Przełom, który ocalił moje życie

twojacena.pl 3 godzin temu

15 maja 2023
Dziś znów usłyszałem jego krzyk: Wiesława, cóż ty wyprawiasz?! Marek zagrzmiał, wchodząc do pokoju. W coś się ubłaźniła i dokąd?! Stałam przed lustrem, poprawiając nową bluzkę z wyprzedaży. Do teatru z Grażyną idziemy, dawno planowałyśmy Przerwał mi: Jaki teatr?! Garnki niepozmywane, a moje koszule nieuprasowane! Chwycił mnie za nadgarstek, zostawiając czerwony ślad. Wszystko wczoraj zrobiłam, Marku. Jeden wieczór dla siebie to tak dużo? Parsknął: Dla siebie? To ja ci dach nad głową daję! Przyszedłem głodny jak wilk, a ty mi kanapki? Drżącymi rękami wyjmowałam produkty z lodówki. Za oknem sąsiadka spacerowała z psem, śmiejąc się do telefonu taka wolna, taka lekka

Wiesiu! Zasnęłaś?! warknął z salonu. Już smażę! odkrzyknęłam, przewracając kotlety. Stanął w progu: Jutro Kowalski wpadnie na wieczór. Żadnych twoich koleżanek, cicho siedzisz i herbatę podasz. Ale jutro sobota, z dziewczynami do kawiarni Jakie kawiarnie? Czterdzieści trzy wiosny masz, Wiesiu! Dom, rodzina twoje miejsce! Postawiłam talerz przed nim; w gardle stała mi kula. Czemu tak ze mną, Marku? Dawniej teatry, kwiaty Machnął ręką: Dawniej młodziutka byłaś. Teraz? Ot, babka z targowiska! Słowa bolały jak raz. Sprzątałam ze stołu, tłumiąc łzy.

Nazajutrz odwiedziłem ciotkę Wandę. Wiesiu złota, jakże zmizerniałaś!, objęła mnie mocno. W domu dobrze? Kiwnęłam: Marek pracuje, dba Nie daj się poniewierać, córeczko, westchnęła. Mąż dwojga dzieci Wojtek nigdy mnie nie upokorzył! W drodze powrotnej wzięłam do ręki książkę w księgarni odłożyłam. Nie lubi, gdy czytam.

Wieczorem Kowalski chlapał wódkę z Markiem. Żona twój skarb, kolego! Moja to by nas połajła, ryknął tamten. Marek zadowolony: Granice od początku pokazałem! Słowa paliły jak ogień. Gdy wyszli, pogładził mnie po włosach: Widzisz? Chwalił cię. Dobrze cię prowadzę. Prowadzisz? Jak cielę na postronku? zapytałam cicho. Kochasz mnie w ogóle? Zmieszał się: A po co te dziecinady? Byt, obowiązki prawdziwa miłość!

Nocą nie spałem. Rankiem Marek znów krzyczał: Kawa rozbełtana! Białą koszulę podaj! W praniu, weź niebieską Ja wiem, co mi pasuje! Wysuszyć i basta! Suszyłam koszulę suszarką myśląc o słowach ciotki. W pracy Agnieszka spytała: Coś blada? Dawniej tryskałaś energią! W łaziennym lustrze widziałam zmęczoną twarz czy aż tak straszną? Wiesiu! Obiad!, ryczał z kuchni. Jego spojrzenie w lustrze było jak u bitego psa.

Przy kolacji mlasnął: Mięso suche, sałata bez soli! Wygląd jak konającego kreta! Głos mi zadrżał: Przecież się staram. Gdyby nie ja, w rynsztoku byś spała! Któż by cię taką chciał?, rzucił w końcu. Wtedy coś we mnie pękło. Dosyć. Nie jestem zwierzęciem. On osłupiał. Tak mówisz do mnie?! A ty do mnie?!, powiedziałam twardo. Dziesięć lat znosiłam koniec! Chwycił mnie za ramię: Puść, syknęłam. Albo odejdę. Na zawsze! Odsunął się drwiąco: Gdzie? Do Grażyny? Do ciotki? Ile oni tylejesz? Nie twój problem. Pakowanie trwało chwilę, serce waląc jak młotem, ale w środku cisza. Co ty robisz?!, wpadł do sypialni. Żyję. Sobą. Życiem?! Nigdy żyć nie umiałaś! Miotłą się bałaś potrząsnąć!, ryczał. Bałam się. Już nie, rzekłam zamykając torbę. Stój, Wiesiu!, głos mu zadrżał. Porozmawiajmy Przyjdę po resztę jutro. W progu spojrzałam na niego taki mały nagle. Nie rób głupstw. Kocham cię!. Nie kochasz. Przeżuwasz, odparłam spokojnie. Żona ci przecież jestem!. Byłam. Od dziś kimś będę.

Na zewnątrz pachniało kwitnące jabłonką. Wyciągnąłem telefon: Grażyno? Mogę przyjść? Na stałe.

Po pół godzinie piłem w jej kuchni herbatę opowiadając wszystko. Chwała Bogu! Wreszcie!, klasnęła w dłonie. Pierwsze tygodnie były trudne. Marek błagał, groził, przysyłał goździki pod drzwi. Wątpliwości gryzły jak szczury może się zmienił? Wspominałem jednak: Toleruję cię. Wynająłem małe mieszkanko. Kupiłam białe meble, kwiaty, książki. Zapisałem się na siłownię i angielski.

Ciotka Wanda spytała przy serniku: Nie żałujesz?. Strach bywa. Żalu zero. Rozkwitasz, kochanie!, uścisnęła mnie.

W pracy objąłem nowy projekt nadzorujący kontakty zagran

Idź do oryginalnego materiału