Prawdziwe wyzwania incentive managera. Druga część wywiadu z Mariuszem Siekierskim z Axe Travel.

celwpodrozy.pl 4 lat temu

Zapraszam Was na drugą część w wywiadu z Mariuszem Siekierskim, który opowiada o swojej pracy jako Incentive Manager. w tej chwili Mariusz prowadzi swoją firmę Axe Travel, a w branży turystycznej działa już 20 lat. Jak trudna i pełna wyzwań jest to praca, dowiecie się za chwilę. Przejazd przez Himalaje, porwanie w Meksyku, pomoc meksykańskiej mafii, strzelanina w Caracas czy jaja pająka złożone w nodze to tylko niektóre historie, mrożące krew w żyłach czy przyprawiające o palpitacje serca. Czasem także płyną łzy, łzy wzruszenia, a serducho samo ściska się ze szczęścia. Praca incentive Manager pełna jest wyzwań. Niewątpliwie do wykonywania takiego zawodu trzeba mieć specjalne predyspozycje, pomysłowość dobrego scenarzysty i reżysera, ryzyko we krwi i nerwy ze stali. jeżeli jeszcze nie czytaliście pierwszej części, koniecznie to nadróbcie: [Cel] Który wyjazd zapadł Ci najbardziej w pamięć, najbardziej poruszył? Mnie często poruszają same przygotowania i to, co się wydarza już po. Podczas samego wyjazdu skupiam się na tym, by wszystko się udało, po prostu odhaczam pewne rzeczy, które miały się zadziać, jak np. transfery, czy wydano jedzenie itp. jeżeli jednak miałbym odpowiedzieć na to pytanie, to ogromne wrażenie zrobił na mnie pewien wyjazd w Polsce do domu dziecka. Namówiłem firmę budowlaną na to, żeby nagrodziła ludzi, pracujących ciężko przy budowie kawałka autostrady, w trochę inny sposób niż zawsze. Od czasu do czasu firma organizowała im wyjazdy motywacyjne, jednak wyglądały one przeważnie tak samo, czyli impreza z alkoholem. Wiesz, w tej branży pracuje dużo facetów, więc odreagować w ten sposób lubią. Panie z tej firmy za to niechętnie brały w czymś takim udział. W tej sytuacji zaproponowałem nieco inną formę. Ich zadaniem było stworzenie ogrodu z zabawkami, a raczej placu zabaw dla domu dziecka. Dość długo przepychałem ten projekt, bo oni nie do końca rozumieli, o co tu chodzi. Przecież ciężko pracowali i znowu mieli jechać do pracy. Wreszcie się udało, dali się przekonać, iż dom dziecka tego potrzebuje i iż ta praca będzie miała realny wymiar. Ja oczywiście i tak potem zrobiłem jeszcze imprezę, by wzmocnić efekt. Oni faktycznie pracowali tam półtora dnia, na początku byli niezbyt zadowoleni. Dzieciaki jednak przygotowały im fantastyczny program rozrywkowy w ramach podziękowania za to wszystko. Na sam koniec prac wpadły na ten plac zabaw i były absolutnie zachwycone tym, co oni tam postawili. Dzieci zaczęły się bawić, lgnąć do tych ludzi, przytulać się, opowiadać, iż to jest niesamowite… i ci faceci nagle zaczęli płakać jak bobry. Ja tak samo, faktycznie serce mi się mega ścisnęło. Wiesz, to nie był wyjazd do Afryki, żeby kopać gdzieś tam studnię dla dzieci, gdzie każdy wie, jak ciężka i trudna jest tam sytuacja i wiadomo, iż to rusza. To była akcja tu w Polsce. Tak naprawdę jest bardzo dużo rzeczy do zrobienia dla dzieci w naszym kraju. Wcale nie trzeba wynosić się na inny kontynent. Dla mnie to było mega mocne. Oni też byli zachwyceni i kompletnie nie mieli ochoty na popijawę. Odreagowali w momencie, gdy pracowali, a potem zobaczyli efekt tej pracy. Do tego doszły podziękowania od dzieciaków oraz od pań, które się tymi dzieciakami tam opiekują. Nagle się okazało, iż cała ta frustracja z nich zeszła, została zutylizowana i nie trzeba do tego alkoholu. [Cel] Rzeczywiście coś takiego musiało ścisnąć za serducho. A coś z Twoich dalekich wypraw, co pamiętasz do dziś? To chyba znowu muszę wspomnieć projekt Yeti dla Skody, który był dla mnie niesamowity pod wieloma względami. W Indiach musiałem być dwa razy, a w zasadzie trzy, bo jeszcze przed grupą, żeby wszystko zorganizować i dopiąć na ostatni guzik. Za drugim razem pojechałem tam z klientami, którzy byli odpowiedzialni za wypuszczenie produktu, czyli nowego modelu ich marki. Chciałem wtedy wszystko im pokazać, przedstawić krok po kroku, jak to będzie wyglądało, wtedy jeszcze bez samochodu. Chodziło o to, żeby wiedzieli, na co się piszą, jakie są tu warunki. Wiesz, mimo, iż mieliśmy najlepszy hotel w Ladakh, to ciągle był to hotel, który jako jedyny miał ciepłą wodę, tzn. miał mieć, bo wcale jej tam nie było. Miejsce absolutnie niesamowite, ale czas się tam zupełnie zatrzymał. Oni to wszystko zobaczyli na własne oczy, czyli wszystko zgodnie z planem, po czym okazało się, iż jest jakiś strajk na lotnisku i nie możemy wylecieć do Delhi, by wrócić do Europy. Jedyne, co możemy zrobić, to czekać na miejscu. Tylko, iż nie wiadomo, czy strajk skończy się jutro, za tydzień czy parę tygodni. A więc możemy tu siedzieć choćby i miesiąc. W takiej sytuacji musiałem coś wykombinować i wykombinowałem. Nagrałem transport ciężarówkami, które jadą przez najwyższe Himalaje i którymi mogliśmy spróbować dostać się do Pakistanu. Najbliższe lotnisko w Pakistanie było w odległości 250 km, a więc jakieś 4 dni jazdy. [Cel] I tak zrobiliście? Tak zrobiliśmy. Wsadziłem tych ludzi w te ciężarówki i ruszyliśmy w drogę przez teren całkowicie wojskowy. Co ciekawe, mieliśmy obstawę w samochodzie terenowym, a choćby snajpera. No i jechaliśmy tak te 4 dni, 250 km. A po drodze oczywiście mnóstwo wrażeń i emocji. Widziałem, jak samochody ledwo trzymały się drogi, która była bardzo wąska, manewry na trzech kołach to tam norma. Musisz mieć wprawę, bo z jednej strony masz po prostu przepaść. Widziałem dzieci bawiące się nad tymi urwiskami. Jadaliśmy w prawdziwych hinduskich knajpach. W tych samych, w których stołują się ci kierowcy. Nie wiem, czy wiesz, ale oni mają swój sposób na to, żeby nie zasnąć za kółkiem. Zawsze jedzą takie zielone papryczki, bardzo ostre, które dla nas są absolutnie śmiertelne. Na nich to działa bardzo pobudzająco. Taki facet robi naprawdę długą trasę, jedzie trzydzieści parę godzin. Do tego teren jest bardzo trudny, wąskie drogi. Nie ma szans, żeby dwie ciężarówki się wyminęły. Wygląda to tak, iż kierowca wychodzi z ciężarówki i idzie na przykład 3 km za zakręt zobaczyć, czy nikt inny się nie zbliża. W momencie, kiedy kogoś tam spotka, to się dogaduję, kto przejeżdża pierwszy. Gdyby się spotkali na miejscu, to nie ma szans, żeby wycofać. [Cel] A to cofać też nie można? Nie. Jak już się spotkają, to nie ma opcji, żeby te dwa środki transportu przejechały obok siebie, jeden trzeba byłoby zrzucić. I tak naprawdę w tych miejscach jest masa ciężarówek pospychanych w przepaść. Być może w nocy nie chce im się wysiadać i sprawdzać, więc próbują przejechać bez zatrzymywania się, a wtedy o taki wypadek nietrudno. W końcu dojechaliśmy do granicy. Ten widok i klimat pamiętam do dziś. Po jednej stronie luz, Hindusi tańczą, popalają zioło, po drugiej wkurzony Pakistan, gęsta atmosfera, czuć tam wojnę. Ogólnie cała przeprawa tymi ciężarówkami była mega mocna. Wiesz, coś jak z filmu, kurz, pot, poobklejane kabiny, ledwo tam coś widać, smród, bo przecież oni też jedzą w środku. A propos jedzenia, to pamiętam też dość zabawną sytuację. Podpatrzyłem, iż ci kierowcy zawsze brali czerwony sos do wszystkiego. Bardzo mnie to zaciekawiło i postanowiłem się poczęstować. Sos służył do maczania chleba, a w zasadzie ichnich tradycyjnych placuszków… więc zrobiłem to samo, chlebek, sosik i do buzi… Celina, czegoś podobnego nigdy nie miałem w ustach, czegoś tak ostrego! W tamtym momencie chciałem zrobić naprawdę wszystko, żeby tylko nie czuć tego ognia… nie wiem, cokolwiek, uderzyć głową w ścianę i stracić przytomność. A oni co? Pokładali się ze śmiechu. Moje oczy łzawiły, ba, to był rwący potok… nos się zapchał, gile zwisały. Męczyłem się jakieś 40 minut, nie pozwalali mi pić żadnej wody. W takiej sytuacji nie można nic wkładać do przełyku, bo jeszcze bardziej będzie paliło. Mieli jedną tylko radę. Mogłem wypić swój własny mocz i to miało pomóc, ale wiesz, aż w takiej desperacji nie byłem. [Cel] Kurczę, to kubki smakowe pewnie Ci poszły:) A gdzie nocowaliście na tej trasie? Różnie, ale głównie w wioskach. To, co mnie również uderzyło podczas tej podróży, to to, iż tam w każdej wiosce mieszkają inni ludzie, wszystko wygląda inaczej. Wiesz, oni się tam nie przemieszczają. Tymi drogami kursują jedynie ciężarówki. Ludzie całe życie siedzą w swojej społeczności. Pewien widok szczególnie utkwił mi w pamięci. Wyobraź sobie, oto biegnie drogą pies, owinięty cały drutem kolczastym. Za nim biegnie jakiś facet i jeszcze okłada go pałką i to tak mocno, iż chce mu jeszcze przetrącić kręgosłup. Inni ludzie rzucają w niego kamieniami. On szuka miejsca, żeby skonać, cały w tym drucie. Widzisz coś takiego i nie wiesz, co masz zrobić. Masz zareagować czy nie? W takich sytuacjach dociera do mnie, iż jednak nie da się zrozumieć pewnych rzeczy, nie da się zrozumieć świata. Możesz go po prostu zaakceptować lub nie, może tam w tej wiosce tak po prostu jest. [Cel] No właśnie. Czasami tak jest, iż widzisz coś, co budzi Twój sprzeciw, gotujesz się w środku, chcesz zareagować, ale czujesz jednak, iż lepiej się nie wychylać. Czasami może i masz rację, a czasami po prostu mierzysz inny świat swoją miarą i patrzysz ze swojej subiektywnej perspektywy. To, iż coś jest nieakceptowalne dla Ciebie, nie oznacza, iż jest złe. Może po prostu tego nie rozumiesz. Choć okrucieństwo wobec zwierząt, dla mnie osobiście, nie ma uzasadnienia. Tak wiem, są kultury, w których zwierzęta zabija się po to, by je po prostu złożyć w ofierze, lub po to, by przyrządzić tradycyjne danie. Jest dokładnie tak, jak mówisz. Nie ma jednego słusznego świata, kultury czy religii, choć oczywiście można to wszystko oceniać i stopniować. Z tym, iż będzie to raczej subiektywna ocena. [Cel] To może wróćmy do wątku przygodowego. Widzę, iż takich historii masz na swoim koncie bez liku:) O tak. Tak naprawdę, to zawsze się coś dzieje. Na przykład te jaskinie w Meksyku, o których już opowiadałem. Abo taki Nowy Jork i wilki z Wall Street, gdzie faktycznie chłopcy idą po bandzie. Oni są maksymalnie nastawieni na to, żeby czerpać przyjemność z życia. To jest wręcz dzikość, totalne nakręcenie na rozrywkę, alkohol i narkotyki. Widzisz taki świat, niejako wkraczasz w niego na chwilę… to jest naprawdę niesamowite przeżycie. Moja praca daje mi ogromne możliwości obserwacji, wnikania w pewne sfery czy grupy. Wtedy nabierasz dystansu. Widzisz, iż świat jest wielowymiarowy. Doceniasz to, co masz i wiesz, iż nie ma co się spinać i fiksować na rzeczach, które są mało ważne. [Cel] No dobrze. To podziel się jeszcze jakąś przygodą… taką wiesz, z adrenaliną. Praca Incentive Manager moża chyba od niej uzależnić. Takie też się zdarzają. Na przykład, gdy trzeba kogoś wyciągnąć z więzienia. [Cel] Ale kogo? Uczestników Twoich wyjazdów? Tak, dokładnie:) Kiedyś w Hawanie miałem taką akcję. Goście z mojej grupy zadzwonili do mnie, iż są w więzieniu i czy bym nie przyjechał i ich nie wyciągnął. Okazało się, iż pobili się z Kubańczykami na ulicy. Po czym, jak wyciągnąłem ich tego więzienia, to poprosili, żebym też wyciągnął Kubańczyków. Wyobraź sobie, iż na sam koniec zajścia zostali przyjaciółmi. Zaczęło się od jakiejś pyskówki na ulicy z młodymi chłopakami z Kuby, zresztą choćby dobrze boksującymi. Ci Kubańczycy dość porządnie pokiereszowany tych moich. Natomiast moi byli na tyle waleczni, iż jeden z tych Kubańczyków stracił przytomność, gdy dostał butelką w głowę. Doszło faktycznie do ostrej wymiany ognia. Jednak przez to, iż ich zamknięto razem w jednej celi, to mieli chwilę czasu, żeby się poznać. I jak się domyślasz, wówczas zostali kumplami. Dlatego ci moi nie chcieli zostawić tych drugich, więc wyciągnąłem i tamtych. [Cel] To choćby trochę zabawne… dobrze, iż tak to się skończyło. W tamtym przypadku w zasadzie nerwy mi jeszcze nie puściły. Ale zdarzały się i takie historie, gdzie już tak wesoło nie było. Na przykład w Meksyku, ale tym razem w stolicy. Jeden uczestnik zniknął wieczorem z hotelu. Znalazłem go w innym z nakłuciami na ciele. To było porwanie dla organów. W tej sytuacji dowiedziałem się, jak wygląda działanie pigułki gwałtu. Zażycie tej pigułki nie polega na tym, iż ty tracisz przytomność, tylko jesteś w pełni funkcjonującym organizmem. Z tym, iż ja mówię ci “daj mi portfel“, a ty – “bardzo proszę“. “Zdejmij majtki” – “bardzo proszę“. I to jest właśnie fenomen tej pastylki. Nie dość, iż wykonujesz moje polecenia, jesteś zupełnie pozbawiona własnej woli, to po 24 godzinach nie można już tego związku wykryć w organizmie. I faktycznie masz przerwę w życiorysie na 24 godziny. Mniej więcej 20 godzin mam pewność, iż mam cię na własność. Jak ci powiem iż masz skoczyć, to...

Idź do oryginalnego materiału