Ian Bell to postać w świecie gier wyścigowych dobrze znana. Twórca legendarnego Project Cars 2, a także okropnego Project Cars 3 i kilku innych tytułów, jak NFS Shift, Test Drive. Po miesiącach agresywnego marketingu na półkach wylądowało Project Motor Racing.
Hype towarzyszący premierze był ogromny. W kampanię zaangażowano m.in. Bena Collinsa, szerzej znanego jako „Stig”, oraz Mishę Charoudina – YouTubera i stałego bywalca Nordschleife. Obietnice obejmowały rozbudowaną karierę, darmowy i zaawansowany tryb online, a także zupełnie nową jakość fizyki jazdy. Jednak choćby pomijając medialną otoczkę, spodziewałem się co najmniej solidnej dawki ścigania.
Zawartość wygląda świetnie… na papierze
Project Motor Racing oferuje interesujący zestaw torów i pojazdów. Spa, Monza, Zolder, Sebring, Nürburgring – każdy fan motorsportu zna je jak własną kieszeń. I choć część z nich nie występuje pod oficjalnymi nazwami (jak „Brianza” zamiast Monzy), trudno uznać to za problem. Zestaw klas pojazdów również robi wrażenie. Mamy popularne GT3, prototypy, a także całą masę starszych, często kultowych maszyn. GT1 z Mercedesem-Benz CLK-LM, Group 3 i Mazda 787B, Dodge Viper, MX-5 – lista jest imponująca, a ja naprawdę nie miałem zamiaru wybrzydzać.
Kariera z ciekawym pomysłem
Tryb single player kusi świeżym podejściem. Wcielamy się oczywiście w kierowcę, ale z pewnym twistem – sami decydujemy o modelu finansowania naszej kariery. Możemy otrzymywać stałą wypłatę, pokrywać lub pomijać koszty napraw, a także ustalać, za co adekwatnie zarabiamy: za występ, za wygraną, za bezbłędną jazdę. Startowy budżet wpływa na wybór samochodu. Im taniej, tym wolniej – prosta zasada, która działa zaskakująco dobrze. Można postawić na własny styl i nie czuć się do niczego zmuszonym.

AI – szybkie, ale ślepe
Tryb kariery wymaga solidnego AI. Niestety, w PMR komputerowi przeciwnicy mają jeden podstawowy problem – nie widzą naszego samochodu. Kompletnie. Niszczy to immersję i sens rywalizacji. Na domiar złego uderzenia powodują losowy poziom uszkodzeń, a wyrzucenie za tor kończy się 2-sekundową karą, choćby gdy nie mamy w tym winy. Konkurenci mają też nienaturalnie dobrą trakcję, szczególnie na wyjściach z zakrętów. Jakby tego było mało, klasycznie blokują się na starcie. Technologia pełnej fizyki dla wszystkich aut zawsze miała ograniczenia – ale naprawdę można to zrobić lepiej.
Multiplayer – wisienka, która spadła z tortu
Na papierze tryb multiplayer zapowiadał się znakomicie. Licencje, rozgrywki podzielone na klasy, różne serie i śledzenie postępów kierowcy – wszystko to brzmi jak spełnienie marzeń fanów simracingu. W praktyce? W dniu premiery, online… nie działa w ogóle. I adekwatnie na tym można zakończyć temat.

Brak Early Access? Odważnie, ale…
Produkcja nie pojawiła się jako Early Access. To rzadkość, szczególnie w gatunku symulatorów. Sam ten ruch należy docenić – szkoda, iż reszta nie dowozi. Po premierowych zachwytach przyszedł czas testów. I niestety okazało się, iż czasu zabrakło. Pomimo aktualizacji startowej, większość elementów nie działa poprawnie. Zacznijmy od grafiki. Na RTX 4070 Super, przy absolutnym minimum ustawień, gra osiąga 50–60 fps i potrafi rwać animację. Nietrudno sobie wyobrazić, co zostało z materiałów marketingowych po tak agresywnym obniżeniu detali.
Z opinii graczy wynika, iż choćby na RTX 5090 tytuł wciąż działa słabo. Tory mają ogromny pop-in obiektów, przeskoki jakości w oddali, a same ich modele często przypominają… Project Cars 2. Widać to choćby po nieaktualnych tarkach. Fizyka toru jest teoretycznie bogata: zmienne pory roku, deszcz, zabrudzenia nanoszone przez auta. Ba, ładnie ryje trawę przy wypadnięciu poza asfalt – w końcu to silnik od Farming Simulatora. Szkoda tylko, iż całość tonie w problemach technicznych.

Fizyka jazdy – i tutaj zaczynają się schody
I tu docieramy do sedna. Model jazdy w Project Motor Racing jest po prostu zły. Zacznę od dwóch fundamentalnych problemów: pedał gazu i skręcanie. Model przepustnicy działa dziwnie – wszystko poniżej maksymalnego wciśnięcia daje bardzo mało mocy. Wychodzisz z zakrętu delikatnie, dodajesz gazu do końca… auto dostaje nagłego kopa i odlatuje. Panie Jan Dzwon – co tu się wydarzyło?
Skręcanie nie jest lepsze. Tył auta niemal zawsze odkleja się przy próbie wejścia w zakręt. Da się to złapać, ale to nie jest naturalne zachowanie współczesnych samochodów wyścigowych. Problem lepiej maskują starsze konstrukcje, ale to jedynie zasłona dymna. Co gorsza, najlepszy sposób jazdy w PMR jest… identyczny jak w Project Cars 2. Wystarczy maksymalnie wykręcić kierownicę, a auto zyskuje nienaturalną rotację, zamiast popaść w podsterowność. jeżeli ktoś liczył na postęp – nie tym razem.

Dużo obietnic, mało gry
Project Motor Racing obiecywał bardzo wiele. W rzeczywistości robi niewiele, a część rzeczy nie działa wcale. Liczyłem, iż choć część zapowiedzi zostanie spełniona, szczególnie iż konsolowcy od lat czekają na solidny symulator. Tymczasem otrzymaliśmy tytuł, który jest niedokończony, słaby technicznie i przeciętny tam, gdzie działa. Pozostaje mieć nadzieję, iż kolejne miesiące przyniosą znaczące poprawki. Chociaż widząc, iż już na premierę pojawiły się dwa płatne DLC, ciężko nie podrapać się po głowie. Na dziś jest to gra, do której trzeba podchodzić z ogromną ostrożnością.





![Interaktywna lekcja historii z hologramami w Smykowie [wideo, zdjęcia]](https://tkn24.pl/wp-content/uploads/2025/12/Interaktywna-lekcja-historii-z-hologramami-w-Smykowie-02.jpg)





