Nazywam się Jadwiga Nowak. Mój syn, Tomasz, i jego żona, Kinga, wydawali się idealną parą, ale teraz czuję, iż ich związek zaczyna się rozpadać. Mieszkają we Wrocławiu, a ja w małym miasteczku niedaleko, więc widujemy się rzadko. Ostatnio jednak, gdy ich odwiedziłam, uderzyła mnie zmiana w Kingi. Zamiast starego szlafroka i potarganych włosów, miała na sobie elegancką sukienkę, buty na obcasie i pełny makijaż. Kinga promieniała, jakby odzyskała euforia życia, i przyznała, iż regularnie chodzi na siłownię. Widziałam w jej oczach błysk, ale też coś niepokojącego.
Tomek ma 38 lat, Kinga 32, są razem od dziesięciu lat i zawsze byli zgodni. Mają dwoje dzieci – ośmioletnią Zosię i pięcioletniego Adasia. Kinga pracuje na zmiany, a mimo to świetnie ogarnia dom – wszystko lśni, dzieci zadbane, obiady gotowe. Ale jeszcze pół roku temu w weekendy nie wychodziła z dresów i nie przejmowała się wyglądem. Jako kobieta od razu wyczułam, iż coś jest nie tak. Nagła metamorfoza? Zbyt piękne, by było bez powodu. Boję się, iż Kinga robi to dla kogoś innego, a nie dla mojego syna.
Tomek, niestety, niczego nie zauważa. Zanurza się w pracy, wraca późno, zmęczony, i nie widzi, iż jego żona zmienia się na jego oczach. Próbowałam z nim rozmawiać: „Tomku, widzisz, jak Kinga się postarała? Może potrzebuje więcej twojej uwagi?” Ale on tylko machnął ręką: „Mamo, nie wtrącaj się. U nas wszystko gra.” Jego słowa bolały, ale nie potrafię milczeć. Boję się, iż jeżeli Kinga szuka uczuć gdzie indziej, ich małżeństwo się rozpadnie, a moje wnuki zostaną w środku tej wojny.
Nie umiem siedzieć bezczynnie. Zosia i Adaś to cały mój świat, ale po ewentualnym rozwodzie mogę stracić z nimi kontakt. Już teraz widujemy się rzadko, a jeżeli Kinga się ode mnie odciśnie, co wtedy? Zastanawiam się – może mylę się w swoich podejrzeniach? Może Kinga po prostu postanowiła zadbać o siebie? Ale co, jeżeli moje obawy są słuszne? Nie chcę, żeby Tomek obudził się z ręką w nocniku, a dzieci cierpiały przez rozstanie rodziców.
Z jednej strony wiem, iż powinnam dać im spokój – to dorośli ludzie i sami zdecydują, co jest dla nich ważne. Z drugiej – jak mam milczeć, gdy widzę zagrożenie? jeżeli nic nie powiem, a sprawy zajdą za daleko, Tomek będzie miał mi za złe, iż go nie ostrzegłam. A jeżeli się wtrącę, tylko bardziej się na mnie wkurzy. Czuję się jak w potrzasku – każdy ruch może pogorszyć sytuację.
Moje serce pęka na myśl o tym, co może ich czekać. Jak chronić ich szczęście, nie niszcząc go jeszcze bardziej? Może ktoś z was przeżył coś podobnego? Gdzie jest granica między troską a wtrącaniem się? Chcę wierzyć, iż Kinga po prostu pokochała siebie na nowo, ale matczyne przeczucie mówi mi, iż zbliża się burza. Nie mogę stracić kontaktu z wnukami, ale jeszcze bardziej boję się, iż ich rodzina się rozpadnie, a ja będę mogła tylko patrzeć. Naprawdę jestem bezradna?