Jeśli troska i opieka są jedynymi sposobami, w jakie potrafisz okazywać miłość, to tak naprawdę unieruchamiasz drugiego człowieka, zmuszasz go do ciągłego bycia słabym i zależnym. A przy okazji… zapominasz o sobie.
Psycholog Aleksandra Majewska w swoim refleksyjnym eseju przypomina, iż rozdawanie siebie bez granic to nie szlachetność. To desperacka potrzeba bycia ważnym – za wszelką cenę.
W jednym z filmów bohaterka mówi zdanie, które zapada w pamięć:
„Ty cały czas dawałeś mi siebie. A on… dał mi mnie.”
Ile razy w życiu myślimy, iż im więcej dajemy drugiej osobie – uwagi, energii, pomocy – tym bardziej nas pokocha? Ale to nie działa. Bo miłość nie jest nagrodą za poświęcenie.
Kasia i Rafał – historia nie tylko filmowa
Rafał był zakochany w Kasi od podstawówki. Nosił jej tornister, robił za nią zadania, przynosił herbatę, gdy miała gorączkę. Był zawsze obok. Oddany, cichy, lojalny.
Ale kiedy w liceum pojawił się inny chłopak – Adam – coś się zmieniło. Adam nie robił niczego za Kasię. Za to powiedział:
„Nie wierzę, iż nie masz żadnych talentów. Sprawdźmy. Może śpiewasz lepiej, niż ci się wydaje?”
I nagle Kasia odkryła coś, czego wcześniej nie widziała – swój własny głos. Swój potencjał. Zobaczyła siebie.
Nie każda Kasia spotyka takiego Adama. I nie każdy Rafał ma szansę zobaczyć, jak jego “poświęcenie” zamienia się w gorzki rozczarowanie.
Dajesz wszystko, ale… co w zamian?
Nic – oprócz nadziei na miłość. Ale prawdziwa miłość nie powstaje w zamian za coś. Ona jest. Albo jej nie ma. Nie można jej wyprosić, wzbudzić troską, ani wymusić oddaniem.
Może spróbujesz innego bohaterstwa?
Zamiast dawać siebie, może warto dać przestrzeń drugiej osobie, by mogła być sobą? Zamiast stawać się nieustannie niezastąpionym opiekunem – stać się towarzyszem. Zamiast wciąż wspierać, czasem się wycofać i powiedzieć: „Wierzę, iż dasz radę sam/sama.”
Ciągłe „dawanie” czyni z drugiej osoby… twoją kopię
Zalewasz ją sobą tak, iż przestajesz ją widzieć naprawdę. To już nie partner czy partnerka – to twój projekt, twoje odbicie. I w gruncie rzeczy – nie kochasz jego czy jej. Kochasz siebie w tej relacji.
A gdy obdarzasz kogoś ciągłą opieką, pokazujesz mu jedno: „Beze mnie nie dasz sobie rady.” Tylko iż każdy człowiek czasem potrzebuje pomocy – ale nie ciągłej zależności.
I wtedy… pojawia się frustracja
On lub ona zaczynają wymagać coraz więcej. Oczekują, narzekają, czepiają się, zarzucają, iż „niewystarczająco się starasz”. A ty czujesz się niedoceniony, zmęczony i… jeszcze bardziej oddany. Bo przecież „beze mnie zginie”.
A prawda jest taka, że…
To ty nie możesz bez tej roli żyć. Roli zbawcy, bohatera, opiekuna. Bo tylko wtedy czujesz się ważny, potrzebny, kochany.
Ale to nie miłość. To uzależnienie emocjonalne od bycia potrzebnym. I to bardzo złudne uzależnienie.
Silnego człowieka pokochać jest trudniej
On nie potrzebuje cię 24/7. On ma swoje życie. On ma inne relacje, inne źródła siły. Może się zakochać w kimś innym. Może odejść. I to cię przeraża.
Ale to właśnie wolna, świadoma miłość jest najpiękniejsza. Bo wybiera cię nie dlatego, iż musi – ale dlatego, iż chce.
Paradoksalnie: „dawanie siebie” to forma egoizmu
Chcesz być niezastąpiony. Chcesz, żeby twoje poświęcenie było uznane, żeby ktoś cię za to pokochał. Ale robisz to nie z miłości, tylko z potrzeby kontroli. Troską zagłuszasz własne lęki, dominujesz, ustawiasz świat pod siebie.
A kiedy przestajesz się poświęcać, zostajesz sam na sam z… sobą. I wtedy dopiero zaczynasz rozumieć, ile było w tobie potrzeby kontroli, lęku przed porzuceniem i pragnienia bycia „kimś ważnym”.
Miłość zaczyna się wtedy, gdy przestajesz ją kupować sobą.
Gdy dajesz przestrzeń, a nie tylko pomoc. Gdy wspierasz, ale nie narzucasz się. Gdy kochasz – bez oczekiwań. I gdy kochasz również… siebie.