Ojciec nas nie opuścił. Wcale nie było tak, jak mówiła mama…
Przez dwadzieścia długich lat nosiłam w sercu urazę. Mama wciąż powtarzała to samo – ojciec nas porzucił, zniknął bez śladu, wymazał z życia. Ostatni raz widziałam go, gdy miałam siedem lat. Pozostały tylko stare fotografie i mgliste wspomnienia, które przynosiły jedynie ból i niezrozumienie. Starałam się wymazać jego obraz. Wszystko, co wiedziałam, pochodziło od mamy.
Mówiła, iż ojciec pił, wpadał w awantury, aż w końcu wyrzuciła go z domu po kolejnej kłótni. Twierdziła, iż choćby nie próbował wrócić – nie dzwonił, nie pytał. choćby kiedy przyszedł na moje pierwsze wrześniowe rozpoczęcie roku, był pijany, narobił wstydu i zniknął na zawsze. Minęło dwadzieścia lat. Dorastałam, pełna gniewu, pewna, iż wybrał łatwiejsze życie bez nas.
Kiedy zdecydowałam się na ślub, mój narzeczony nagle zapytał:
— Zamierzasz zaprosić ojca?
Zmarszczyłam brwi.
— choćby nie wiem… Chciałabym, ale nie mam pojęcia, gdzie jest. I czy w ogóle warto?
— Przecież utrzymujesz kontakt z jego siostrą? Zapytaj ciocię. Myślę, iż później będziesz żałować, jeżeli tego nie zrobisz.
Miał rację. Pojechałam do cioci Basi – jedynej osoby z rodziny ojca, z którą jeszcze się widywałam. Spotykałyśmy się rzadko, ale zawsze serdecznie. Mama nie znosiła jej, twierdząc, iż ciągle usprawiedliwia brata.
Ciocia wyszła do mnie w szlafroku, zaskoczona.
— Co się stało, Zosiu? Wszystko w porządku?
— Muszę porozmawiać… O tacie.
Długo milczała, aż w końcu westchnęła ciężko.
— Myślałam, iż z czasem sama zrozumiesz. Ale widzę, iż trzeba wyjaśnić. Twój ojciec nie był taki, jak mama go opisywała. Nie anioł, ale też nie potwór. W rzeczywistości bardzo cię kochał. Tylko… Twoja matka była chorobliwie zazdrosna. Pomógł sąsiadce zanieść torby – i za to wyrzuciła go z domu. Krzyczała, zabraniała mu choćby podchodzić. Potem w ogóle wmówiła mu, iż nie jesteś jego córką, choć wiedziała, iż kłamie. Stał pod oknami, czekał w deszczu, przysyłał prezenty – wszystko odsyłano. Twoja matka go zniszczyła. A tobie odebrała ojca.
Siedziałam w milczeniu, ściskając dłonie. Świat w mojej głowie walił się w gruzy. Dwadzieścia lat życia w iluzji. Moja uraza była zbudowana na kłamstwie. To mama odcięła mnie od miłości ojca, nie dając nam szansy.
Kiedy powiedziałam jej, iż chcę zaprosić ojca na ślub, wybuchła jak petarda:
— jeżeli to zrobisz, możesz o mnie zapomnieć! Albo on, albo ja!
Nie odpowiedziałam. Po raz pierwszy wybrałam siebie. Bez słów.
W dzień ślubu wszystko było jak z filmu – nerwowa narzeczona, pośpiech, za oknem lało. Zgubiłam parasol, kierowca trąbił, goście czekali już w urzędzie. Wybiegłam z klatki, plącząc się w falbanach sukni, gdy nagle ktoś rozpostarł nade mną parasol.
Przede mną stał mężczyzna w czarnym płaszczu. Jego twarz wydała mi się znajoma, choć postarzała. Siwe włosy, ciepłe oczy.
— Cześć, córeczko – powiedział cicho.
Zaczęłam płakać. Coś pękło we mnie – jakby sprężyna urazy, napięcia i tęsknoty wreszcie puściła.
— Cześć, tato…
— Przepraszam, iż przyszedłem bez zaproszenia. Basia powiedziała, iż wychodzisz za mąż.
— Dziękuję, iż jesteś – wyszeptałam.
— A mama…
— Jestem dorosła. Sam decyduję, kto ma być przy mnie w ważnym dniu. Chodźmy. Czekają.
Skinął głową i otworzył przede mną drzwi samochodu. W tej chwili zrozumiałam – to naprawdę był mój najszczęśliwszy dzień. Dzień, w którym odpuściłam przeszłość… i po raz pierwszy poczułam, iż nie jestem sama.
Dzisiaj wiem – czasem prawda bywa bolesna, ale tylko ona uwalnia. A miłość, choćby zagubiona, zawsze znajdzie drogę powrotu.