Przestań narzekać – zacznij działać

newsempire24.com 2 dni temu

— A tyle jęczenia, do roboty! — rozległ się z korytarza donośny głos sąsiadki. — Znowu beczysz, Danusiu? Słyszę przez ścianę! Tym razem co się stało?

Danuta otarła łzy rękawem szlafroka i niechętnie otworzyła drzwi. Na progu stała pani Halina, trzymając w ręce torebkę z drożdżówkami.

— No wiesz, ciociu Halinko… Znowu w pracy ten szef… — zaczęła Danuta, ale sąsiadka zdecydowanie przekroczyła próg.

— Koniec tego marudzenia, dziewczyno! — ucina pani Halina, stawiając słodkości na stole. — Ile ty masz lat? Czterdzieści dwa? A zachowujesz się jak pierwszoklasistka! Siadaj, zrobimy herbatę i pogadamy jak ludzie.

Danuta posłusznie pomaszerowała do kuchni. Pani Halina, mimo swoich siedemdziesięciu pięciu lat, miała więcej energii niż niejeden młody. Żywa, z wyprostowanymi plecami i bystrym spojrzeniem, nie znosiła marudzenia i użalania się nad sobą.

— No to gadaj, co się znów wydarzyło — rozkazała, włączając czajnik. — Tylko bez łzawych historii, konkretnie.

— No wiesz, ciociu… — Danuta osunęła się na stołek, zgarbiona. — Dyrektor powiedział, iż mnie zwolnią. Oszczędzają na pensjach, a ja jestem w księgowości dopiero dwa lata. Mały staż, więc jestem pierwsza do zwolnienia.

— I co robisz? — zapytała pani Halina, wyjmując z szafki filiżanki.

— No co mam robić? Czekam, aż mnie wyrzucą. CV wysłałam, ale kto w moim wieku mnie zatrudni? Młodych jest od groma. Do tego brak doświadczenia…

— Stop! — Pani Halina gwałtownie odwróciła się do Danuty. — Oto cały twój problem! Od razu się poddajesz, choćby nie próbując nic zrobić. Myślisz, iż dyrektor z dobrej woli ludzi zwalnia?

— Ale co ja mogę…

— Wszystko! — przerwała sąsiadka. — Ile lat cię znam? Jesteś bystrą dziewczyną, dokładną, odpowiedzialną. Pamiętam, jak opiekowałaś się mamą do końca, bez narzekań. A teraz histeryzujesz przez zwolnienie?

Danuta chciała zaprotestować, ale pani Halina już nalewała herbatę.

— Słuchaj no — ciągnęła, siadając naprzeciwko. — Mój mąż, niech mu ziemia lekką będzie, całe życie pracował w fabryce. Gdy ją zamknęli, miał pięćdziesiąt osiem lat. Też myślał, iż to koniec, iż nikomu staruch nie potrzebny. A ja mu mówię: dosyć jęczenia, bierz się do roboty! I wiesz co? Poszedł do hydraulika na bazar, potem sobie warsztacik otworzył. Do emerytury ludziom pomagał, sprzęt naprawiał.

— Ale to mężczyzna — westchnęła Danuta. — A ja…

— A ty co? — zapaliła się pani Halina. — Ręce masz? Głowę na karku? To czemu zachowujesz się jak rozlazła mięczak?

Danuta zamilkła, mechanicznie mieszając herbatę łyżeczką. Pani Halina oczywiście miała rację. Ale jak wytłumaczyć ten strach, tę niepewność, które zalewają ją za każdym razem, gdy trzeba podjąć decyzję?

— Ciociu Halinko, a pani… pani nigdy się nie bała? — cicho zapytała.

— Bałam się, oczywiście! — roześmiała się starsza pani. — Kto się nie boi? Jak męża na wojnę żegnałam, myślałam, iż oszaleję ze strachu. Jak dzieci rodziłam, też było strasznie. Ale strach to normalne. Ważne, żeby nie pozwolić mu sobą rządzić.

— No nie wiem… — pokręciła głową Danuta. — Wydaje mi się, iż poza przeglądaniem papierków nic nie umiem.

— Głupoty! — machnęła ręką pani Halina. — Pamiętasz, jak mi komputer nastawiłaś? A sąsiadce z piątego pomogłaś z PIT-em? Albo ile razy tłumaczyłaś mi te wszystkie umowy, jak domek sprzedawałam?

Danuta zamyśliła się. Faktycznie, często pomagała sąsiadom z dokumentami, obliczeniami, podatkami. Ludzie dziękowali, prosili o radę…

— No tak, pamiętam — powiedziała powoli. — Ale to przecież nie praca…

— A dlaczego nie praca? — oburzyła się pani Halina. — Ludzie potrzebują pomocy, ty umiesz pomagać. To się rozkręć!

— Ja? Rozkręcić biznes? — Danuta zaniemówiła. — Ciociu, ja nie jestem przedsiębiorcą!

— A kto jest? — prychnęła sąsiadka. — Myślisz, iż przedsiębiorcy spadli z nieba? Wszyscy zaczynali od zera. Moja siostrzenica Magda była sekretarką, a teraz ma salon kosmetyczny. Zaczynała w domu, sąsiadki strzygła, teraz trzy fryzjerki dla niej pracują.

— Ale to co innego… — zaczęła Danuta, ale pani Halina przerwała.

— Wcale nie! Zasada ta sama: widzisz potrzebę — spełniasz. Przecież widzisz, jak ludzie się męczą z papierami, deklaracjami, urzędami. Biegają, nie wiedzą, gdzie się udać. A ty mogłabyś im pomóc.

Danuta milczała, rozważając słowa sąsiadki. Ileż to razy słyszała narzekania na urzędniczą maszynerię, na niezrozumiałe formularze…

— Ale jak zacząć? — niepewnie spytała. — Licencje jakieś, zezwolenia…

— Zacznij od małego! — energicznie poruszyła ręką pani Halina. — Wystaw ogłoszenie w klatce: pomogę z dokumentami, PIT-ami, rozliczeniami. Tanio, w domu. Ludzie się znajdą, zobaczysz.

— A jeżeli się nie znajdą? — szepnęła Danuta.

— A jeżeli się znajdą? — kontrDanuta uśmiechnęła się przez łzy, nabrała powietrza i powiedziała: “Dobrze, ciociu Halinko – od dziś przestaję jęczenia i biorę się do roboty!”

Idź do oryginalnego materiału