Przełom, który odmienił moje życie

newsempire24.com 3 dni temu

— Weronika, co ty wyprawiasz?! —? głos Mikołaja Kowalskiego huczał po mieszkaniu. —? Gdzie to ty się wybierasz w takim stanie?!

— Do teatru, jeżeli pozwolisz! —? Weronika poprawiła przed lustrem nową bluzkę z wyprzedaży. —? Z Bronką się umówiłyśmy, od dawna chciałyśmy zobaczyć ten spektakl.

— Jaki znów teatr?! Masz w domu roboty po czubek głowy! Naczynia niepozmywane, moje koszule niepopraszone! A ona w te pędy do teatru! —? Mikołaj chwycił żonę za rękę, przyciągnął do siebie. —? Natychmiast się przebierz i zajmij gospodarstwem!

Weronika szarpnęła się, uwolniła, ale na nadgarstku pozostał czerwony ślad od jego palców.

— Mikołaju, przecież wczoraj o tym gadaliśmy! Cały dzień przesiedziałam w domu, wszystko ogarnęłam. Jeden wieczór chcę dla siebie, o co tyle hałasu?

— Dla siebie?! —? prychnął pogardliwie. —? A kto cię żywi, odziewa? Kto daje dach nad głową? Ja, między nami mówiąc, po robocie przyszedłem, chcę zjeść porządnie, a nie twoje kanapki przeżuwać!

Weronika w milczeniu przeszła do kuchni, zaczęła wyjmować z lodówki produkty. Ręce się trzęsły, w środku wszystko zwinęło się w ciasny kłębek. Jeszcze rano tak się cieszyła na ten wieczór, choćby fryzurę zrobiła, buty wypastowała. A teraz…

— No właśnie! —? mruknął z zadowoleniem Mikołaj, włączając telewizor głośniej. —? I żeby szybciej! Głodny jestem jak wilk!

Gdy patelnia się rozgrzewała, Weronika zerkała ukradkiem przez okno. Na podwórku kobieta w jej wieku wyprowadzała pieska, śmiała się, rozmawiając przez telefon. Jakże szczęśliwa się wydawała, ta obca! Wolna, lekka…

— Weronika! Ty tam nie śpisz przypadkiem?! —? warknął z pokoju mąż.

— Robię już, robię! —? odkrzyknęła, gorączkowo przewracając kotlety.

Mikołaj pojawił się w progu kuchni, oparł się o framugę.

— Słuchaj, a jutro wieczorem przychodzi do mnie Ziutek Buczkowski, będziemy ustalać interesy. Żadnych twoich koleżanek, siedzisz cicho, herbatę podasz, jeżeli poprosimy.

— Ale jutro jest sobota —? rzekła nieśmiało Weronika. —? My z dziewczynami chciałyśmy do kawiarni…

— Jakie znów dziewczyny? Masz czterdzieści trzy lata, Weronika, opamiętaj się! Już najwyższy czas głową pomyśleć. Dom, rodzina —? to twoje miejsce. A nie te głupoty z koleżankami i kawą.

Weronika postawiła przed nim talerz, usiadła naprzeciw. Jeść nie chciało się wcale, w gardle stał kołek.

— Mikołaju, a dlaczego ty tak ze mną? Dawniej przecież nie byłeś taki… Chodziliśmy razem do teatru, do kina, kwiaty mi wręczałeś…

— Dawniej! —? machnął ręką. —? Dawniej byłaś młodsza, ładniejsza. A teraz co z ciebie zostało? Przytyłaś, postarzałaś, ubierasz się jak babska z targu. Wstyd mi z tobą na ludzi pokazać!

Słowa bolały bardziej niż ciosy. Weronika wstała, zaczęła sprzątać ze stołu. Łzy cisnęły się do gardła, ale się powstrzymała. Nie chciała dać mu kolejnego powodu do upokorzeń.

— Tylko nie becz! —? skrzywił się Mikołaj. —? Nie znoszę tych kobiecych chlipów. Lepiej zastanów się, jak się doprowadzić do porządku. Może na siłownię się zapiszesz, dietę zastosujesz. Bo zupełnie się zaniedbałaś.

Gdy wyszedł oglądać telewizję, Weronika wyciągnęła telefon, napisała do Bronki: «Nie wyjdzie dziś, wybacz. Przekładamy».

Odpowiedź przyszła jak strzał: «Wera, co się znów stało? To już trzeci raz w tym miesiącu! Tak nie można!»

«Wszystko gra, po prostu sprawy niecierpiące zwłoki» —? nabrała Weronika i zaraz skasowała wiadomość. Napisała krócej: «Wszystko okej».

Ale Bronka nie dawała za wygraną: «Przyjeżdżaj do mnie natychmiast. Mówię poważnie».

«Nie mogę, Mikołaj w domu».

«Weronika, przyjaciółkami jesteśmy już dwadzieścia lat. Widzę, co się z tobą dzieje. Dość tego znoszenia!»

Weronika schowała telefon do szuflady, pod stos papierów. Bronka nie rozumie, ona rozwiedziona, żyje sama, łatwo jej radzić. A co z domem, z kredytem, który razem z Mikołajem spłacają? Gdzie pójdzie, co będzie robić?

Następnego dnia, gdy mąż poszedł do pracy, Weronika postanowiła odwiedzić swoją ciocię Klarę. Siedemdziesięcioletnia kobieta przywitała ją z otwartymi ramionami.

— Weroniu! Jakaż ty jesteś śliczna! —? ciocia Klara mocno przytuliła siostrzenicę. —? Wchodź, wchodź,
A w niedzielny poranek, zamiast biec do prania, Weronika wyciągnęła stary album ze zdjęciami, nalala sobie drugą kawkę z pianką i uśmiechnęła się do wspomnienia tamtej młodej, nieznającej granic dziewczyny, która wreszcie odnalazła drogę do domu – właśnie teraz, wcale nie będąc sama.

Idź do oryginalnego materiału