Przestań marudzić — zacznij działać

twojacena.pl 2 dni temu

— Krysia, ile można! — rozległ się z korytarza donośny głos sąsiadki. — Znowu płaczesz? Słyszę przez ścianę! Co się tym razem stało?

Krysia otarła łzy rękawem szlafroka i niechętnie otworzyła drzwi. Na progu stała pani Wanda, trzymając w rękach torebkę z drożdżówkami.

— No wie pani, w pracy znowu szef… — zaczęła Krysia, ale sąsiadka energicznie weszła do mieszkania.

— Dość tego marudzenia, dziewczyno! — przerwała pani Wanda, stawiając torebkę na stole. — Ile masz lat? Czterdzieści dwa? A zachowujesz się jak nastolatka! Siadaj, zrobimy herbatę i porozmawiamy po ludzku.

Krysia posłusznie podeszła do kuchni. Pani Wanda, mimo siedemdziesięciu pięciu lat, miała więcej energii niż niejeden młody. Pełna werwy, z wyprostowaną postawą i bystrym spojrzeniem, nie znosiła narzekania i użalania się nad sobą.

— Gadaj, co tam się znowu wydarzyło — poleciła, włączając czajnik. — Tylko bez ściemy, konkretnie.

— Proszę pani, dyrektor powiedział, iż mogą mnie zwolnić — westchnęła Krysia, garbiąc się na taborecie. — Oszczędzają na pensjach, a ja pracuję w księgowości dopiero dwa lata. Małe doświadczenie, więc pewnie mnie wyrzucą jako pierwszą.

— I co zamierzasz zrobić? — spytała pani Wanda, wyjmując z szafki filiżanki.

— Co ja mogę? Czekam, aż mnie zwolnią. Napisałam CV, ale komu jestem potrzebna w moim wieku? Młodszych jest pełno. Doświadczenia też niewiele…

— Stop! — pani Wanda ostro się odwróciła. — Oto twój problem! Od razu się poddajesz, choćby nie próbując cokolwiek zrobić. Myślisz, iż dyrektor zwalnia ludzi dla zabawy?

— Ale co ja mogę…

— Wiele! — przerwała sąsiadka. — Znam cię od lat. Jesteś mądrą, sumienną dziewczyną. Pamiętam, jak opiekowałaś się matką do końca, bez narzekania. A teraz wpadasz w panikę przez zwolnienie?

Krysia chciała zaprotestować, ale pani Wanda już nalewała herbatę.

— Słuchaj uważnie — mówiła, siadając naprzeciwko. — Mój mąż, niech spoczywa w pokoju, całe życie pracował w fabryce. Gdy ją zamknięto, miał pięćdziesiąt osiem lat. Też myślał, iż koniec, iż starzec nikomu nie potrzebny. A ja mu powiedziałam: dość jęczenia, rób coś! I wiesz co? Został ślusarzem u prywaciarza, potem otworzył własny warsztat. Pomagał ludziom aż do emerytury.

— Ale to mężczyzna — westchnęła Krysia. — A ja…

— A co ty? — warknęła pani Wanda. — Ręce masz? Głowę na karku? To czemu zachowujesz się jak rozklejona beksa?

Krysia zamilkła, machinalnie mieszając łyżeczką herbatę. Pani Wanda miała rację. Ale jak wytłumaczyć ten strach, tę niepewność, która ogarnia ją za każdym razem, gdy trzeba podjąć decyzję?

— Pani Wando, a pani… nigdy się nie bała? — spytała cicho.

— Bałam się, oczywiście! — zaśmiała się starsza pani. — Kto się nie boi? Gdy żegnałam męża na wojnę, myślałam, iż oszaleję. Gdy rodziłam dzieci, też było strasznie. Ale strach to nic złego. Ważne, żeby nie pozwolić mu sobą rządzić.

— Nie wiem, nie wiem… — Krysia pokręciła głową. — Wydaje mi się, iż oprócz papierków nic nie umiem.

— Głupoty! — machnęła ręką pani Wanda. — Pamiętasz, jak mi komputer nastawiałaś? Albo jak pomagałaś sąsiadce z piątego piętra z podatkami? Ile razy tłumaczyłaś mi dokumenty, gdy sprzedawałam działkę?

Krysia zamyśliła się. Faktycznie, często pomagała sąsiadom z papierami, obliczeniami, urzędami. Ludzie dziękowali, prosili o radę…

— Tak, pamiętam — odparła powoli. — Ale to nie praca…

— A dlaczego nie? — oburzyła się pani Wanda. — Ludzie potrzebują pomocy, ty potrafisz pomagać. Więc stwórz sobie zajęcie!

— Swoją firmę? — przeraziła się Krysia. — Co pani mówi! Nie jestem przedsiębiorcą!

— A kto nim jest? — prychnęła sąsiadka. — Myślisz, iż rodzą się z umiejętnościami? Wszyscy zaczynali od czegoś. Moja siostrzenica Ania była sekretarką, teraz ma solarium. Zaczynała od sąsiadek, teraz zatrudnia trzy osoby.

Krysia milczała, ważąc jej słowa. Ileż to razy słyszała narzekania na urzędy, formularze, podatki…

— Ale jak zacząć? — spytała niepewnie. — Licencje, pozwolenia…

— Zacznij od małego! — energicznie klasnęła w dłonie pani Wanda. — Powieś ogłoszenie w klatce: pomoc z dokumentami, podatkami. Tanio, w domu. Zobaczysz, ludzie przyjdą.

— A jeżeli nie przyjdą? — szepnęła Krysia.

— A jeżeli przyjdą? — odparła sąsiadka. — Zawsze widzisz szklankę do połowy pustą! Trzeba myśleć pozytywnie!

Krysia skinęła głową, ale w oczach wciąż tkwił lęk.

— Słuchaj, dziecko — złagodniał głos pani Wandy. — Wiem, iż boisz się. Od śmierci matki zamknęłaś się w sobie. Ale życie toczy się dalej. Matka nie chciałaby, żebyś cierpiała.

Na wspomnienie matki Krysia znów się zalała łzami. Pani Wanda miała rację — od jej śmierci straciła wiarę w siebie. Matka zawsze dodawała otuchy…

— Wiesz co? — zdecydowała pani Wanda. — Jutro idziesz do dyrektora i proponujesz układ.

— Jaki układ? — zdziwiła się Krysia.

— Powiesz: przenieś mnie na pracę zdalną. Będę tańsza, a jakość tej sama.

— Ale on oszczędza…

— Właśnie! — zawołała pani Wanda. — Będziesz kosztować mniej! W domu nikt ci nie przeszkodzi, skupisz się lepiej.

Krysia zamyśliła się. Pomysł wydawał się szalony, ale…

— A jeżeli odmówi?

— To odmówi. Ale spróbujesz! A teraz? Zamiast działać, siedzisz i czekasz na zwolnienie. To nie rozwiązanie!

Pani Wanda podeszła do okna.

— Widziałam w życiu wielu ludzi. Jedni wiecznie narzekają, iż im nie wychodzi. Drudzy biorą się do roboty. I wiesz co? To drudzy osiągają więcej.

— To pewnie kwestia charakterKrysia wzięła głęboki oddech, pomyślała o słowach pani Wandy i postanowiła, iż od dziś przestanie się bać i zacznie walczyć o swoje szczęście.

Idź do oryginalnego materiału