Przepraszam za długie czekanie…

polregion.pl 1 dzień temu

Przepraszam, iż tak długo…

Dawid dawno nie był w domu. Pierwsze dwa lata, studiując w innym mieście, jeszcze przyjeżdżał na wakacje. Matka oczywiście karmiła go na zabój, gotując wszystkie ulubione potrawy. Po trzech, czterech dniach Dawid zaczynał się nudzić. Znajomi rozjechali się po świecie, nie było co robić.

Miasto było małe, znał tu każde drzewo – w kilka godzin można było je obejść. Wyspany i znudzony po kolejnym tygodniu, już chciał wracać.

Matka namawiała, by został jeszcze kilka dni, ale Dawid wymyślał nieistniejące sprawy i z ulgą wyjeżdżał. Wielkie hałaśliwe miasto kusiło. Tam nie umarłby z nudów, tam było wesoło. Miał już choćby nowych znajomych. A co tu? Tylko nuda i monotonia, aż zęby bolały.

Na trzecim roku zaczął pracować w fast foodzie. Pracował wieczorami, do zamknięcia, akurat gdy przychodziła młodzież. Takie życie mu odpowiadało. W końcu dodatkowe pieniądze się przydają. Ze stypendium nie dało się przeżyć. Dumny, odmówił pomocy matki. Mama dzwoniła, prosiła, by przyjechał chociaż na święta. Obiecywał, choć w barze zaczynał się wtedy najgorętszy okres.

Święta minęły, zaczęły się zajęcia. Wyjazd do domu odłożył na wakacje letnie. ale gdy nadeszło lato, przeszedł na pełny etat. Życie w wielkim mieście tętniło, czas mijał niepostrzeżenie. Nagle miał już dyplom w ręce. Świętowali z rocznikiem kilka dni – kto wie, kiedy znów się spotkają?

A potem kolega zaproponował wyjazd do pracy w Grecji.

– Jedź ze mną. Pasujesz idealnie. Tylko zdecyduj teraz. Trzeba zdążyć z dokumentami. Ziomal, który miał lecieć, nagle się wycofał. Dziewczyna zaszła w ciążę, postanowił się ożenić. Więc decyduj się, nie pożałujesz. Kontrakt na rok. Angielski znasz w miarę, greckiego poduczysz się.

Póki młodzi, świat zobaczymy. Bo potem praca, żony, dzieci i wyjazd za granicę raz na trzy lata na tydzień. Tańcz, póki młody, chłopcze – zaśpiewał fałszywie przyjaciel.

Dawid się zgodził. Rozpoczęły się gorączkowe dni biegając po lekarzach za zaświadczeniami, załatwiając dokumenty. Tuż przed wyjazdem zadzwonił do matki. Wymamrotał przeprosiny, obiecując, iż wróci za rok i na pewno odwiedzi.

– Jak to, synku? Na cały rok wyjeżdżasz?! Chociaż na jeden dzień przyjedź. Już zaczynam zapominać, jak wyglądasz – błagała mama.

– Przepraszam. Jutro wylatuję, bilety już mam. Nie mogę zawieść firmy i kolegi. No dobra, mamo, kocham, będę dzwonił…

W Grecji mieszkali przy hotelu, tam też jedli. Kto chciał, wynajmował mieszkanie. Nie wydawali wiele, oszczędzali. Pracowali tam na różnych stanowiskach. Żadnych błędów – za każde uchybienie kara. Ale Dawidowi się podobało.

Wrócił dopiero po trzech latach. Od razu wziął kredyt na mieszkanie, znalazł pracę. Dzwonił do matki, ale w biegu. Obiecywał przyjazd, tylko dopnie kilka spraw. ale kończyły się jedne, zaczynały kolejne.

W weekend z kumplem poszli do klubu. Pili, tańczyli, bawili się. Dawid obudził się w łóżku z dziewczyną. Ładna czy nie – trudno powiedzieć. Na twarz spadł jej kosmyk ciemnych włosów. Nie odgarnął, by jej nie obudzić. Nie pamiętał ani jej imienia, ani jak trafiła do jego mieszkania.

Ostrożnie wysunął się spod kołdry i poszedł do kuchni. Wypił wodę z kranu, potem wziął prysznic. Długo stał pod strumieniem, zastanawiając się, jak delikatnie wyrzucić dziewczynę za drzwi.

Gdy wyszedł z łazienki, roznosząc wokół zapach żelu pod prysznic, już prawie trzeźwy, dziewczyna gospodarzyła w kuchni. Na szczęście była ładna. Miała na sobie tylko jego koszulę, odsłaniając zgrabne nogi. Wyglądała tak oszałamiająco, iż Dawid zapomniał o wyrzuceniu jej. W powietrzu unosił się zapach kawy, na stole leżały plasterki sera.

– Przepraszam, ale w lodówce nie było nic więcej – uśmiechnęła się.

Po kawie wrócili do łóżka…

Dziewczynę nazywała się Lila. Dawid wątpił, czy to jej prawdziwe imię, ale nie pytał. Co za różnica? Ważne, iż była bez zahamowań i konwenansów. Lila została u niego miesiąc.

Podobała mu się, przyciągała go seksualnie. Czego więcej potrzeba młodemu facetowi? Było z nią łatwo i wesoło. Nie lubiła i nie umiała gotować. Zamawiali jedzenie na wynos lub chodzili do knajpy.

Przez ten miesiąc Dawid ani razu się nie wyspał. Lila nigdzie nie pracowała. Mówiła, iż „szuka siebie”. On wychodził do pracy, gdy ona jeszcze spała. A wieczorem ciągnęła go z powrotem do klubu, gdzie pili do późna.

Narastało zmęczenie, irytacja. Dawid wiedział, iż takie życie mu nie służy. Szef patrzył na niego podejrzliwie. Nie oszukiwał się też co do Lili. Żyła dzięki facetom, którzy płacili za jej urodę. Czas kończyć z hulaszczym życiem, zanim straci pracę. Bo do tego zmierzało. Pieniądze uciekały między palcami. Ale nie wyrzuci jej na bruk.

Nie wymyślił nic lepszego, niż uciec na weekend do rodzinnego miasta, by odpocząć, przemyśleć sprawę, mając nadzieję, iż Lila sama zrozumie i wyjdzie. Kupił mamie prezenty i z dworca zadzwonił do Lili, mówiąc, iż wyjechał do domu, nie wie, kiedy wróci.

– A co ze mną? – przeciągnęła obrażona.

Dawid wyobraził ją sobie, jak siedzi w pozy pełnej gracji na kanapie, wyciągając długie nogi, w krótkim szlafroku. Ale obrazek nie podniecał go jak kiedyś.

– Rób, co chcesz – rzekł i rozłączył się.

Całą drogę myślał, jak przyjedzie, nacisnie dzwonek, usłyszy cichy brzęk, potem kroki. Mama otworzy i aż krzyknie z radości, wyciągnie ręce, by go przytulić…

Było mu trochę wstyd, iż tak rzadko dzwonił, nie odwiedzał. Mama miała prawo być zła. Ojciec zmarł, gdy Dawid miał piętnaście lat. Matka jeszcze młoda, mogła ułożyć sobie życie. A jeżeli rzeczywiście? Przyjedzie, a przy stole siedzi nowy mąż mamy… Odganiał te myDawid spojrzał na nią przez chwilę w milczeniu, po czym wyciągnął rękę i delikatnie otarł łzę, która spłynęła po jej policzku, a ona po raz pierwszy od lat poczuła, iż może mu zaufać.

Idź do oryginalnego materiału