Proszę, niech pan nie je tego tortu, szepnęła mała żebraczka, jej oczy wypełnione strachem. Wsypała coś do środka Widziałam. Ostrzeżenie zawisło w powietrzu.
Guillaume Martin wyglądał na człowieka sukcesu. Nienagannie ubrany w dopasowany garnitur, z nonszalancją poprawił włoskie mankiety. W wieku 42 lat był uosobieniem self-made mana szanowanego w kręgach biznesowych i podziwianego za działalność charytatywną. Ale tego wieczoru nic z tego nie miało znaczenia.
Ten wieczór był wyjątkowy. Zamierzał oświadczyć się ukochanej.
Idąc wybrukowaną ścieżką do restauracji z gwiazdką Michelin, w myślach powtarzał idealny scenariusz. Nagle mała dłoń delikatnie chwyciła rękaw jego płaszcza. Odwrócił się i ujrzał ją.
Dziewczynkę. Miała może sześć lat. W podartym ubraniu, zniszczonych butach, twarz pokryta pyłem. Wzrok opuszczony, jakby przepraszała za swoje istnienie.
Proszę pana wyszeptała cicho.
Guillaume natychmiast ją rozpoznał. Widział ją tydzień temu przy parku Monceau i dał jej kilka monet.
Jak masz na imię? zapytał łagodnie.
Léa odparła ledwo słyszalnie.
Uważaj na siebie, Léa powiedział, a ona skinęła głową.
Ale zanim odeszła, jej wzrok pobiegł w kierunku restauracji jakby ciężka tajemnica przykuwała ją do miejsca.
W środku Claire czekała na niego, lśniąc elegancją. W wieku 35 lat była uosobieniem wdzięku: subtelny makijaż, jedwabna suknia migocząca w świetle świec, uśmiech, który topił serca. Lekko pocałowała Guillaumea w policzek.
Spóźniłeś się zażartowała, iskra w jej oczach.
Kolacja była magiczna śmiech, spojrzenia, wytrawne wino, doskonałe chwile. Potem podano deser: gęste czekoladowe mus, ozdobione jadalnym złotem.
Claire na chwilę wstała od stołu.
I wtedy rzeczywistość rozpadła się.
Drobna postać przemknęła między stolikami, wywołując zamieszanie. To była Léa.
Zadyszana, zatrzymała się przy stole Guillaumea.
Proszę pana nie jedz tego tortu powiedziała drżącym, ale stanowczym głosem. Widziałam ona coś do niego wsypała. Widziałam przez okno.
Dreszcz przebiegł mu po plecach.
O czym mówisz? spytał, próbując ukryć szok.
Przysięgam nalewała coś do niego. Proszę, niech pan mi wierzy.
Zanim zdążył odpowiedzieć, Léa zniknęła w nocGuillaume, wstrząśnięty, odsunął talerz z deserem i wpatrywał się w drzwi, przez które zniknęła Léa, rozumiejąc, iż jej ostrzeżenie ocaliło mu życie.