Przepraszam za długi czas oczekiwania…

polregion.pl 1 dzień temu

Przepraszam, iż tak długo…

Marcin dawno nie był w domu. Pierwsze dwa lata, gdy studiował w innym mieście, jeszcze przyjeżdżał na wakacje. Matka oczywiście karmiła go na umór, gotując wszystkie jego ulubione dania. Po dwóch, trzech dniach objadania się zaczynał się nudzić. Znajomi rozjechali się po świecie, nie było co robić.

Małe miasteczko znał na wylot — każdy zakątek, każde drzewo. Wystarczyło kilka godzin, by je obejść. Po tygodniu wylegiwania się i nudy zaczynał już myśleć o powrocie.

Matka prosiła, by został jeszcze choć tydzień, ale Marcin wymyślał nieistniejące sprawy i z lekkim sercem pakował walizki. Wielkie miasto go wabiło. Tam nie groziła nuda, tam było życie. Odnalazł się, miał już nowych przyjaciół. A tu? Tylko tęsknota i pustka, aż zęby bolały.

Na trzecim roku zaczął pracować w barze szybkiej obsługi. Pracował wieczorami, akurat wtedy, gdy przychodziła młodzież. Takie życie mu się podobało. I trochę grosza zawsze się przydało — ze stypendium ledwo się wyżyło. Dumny, odmówił pomocy od matki. Mama dzwoniła, prosiła, by choć na święta przyjechał. Obiecywał, choć w barze zaczynał się wtedy największy ruch.

Święta minęły, zaczęły się zajęcia. Wyjazd do domu odłożył na letnie wakacje. Ale gdy nadeszło lato, przeszedł na pełny etat. Życie w wielkim mieście płynęło wartko, czas uciekał niezauważony. Aż pewnego dnia trzymał już dyplom w ręku. Świętowali z rocznikiem kilka dni — kto wie, kiedy znów się spotkają?

A potem kolega zaproponował wyjazd do pracy w Grecji.

— Jedź ze mną. Idealnie się nadajesz. Tylko decyzja musi być teraz. Trzeba zdążyć z dokumentami. Gość, z którym miałem jechać, nagle się wycofał. Dziewczyna zaszła w ciążę, postanowił się ożenić. Więc decyduj się, nie pożałujesz. Kontrakt na rok. Angielski trochę znasz. Grecki poduczysz się na miejscu.

— Dopóki młodzi, zobaczmy świat. Później praca, ślub, dzieci — wyjazdy raz na trzy lata na tydzień. Tańcz, póki możesz, chłopcze — zaśpiewał fałszywie kolega.

Marcin się zgodził. Zaczęły się dni szaleńczego biegania po lekarzach za zaświadczeniami, załatwiania dokumentów. Tuż przed wyjazdem zadzwonił do matki. Z poczuciem winy obiecał, iż wróci za rok i na pewno przyjedzie.

— Jak to, synku? Na cały rok?! Choć na jeden dzień przyjedź. Już zapominam, jak wyglądasz — błagała mama.

— Wybacz. Jutro wylatuję, bilety mam. Nie mogę zawieźć firmy i kolegi. No już, mamo, kocham, będę dzwonił…

W Grecji mieszkali przy hotelu, tam też jadali. Kto chciał, wynajmował mieszkanie. Pieniądze oszczędzali, nie wydawali na głupstwa. Robili tam wszystko — od sprzątania po animację. Nie było czasu w rozrywki, za każde przewinienie kara. Ale Marcinowi się podobało.

Wrócił dopiero po trzech latach. Od razu wziął mieszkanie na kredyt, znalazł pracę. Do matki dzwonił, ale w biegu. Obiecywał przyjechać, jak tylko ogarnie sprawy. Ale jedne sprawy zastępowały drugie.

W weekend z kumplem poszli się zabawić do klubu. Pili, tańczyli, śmiali się. Obudził się w łóżku z dziewczyną. Czy ładna? Trudno było stwierdzić — na twarz spadł jej kosmyk ciemnych włosów. Nie odgarnął, by jej nie obudzić. Marcin nie pamiętał ani jej imienia, ani jak się tu znalazła.

Ostrożnie wysunął się spod kołdry i poszedł do kuchni. Wypił wodę prosto z kranu, potem wziął prysznic. Długo stał pod strumieniem, zastanawiając się, jak grzecznie ją wyprowadzić.

Gdy wyszedł z łazienki, roznosząc wokół zapach żelu pod prysznic, już niemal trzeźwy, dziewczyna krzątała się po kuchni. Na szczęście była ładna. Miała na sobie tylko jego koszulę, odsłaniającą zgrabne nogi. Wyglądała tak oszałamiająco, iż Marcin zapomniał o wyprowadzce. W powietrzu unosi się zapach kawy, na talerzu leżały cienkie plasterki sera.

— Przepraszam, ale w lodówce nic więcej nie było — uśmiechnęła się.

Po kawie wrócili do łóżka…

Dziewczynę nazywała się Daria. Marcin wątpił, czy to prawdziwe imię, ale nie pytał. Co za różnica? Ważne, iż była bez zahamowań i konwenansów. Daria została u niego miesiąc.

Lubiła ją, pociągała go fizycznie. Czego więcej młody facet potrzebuje? Było z nią lekko i wesoło. Gotować nie potrafiła i nie lubiła. Zamawiali jedzenie na wynos lub chodzili do knajp.

Przez ten miesiąc Marcin ani razu się nie wyspał. Daria nigdzie nie pracowała. Mówiła, iż „szuka siebie”. On wychodził do pracy, a ona jeszcze spała. Wieczorem ciągnęła go znowu do klubu, gdzie pili do późna.

Narastało zmęczenie, irytacja. Marcin rozumiał, iż taki styl życia mu szkodzi. Szef patrzył na niego podejrzliwie. I nie miał złudzeń co do Darii — żyła kosztem chłopaków, którzy płacili za jej urodę. TrzebW końcu zrozumiał, iż prawdziwe szczęście czeka na niego w domu, przy rodzinie, którą przez tyle lat ignorował.

Idź do oryginalnego materiału