pokoju.
Barbara i Jadzia chodziły do jednej klasy. Basia była silna, o ostrych rysach, podczas gdy Jadzia – delikatna, ale twarda. Jadzia miała trzech braci, a ojciec uczył ich dyscypliny. Ćwiczyła z nimi i niedługo podciągała się na drążku nie gorzej niż oni.
Pewnego dnia na WF-ie poprosiła, by pozwolono jej spróbować, i zaskoczyła wszystkich, dorównując chłopakom. Od tamtej pory chłopcy ją szanowali, a dziewczyny złościły się, ukrywając zazdrość za drwinami.
Jadzia zawsze była miła, nigdy nie wdawała się w kłótnie, a na zaczepki odpowiadała przysłowiami lub dowcipem.
W liceum wiele dziewcząt miało adoratorów. Basia była zakochana w Wojtku, pisała mu liściki, zapraszała na potańcówki. ale gdy wrócił z wojska, oświadczył się Jadzi. Od tamtej pory między kobietami zaczęła się cicha wojna.
Wkrótce Basia wyszła za kolegę z klasy i zamieszkała niedaleko Jadzi, która już miała syna. Lata mijały. Jadzia urodziła dwóch synów i córkę, a Basia wciąż nie mogła zostać matką. Lekarze twierdzili, iż jest zdrowa, ale dzieci nie było. Basia podejrzewała, iż przyczyną była młodość, gdy w mieście zaszła w ciążę, ale nie donosiła jej.
Cierpiała, widząc, jak Jadzia rodzi jedno dziecko po drugim. To jeszcze bardziej ich oddaliło. Aż pewnego dnia Basia zaszła w ciążę i urodziła syna, Adama, niemal w tym samym czasie, co Jadzia córkę – Kasię.
Chłopcy chodzili do jednej klasy i się zaprzyjaźnili. Gdy Kasia miała siedem lat, Jadzia urodziła młodszą córkę.
Ostatnio Jadzia z Kasią wróciły z wizyty u starszego synWtedy właśnie Adam, syn Basi, stojąc przed domem po hucznej imprezie z kolegami, zobaczył Kasię wracającą ze sklepu, i w jego sercu coś nagle zabiło mocniej.