Prawdziwa podróż w czasie – historia pewnych urodzin

newskey24.com 3 dni temu

„Przeniosłaś nas z powrotem w przeszłość” – historia jednych urodzin

Weronika pośpiesznie rozkładała serwetki i ustawiała zastawę. Tego dnia wypadały urodziny jej męża – Leszka. Data nieokrągła, ale ważna. Mieli przyjechać córki z rodzinami, a wnuki od dawna prosiły o „prawdziwe święto, jak dawniej”. Weronika przypomniała sobie, jak to kiedyś bywało, w latach dziewięćdziesiątych…

Wtedy wszystko przychodziło z trudem. Brakowało pieniędzy, produkty zdobywało się niemal „z krzyżem”. Ale zawsze się starała – dla rodziny, dla ciepła i euforii w domu. Zwłaszcza przed świętami.

Tamten rok zaczął się od zwykłej dziecięcej prośby. Córki, Kinga i Ania, wróciły ze szkoły z przygaszonymi oczami. Oceny dobre, ale humor – żaden. W końcu Kinga się przyznała:
— Mamo, wszyscy w klasie już mają angorskie czapki, tylko my w tych starych. Kup, proszę!

Weronika uległa. Choć nie byli bogaci, córki były mądre, starały się, pomagały. Pobiegła na bazar, wydzieliła ostatnie złotówki – i kupiła. Ku euforii dziewczynek – i swojej. Ale na święto już nie starczyło.

Ocalił przypadek. Następnego dnia w sklepie ktoś krzyknął:
— Kiełbasa! — i tłum rzucił się do lady. Weronika zdążyła złapać dwa kawałki ulubionej gotowanej. W sobotę udało jej się zdobyć masło – ekspedientka szepnęła, kiedy będą „wyrzucać”. Z kartkami i córkami w pogotowiu, Weronika osiągnęła cel.

W niedzielę stół był nakryty – jak za najlepszych czasów. Na środku – kurczak, rumiany, chrupiący, na poduszce z kaszy. Teściowi szczególnie smakowała sałatka z serków topionych, jajek i czosnku. Szarlotka wyszła znakomicie – teściowa choćby prosiła o przepis.

A teraz – teraźniejszość. Córki dorosły, każda ma swoją rodzinę. Rodziców Leszka i Weroniki od dawna nie ma. Ale oto – niedziela, i znów urodziny. Leszek poszedł na spacer z Reksem, ich psem, a Weronika znów nakrywała do stołu. Nie zamówiona pizza, nie sushi – a domowy obiad. Stary, dobry, swojski.

Goście zaczęli zjeżdżać niemal równocześnie. Wnuki rozrabiały w przedpokoju, zrzucając buty, Kinga z Anią przytuliły matkę.
— Mamo, a skąd tak pachnie? – spytała Kinga.
— Nie chcemy pizzy! – krzyknęli wnukowie z korytarza.

Ostatni wszedł Leszek. Wszyscy rzucili się z życzeniami.
— No to chodźmy do stołu – uśmiechnęła się Weronika.

Gdy weszli do pokoju, gdzie stał zastawiony stół, wszyscy zamarli.
— Mamo – wyszeptała Ania – to jak w dzieciństwie… Kurczak – taki jak wtedy, ta sałatka, kasza…

Śmiech, toasty, ciasto z herbatą. Wszystko – jak dawniej. Tylko doroślej.

Kiedy wszyscy już wyjechali, Leszek przytulił Weronikę:
— Dziękuję, kochanie. Przeniosłaś mnie z powrotem w tamten czas. Byliśmy wtedy— A teraz, mimo iż mamy wszystko, najważniejsze, iż znów jesteśmy razem.

Idź do oryginalnego materiału