Prezent na rocznicę, który przewrócił moje życie do góry nogami
Kasia przyglądała się swojemu odbiciu w lustrze. Tego dnia wyglądała wyjątkowo pięknie: starannie ułożone włosy, perfekcyjny makijaż, subtelna biżuteria dobrana z klasą. Nie mogło być inaczej – dziś ona i Marek obchodzili rocznicę ślubu.
Impreza szła pełną parą. Goście podchodzili do pary, składali życzenia, wręczali prezenty, w tle rozbrzmiewała muzyka i śmiech. Kasia uśmiechała się, ale gdzieś głęboko czuła dziwne przeczucie – jakby coś ważnego miało się wydarzyć.
Gdy nadszedł czas na wymianę upominków, wzięła mikrofon:
— No cóż, kochanie, nasza kolej! Mam nadzieję, iż mój prezent ci się spodoba — powiedziała, patrząc mężowi prosto w oczy.
Drzwi sali bankietowej otworzyły się szeroko, a kilku mężczyzn wniosło ogromne pudełko przykryte jaskrawą tkaniną. Marek podniósł się z krzesła, zaciekawiony, ale gdy materiał opadł, jego twarz zastygła w niemym szoku.
Kilka godzin wcześniej Kasia siedziała w sypialni i czytała wiadomość w telefonie męża. Każde słowo kłuło ją jak nóż. „Tęsknię niemożliwie… Liczę godziny do naszego spotkania” — pisała mu jego kochanka.
Ale nie to było najgorsze. Kobieta, z którą Marek ją zdradzał, była od niego starsza o dobre piętnaście lat, pulchna, daleka od ideału urody. A jednak wybierał właśnie ją.
Usłyszawszy kroki, Kasia gwałtownie usunęła wiadomość i odłożyła telefon na miejsce. Marek wszedł do pokoju, nucąc pod nosem. Był w świetnym humorze – dostał premię w pracy i już planował, jak zabierze „swoją Anię” nad morze.
Widząc przygnębienie żony, zaniepokoił się:
— Coś się stało? Jesteś jakaś dziwna.
— Wszystko w porządku — odparła spokojnie. — Myślę o naszej rocznicy. Aha, potrzebuję pieniędzy na organizację przyjęcia.
— Jasne, nie ma problemu — uśmiechnął się.
Kasia sama nie rozumiała, dlaczego tak spokojnie przyjęła tę sytuację. Wcześniej każda zdrada wywoływała u niej histerię i groźby rozwodu. Teraz milczała. W środku coś się zmieniło.
Marek wyszedł na balkon, by wysłać kolejny czuły SMS, a Kasia wróciła myślami do wszystkich razy, gdy mu wybaczała. Teściowa zawsze broniła syna:
— Faceci są jak koty – jeżeli mają w domu ciepło i wygodę, wracają. Nie rób scen, Kasiu. Jak stracisz, sama będziesz winna.
Teść dodawał swoje:
— Narzekasz bez powodu! Twój Marek to złoty chłop. Pracuje, zarabia, na dom nie żałuje. Czego jeszcze chcesz?
Ale Kasia wiedziała, iż ten „złoty chłop” zdradza ją przy każdej okazji. I iż teść sam od lat robi to samo, tylko lepiej to ukrywa.
Przypomniała sobie, jak dorastała w rodzinie, gdzie zdrada była zdradą, a rodzice uczyli ją szacunku do siebie. W rodzinie Marka mówiono: „znosisz, przeczekasz, jakoś będzie”.
Koleżanki radziły, by odeszła, póki nie jest za późno. Ale dokąd? Z trójką dzieci, bez własnych pieniędzy? Do rodziców? Tam od lat mieszkał brat z rodziną. I mimo wszystko wciąż kochała Marka – za wspólne szkolne lata, za pierwsze wyznania, za dzieci.
Może teściowa miała rację? Może Marek się wyszumi i w końcu się ustatkuje?
Ale ta wiadomość pełna czułości do innej znów zraniła ją jak nóż. Zrozumiała – czas skończyć tę mękę.
Zadzwoniła do agencji organizującej imprezy. Na spotkanie przyszedł właściciel firmy – mężczyzna o imieniu Krzysztof. Gdy Kasia, powstrzymując łzy, opowiedziała mu o swoim problemie, wysłuchał jej uważnie.
— Musisz żyć dla siebie i dzieci — powiedział cicho. — Po co znosić kogoś, kto cię nie szanuje?
I wtedy w jej głowie zrodził się plan. Plan, który postawi kropkę w tym małżeństwie.
Rocznicę zorganizowała w dużym domu za miastem. Gości było wielu: rodzina, przyjaciele, współpracownicy. choćby Ania – ta kochanka – przyszła, błyskając wulgarnym uśmiechem.
Kasia stała z boku, obserwując wszystko. Była nieskazitelna: elegancka czarna suknia, szpilki, droga biżuteria.
Gdy przyszła pora na prezenty, wzięła mikrofon:
— Kochany Marku! Dziesięć lat temu wybrałam cię na męża. W tym czasie zrozumiałam, iż idealni mężczyźni istnieją tylko w bajkach. Ale dziś chcę ci podziękować za istotną lekcję: jak NIE powinna wyglądać rodzina.
Do sali wniesiono wielki tort. Wszyscy wstrzymali oddech.
Gdy zdjęto materiał, z ciasta wyszły trzy półnagie dziewczyny: blondynka, brunetka i rudowłosa.
Marek otworzył uMarek zbladł, a Ania osunęła się na krzesło, gdy Kasia spokojnym ruchem włożyła klucze do mieszkania do kieszeni i wyszła, by już nigdy nie wrócić.