Przed ślubem siedzieliśmy z Maćkiem i zaczęłam mu opowiadać, ile kosztuje moja codzienna pielęgnacja i utrzymanie wyglądu. Podałam mu konkretne kwoty, które wydaję co miesiąc na kosmetyki, fryzjera, manicure, pedicure. Jego mina była bezcenna – aż poszedł do łazienki, żeby przyjrzeć się moim buteleczkom i słoiczkam, a potem sprawdzał w internecie ceny zabiegów kosmetycznych. W końcu stwierdził, iż to fanaberia i iż spokojnie mogę obejść się taniej. Wtedy zrozumiałam: taki facet nie jest mi potrzebny

przytulnosc.pl 3 dni temu

Do swoich 28 lat osiągnęłam już naprawdę sporo. Skończyłam studia, znalazłam dobrą pracę, zrobiłam karierę. Kupiłam przestronne mieszkanie – za własne pieniądze, bez żadnych kredytów ani pomocy rodziny. Urządziłam je po swojemu, kupiłam auto, odkładałam na przyszłość – na dzieci, na większe inwestycje.

Rodzina była ze mnie dumna, ale coraz częściej słyszałam: „Marzena, to już czas. Czas wyjść za mąż, mieć dzieci.” choćby mama, gdy poznała Maćka, mówiła mi na ucho:
– Ten chłopak wydaje się porządny, odpowiedzialny. Wyjdź za niego, zanim będzie za późno. Nam z tatą marzą się wnuki, póki jeszcze mamy siłę bawić się z nimi.

Sama też myślałam, iż z Maćkiem może się udać. Wcześniej bywało różnie – spotykałam się z różnymi facetami, ale żaden nie był „ten”. To nie tak, iż wybrzydzałam. Po prostu nie chciałam spędzić życia z kimś, kto w wieku 30 lat mieszka z mamą i ma w głowie tylko weekendowe piwko z kolegami. Byli też tacy, którzy przy pierwszej okazji pytali mnie, ile zarabiam…

Maćka poznałam na konferencji branżowej. Był kierownikiem działu w naszej firmie. Wpadliśmy sobie w oko, a potem przydzielono nas do wspólnego projektu. Po zakończeniu współpracy zaczęliśmy się spotykać. Był inteligentny, oczytany, miał dobre maniery – przesuwał mi krzesło w restauracji, otwierał drzwi w aucie, potrafił rozmawiać o sztuce. Imponował mi. Finansowo staliśmy podobnie – miał swoje mieszkanie, auto, wszystko osiągnął sam. Jego rodzice mieszkali na wsi, więc nic mu nie dali „w spadku”.

Mówił mi:
– Uwielbiam to, jak dbasz o siebie. Twoje włosy zawsze idealnie ułożone, stylizacja bez zarzutu. Widać w tobie klasę.

A ja rzeczywiście dbałam o siebie. Wydawałam dużo na dobre kosmetyki, fryzjera, manicure, pedicure, zabiegi pielęgnacyjne. Kobiety zrozumieją, iż to nie są grosze.

Mama zawsze powtarzała:
– Wy dobrze robicie, iż o siebie dbacie! Za moich czasów łatałyśmy rajstopy, żeby założyć je pod spodnie. A wy? Brawo, dziewczyno! jeżeli masz możliwości – nie żałuj na siebie!

Z Maćkiem planowaliśmy ślub, zamieszkaliśmy razem w moim mieszkaniu – było większe i bliżej pracy. Do ślubu został miesiąc. Kiedyś, rozmawiając o przyszłości, zaczęliśmy żartować o imionach dla dzieci i o wspólnym budżecie. Wtedy powiedziałam mu, ile mniej więcej wydaję miesięcznie na swoje potrzeby. Nasze zarobki były zbliżone, więc uznałam, iż zrozumie.

Ale Maćka aż zatkało. Poszedł do łazienki, obejrzał moje kosmetyki, potem zaczął sprawdzać w sieci ceny manicure’u i zabiegów. Wrócił i mówi:
– To przecież fanaberie! Po co ci tyle drogich rzeczy? Da się taniej.

– Taniej? – pytam. – To mam myć się mydłem dla dzieci i smarować kremem Nivea? Jak ja wtedy będę wyglądać?

– Nie rozumiem, po co wydawać na krem kilkaset złotych. Paznokcie można obciąć i spiłować w domu. A masaże? Przecież jesteś młoda, nie masz problemów ze zdrowiem! W internecie jest pełno przepisów na tanie maseczki z jogurtu i miodu!

– Ale ja wydaję na to swoje pieniądze, sama zarabiam – próbowałam wyjaśniać.

– A jak pójdziesz na macierzyński i nie będziesz zarabiać, to wtedy JA będę musiał płacić za te fanaberie! A na to nie pozwolę. U mnie w rodzinie nie ma miejsca na takie marnotrawstwo! – wypalił.

I wtedy dotarło do mnie, iż to nie jest mężczyzna dla mnie. Bez chwili wahania spakowałam jego rzeczy i powiedziałam:
– Powodzenia w życiu, Maćku.

Jeszcze ani złotówki na mnie nie wydał, a już przeżywał, iż w przyszłości będzie musiał „finansować moje kaprysy”.

Idź do oryginalnego materiału