Przede wszystkim ma imponować zasięgiem większym od zasilanych prądem SUV-ów. Dłuższe podróże za kierownicą zasilanych prądem aut na przykładzie ID.7 mają być łatwiejsze, co nie oznacza, iż po ostatniej przejażdżce po Polsce zostałem ich fanem…
Dane techniczne to jedno, a rzeczywistość drugie. Zwłaszcza w kontekście elektrycznych samochodów to żaden odkrywczy wniosek, bo powszechnie wiadomo, iż przedstawiany w katalogach czy reklamach zasięg samochodów nijak ma się do drogowych realiów. Dlatego szanuję Volkswagena, który w ramach polskiej premiery najnowszego modelu ID.7 Tourer postanowił rzucić swoje elektryczne rodzinne kombi na głęboką wodę. Oczywiście, jak na zasilane prądem auto… Chodziło o przejażdżkę z Warszawy do Gdańska (ok. 340 km). Niemal cała trasa prowadziła ekspresową drogą, więc sprawy również powinny potoczyć się ekspresowo. I bezstresowo. Podczas odprawy przed podróżą, gdzie wysłuchiwałem krótkiego wykładu o możliwościach nowości z Wolfsburga, dowiedziałem się, iż wariant Pro S, więc ze zwiększoną do 86 kWh baterią (pojemność netto), jest w stanie, wedle danych WLTP, przejechać choćby 690 km bez przystanku. Niedługo później wsiadłem za kierownicę właśnie wersji Pro S. W jej szczegółowej specyfikacji wyczytałem o potencjalnych 636 km zasięgu. Natomiast komputer pokładowy w pełni naładowanego auta deklarował, iż prąd będę musiał uzupełnić dopiero za 600 km. Wszystkie te liczby przedstawiały się naprawdę imponująco, wręcz bezkonkurencyjnie w stosunku do wszystkich elektryków, jakimi miałem do tej pory okazję jeździć.