Przeprowadzkowcy wniesli meble do nowego mieszkania i oniemieli, gdy rozpoznali w gospodyni zaginioną gwiazdę polskiej estrady

twojacena.pl 6 godzin temu

„Widzisz, Zdzisiek, jakie mamy zamówienie? Szafa, kanapa, dwa fotele i stół! A dom bez windy, piąte piętro! Za takie pieniądze niech sam Sławek to nosi!” Tadeusz zirytowany rzucił listę przewozową na deskę rozdzielczą furgonetki.

„Daj spokój, Tadzik spokojnie odpowiedział Zdzisław, nie odrywając wzroku od drogi. Dzisiaj ostatnie zlecenie i do domu. Żona obiecała ugotować żurek.”

„Twój żurek niczym nie grozi, ale mój kręgosłup na pewno mi nie podziękuje westchnął Tadeusz, patrząc przez okno na szare blokowiska. I po co ludziom to piąte piętro? Mogliby mieszkać na parterze, jak normalni ludzie.”

„Ale widok z okna uśmiechnął się Zdzisław. I sąsiedzi z góry nie tupią.”

„No tak, romantyka… Słuchaj, a kto jest zleceniodawcą? Tadeusz w końcu wziął listę przewozową, wczytując się w drobny druk. Jakaś Jadwiga Nowak. Telefon, adres… Zaliczka wpłacona, reszta przy dostawie. Wszystko jak zwykle.”

Furgonetka skręciła z alei w ciche podwórko, zastawione samochodami. Nowe budynki sąsiadowały tu ze starymi kamienicami, tworząc dziwny kontrast. Zdzisław zaparkował pod klatką z odpadającym tynkiem.

„Jesteśmy. Tamte drzwi kiwnął głową w stronę zniszczonej bramy. Oby tylko drzwi w mieszkaniu były szerokie, bo będziemy się męczyć z szafą.”

Wyładowali wózek, na który mieli załadować meble, i Tadeusz zadzwonił do zleceniodawczyni.

„Halo, pani Jadwigo? Dzień dobry, firma meblowa „Wygoda”. Przyjechaliśmy z zamówieniem. Tak, jesteśmy na dole. Dobrze, czekamy.”

Po kilku minutach drzwi klatki otworzyły się i na progu stanęła kobieta około czterdziestki w zwykłym domowym ubraniu dżinsach i luźnej bluzie. Ciemne włosy miała związane w nieporządny kok, a na twarzy minimum makijażu. Uśmiechnęła się przyjaźnie.

„Dzień dobry, proszę wejść. Mieszkanie na piątym, ostatnim piętrze.”

Tadeusz z Zdzisławem zaczęli ładować meble na wózek, żeby nie nosić każdego przedmiotu osobno. Pierwsza poszła kanapa najbardziej gabarytowy, ale nie najcięższy mebel.

„Poczekajcie, pomogę niespodziewanie zaproponowała gospodyni, gdy zaczęli manewrować w wąskiej klatce schodowej.”

„Co pani, pani Jadwigo, niech się pani nie fatyguje machnął ręką Zdzisław. To nasza robota.”

„A jednak nalegała, podtrzymując róg kanapy. W tej klatce takie zakręty, iż bez znajomości terenu się nie obejdzie.”

Jej głos wydał się Tadeuszowi dziwnie znajomy. Zmarszczył brwi, próbując przypomnieć sobie, gdzie mógł słyszeć tę barwę, tę szczególną manierę przeciągania samogłosek. Coś bardzo znajomego, ale wymykającego się pamięci.

Piąte piętro nie przyszło łatwo. Gdy wlekli kanapę, Tadeusz zdążył przekląć wszystkich, którzy budują domy bez wind, wszystkich, którzy w nich mieszkają, i szczególnie tych, którzy zamawiają tam meble. Wreszcie kanapa dotarła do drzwi mieszkania. Gospodyni otworzyła zamek i przytrzymała drzwi.

„Proszę wnieść do salonu, tam pod okno postawimy.”

Mieszkanie okazało się nieoczekiwanie przestronne widocznie usunięto niektóre ściany. Jasne ściany, minimum mebli, dużo przestrzeni. W kącie stało pianino jedyny przedmiot, który zdradzał jakieś zainteresowania gospodyni.

„Gra pani? zapytał Zdzisław, wskazując na instrument, gdy ustawiali kanapę.”

„Trochę wymijająco odpowiedziała kobieta. Dla siebie, żeby nie zapomnieć.”

Wrócili po resztę mebli. Tadeusz cały czas łapał się na myśli, iż twarz gospodyni wydaje mu się znajoma. Może już ją obsługiwali? Albo gdzieś widział? Pamięć uparcie odmawiała wydania potrzebnej informacji.

Gdy wnies

Idź do oryginalnego materiału