Handel z MERCOSUR tak, ale na równych prawach
Ostatnie w 2025 roku protesty rolników z dawnego województwa leszczyńskiego podzielone zostały na dwie główne lokalizacje: na węźle Lasocice przy drodze ekspresowej S5 koło Leszna oraz w Jerce w gminie Krzywiń w powiecie kościańskim.
We wtorkowe przedpołudnie na S5 udali się głównie gospodarze z powiatu leszczyńskiego, a także gostyńskiego, natomiast w Jerce przy drodze wojewódzkiej numer 308 pojawili się hodowcy i producenci z okolicznych gospodarsw oraz powiatu śremskiego.
Tamtejszą "odnogę" protestów przygotowało krzywińskie Stowarzyszenie "Kłos" zajmujące się reprezentowanie interesów lokalnych rolników, które podczas protestu promowało m.in. sprzedaż bezpośrednią rolniczych produktów z pominięciem pośredników.
- Dzisiaj jednoczymy się z rolnikami z całej Polski, z całej Unii Europejskiej przeciwko umowie z MERCOSUR. Nie mamy nic przeciwko handlowi, ale musi on być prowadzony na równych warunkach, a w proponowanej strefie wolnego handlu z krajami Ameryki Południowej próżno szukać tego równouprawnienia - twierdzi wspólorganizujący protest Marcin Stężycki.
DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU POD ZDJĘCIEM - KLIKNIJ, żeby PRZECZYTAĆ
https://gostynska.pl/rolnictwo/rolnicy-szykuja-strajk-na-s5-czy-hodowcy-i-producenci-zablokuja-drogi-w-ostatnich-dniach-2026-roku/ONs0sNEvgMbJoOQvG52kW UE wyśrubowane kontrole, jakość na najwyższym poziomie i dbanie o dobrostan zwierząt, tam - "wolnaamerykanka"
Co budzi największy sprzecie naszych producentów żywności?
- Przede wszystkim chodzi o normy jakościowe. Nasi rolnicy produkują naprawdę w wysokich standardach jakościowych, a kraje MERCOSUR niekoniecznie. Przykład pierwszy z brzegu: GMO [żywność modyfikowana genetycznie - przyp. red], która w Unii Europejskiej jest traktowana bardzo restrykcyjnie, tam w tym względzie panuje "wolnaamerykanka". To samo tyczy się stosowania pestycydów czy antybiotyków. Kolejne rzecz: u nas gospodarstwa rodzinne produkują bardzo dobrą jakościowo żywność z uwzględnieniem dobrostanu zwierząt, czyli czegoś, o czym w Argentynie czy Paragwaju choćby nie słyszeli. My dbamy o zwierzęta, a wszystko odbywa się przy "wyśrubowanych" kontrolach służb weterynaryjnych - wylicza członek Stowarzyszenia "Kłos".
Nierównopurawnienie w wymianie handlowej - zdaniem naszych hodowców i producentów rolnych - będzie skutkowało tylko jednym: upadkiem polskich gospodarstw, w szerszej perspektywie także zubożeniem branży w całej Unii Europejskiej i napływem gorszej jakościowo żywności z państw Ameryki Południowej.
- Ja przykładowo produkuję wołowinę i przy cztery - pięć razy wyższych kosztach produkcji nie mam szans konkurować z wołowiną z MERCOSUR, gdzie w każdym lepszym sklepie rolnik może kupić antybiotyk i w ten sposób zapewnić wzrost bydła. Inna sprawa: ile ta argentyńska wołowina będzie do nas płynęła: 30- 45 dni? Po takim czasie to już tylko "z wąsami" do na dotrze - tłumaczy jeden z rolników z okolicy Czempinia.
W podobnym tonie wypowiada się pan Jarek z Bielewa.
- Czy chcielibyście państwa cofnąć się z pensjami dwadzieścia lat wstecz przy obecnych cenach? Bo my tak mamy, skoro świnia kosztuje cztery złote za kilogram, a słychać zapowiedzi, iż ma jeszcze stanieć. To teraz niech ktoś weźmie te 400 złotych, które ja dostaną za wieprzka i idzie do sklepru coś kupić. Ile włoży do koszyka, jak zwykła kaszanka, która jest traktowana jako produkt odpadowy kosztuje w granicach 25-26 zł. Z roku na roku dokłada nam się obwarowań w zakresie warunkow sanitarnych czy wycofuje na potęgę środki ochrony roślin, bo są szkodliwe dla zdrowia, a mamy przyjmować żwynośc z krajów, które są na poziome chemizacji sprzed 30 lat? To proszę mi powiedzieć, gdzie tutaj jest rówouprawnienie i dbałość o zdrowie nasze i naszych dzieci? - pyta miejscowy rolnik.
DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU POD MATERIAŁEM FILMOWYM
Przekonywać konsumentów do kupowania w polskich sklepach i zmiana mentalności "miastowych"
Podczas protestu pojawiły się postulaty, aby przekonywać konsumenta do zakupów polskiej żywności w polskich sklepach, ale także zmiany świadomości dotyczącej "naszego rolnika".
- Ludzie nie zrozumieją, iż my nie obracamy milionami złotych, które zwczajnie leżą sobie "na kupce" i kiedy nam się tylko zachce idziemy i kupujemy Fendta, Classa czy John Deere. W rzeczywistości choćby właścicielami większości ciągników, które dzisiaj tutaj stoją są banki. A żeby na nie zarobić musimy nierzadko pracować dwadzieści cztery godziny na dobę w branży, która z roku na rok staje się coraz bardziej nieopłacalna - mówił Mateusz Zieliński, wspóorganizatorów protestów.
Jak podawali członkowie Stowarzyszenia "Kłos" podpisanie umowy o wolnym handlu między Unią Europejską a MERCOSUR może doprowadzi do zalania europejskiego rynku tanią żywnością.
- Według wyliczeń organizacji rolniczych na nasz rynek może trafić nawet: 90 000 ton wołowiny, 180 000 ton drobiu, 3,4 miliona ton kukurydzy czy 8,2 miliona hektolitrów biopaliw. Co jest najśmieszniejsze w tym wszystkim - nas się goni za "Zielony Ład", natomiast zwiększanie skali produkcji w krajach Ameryki Południowej odbywa się kosztem redukcji powierzchni lasów tropikalnych. Dziwnym trafem tam nikomu to nie przeszkadza,a gdybyśmy my tutaj chcieli wyciąć choćby hektar lasu pod uprawę, to powiedzcie, kto by nam się na to zgodził, no kto? - podkreśla aktywista rolniczy.
To jest protest ostrzegawczy...
Rolnicy mają nadzieję, iż ich solidarne protesty w całej Polsce, ale także i Europie skłonią władze Unii Europejskiej do zmiany decyzji w sprawie podpisania unowy o wolnym handlu z krajami MERCORUS. Gdydy tak się jednak nie stało, nie wykluczają zastosowania drastyczniejszych środków protestacyjnych, łącznie z ponownym blokowaniem dróg.
- Nasza przyszłość decyduje się teraz. Bo jak ktoś zlikwiduje swoje gospodarstwo, to on już do produkcji rolnej nigdy nie wróci. Nie wróci, gdy MERCOSUR się "odmyślą" i stwierdzą, iż "teraz to my wam podniesiemy ceny, skoro u was rolnictwa już nie ma" - mówią z goryczą nasi hodowcy i producenci rolni.









