Prawda o naszym ojcu: co mama ukrywała…

twojacena.pl 4 dni temu

Ojciec nas nie opuścił. Wcale nie było tak, jak mówiła mama…

Przez dwadzieścia długich lat nosiłam w sercu urazę. Przez cały ten czas mama powtarzała to samo: ojciec zostawił nas, odszedł w nieznane, wymazał nas z życia. Widziałam go ostatnio, gdy miałam siedem lat. Pozostało tylko kilka starych zdjęć i mgliste fragmenty wspomnień, które wywoływały jedynie ból i niezrozumienie. Starałam się wyprzeć jego obraz. Wszystko, co wiedziałam, pochodziło od mamy.

Mówiła, iż ojciec pił, włóczył się, aż w końcu wyrzuciła go z domu po kolejnej awanturze. Twierdziła, iż choćby nie próbował wrócić, nie dzwonił, nie interesował się. choćby gdy przyszedł na moje rozpoczęcie roku szkolnego — miał być pijany, zrobił scenę i zniknął na zawsze. Minęło dwadzieścia lat. Dorastałam pełna gniewu na niego, pewna, iż wybrał łatwiejsze życie bez nas.

Gdy zdecydowałam się wyjść za mąż, mój narzeczony nagle zapytał:

— Czy zamierzasz zaprosić ojca na wesele?

Zmięszałam się:

— choćby nie wiem… Może i chciałabym, ale nie mam pojęcia, gdzie jest. I czy w ogóle warto?

— Przecież utrzymujesz kontakt z jego siostrą? Zapytaj ciocię. Myślę, iż później będziesz żałować, jeżeli tego nie zrobisz.

Miał rację. Pojechałam do cioci Bożeny — jedynej osoby z rodziny ojca, z którą jeszcze się widywałam. Spotykałyśmy się rzadko, ale zawsze serdecznie. Mama nie znosiła jej, twierdząc, iż ta ciągle usprawiedliwia swojego brata.

Ciocia przywitała mnie w szlafroku i z zaskoczeniem.

— Co się stało, Kasiu? Wszystko w porządku?

— Muszę porozmawiać. O tacie…

Długo milczała, aż w końcu ciężko westchnęła.

— Myślałam, iż z czasem sama zrozumiesz. Ale chyba nadszedł czas. Twój ojciec nie był taki, jak opowiadała twoja mama. Tak, nie anioł. Ale też nie potwór. Naprawdę cię kochał. Tylko… Twoja matka była chorobliwie zazdrosna. Pomógł sąsiadce zanieść torby — i za to wyrzuciła go za drzwi. Krzyczała, zabraniała mu choćby zbliżać się do domu. A potem w ogóle oświadczyła, iż nie jesteś jego córką, choć sama wiedziała, iż kłamie. Chodził pod oknami, stał w deszczu, przysyłał prezenty — wszystko było odsyłane. Twoja mama go zniszczyła. A ciebie pozbawiła ojca.

Siedziałam w milczeniu, ściskając dłonie. Świat walił mi się w głowie. Okazało się, iż dwadzieścia lat żyłam w iluzji. Moja uraza była zbudowana na kłamstwie. To mama odcięła mnie od ojcowskiej miłości, nie dając ani jednej szansy.

Gdy powiedziałam jej, iż chcę zaprosić ojca na wesele, wybuchła jak płomień:

— jeżeli to zrobisz, możesz o mnie zapomnieć! Albo on, albo ja!

Nie odpowiedziałam. Po raz pierwszy w życiu wybrałam siebie. W ciszy.

W dniu ślubu wszystko było jak z filmu: pośpiech, zdenerwowana panna młoda, deszcz za oknem. Parasol gdzieś zniknął, kierowca trąbił, goście już czekali w urzędzie stanu cywilnego. Wypadłam z klatki, plącząc się w falbanach sukni, gdy nagle ktoś rozpostarł nade mną parasol.

Przede mną stał mężczyzna w czarnym płaszczu. Jego twarz wydała mi się znajoma, choć postarzała. Siwe włosy, dobre oczy.

— Cześć, córeczko — szepnął cicho.

Załkałam. Wszystko we mnie ścisnęło się, jakby pękła sprężyna urazy, napięcia, tęsknoty.

— Cześć, tato…

— Przepraszam, iż przyszedłem bez zaproszenia. Bożena powiedziała, iż masz ślub.

— Dziękuję, iż jesteś — wydusiłam z siebie.

— A mama…

— Jestem dorosła. Sam decyduję, kto będzie przy mnie w ważnym dniu. Jedźmy. Tam na nas czekają.

Skinął głową i otworzył przede mną drzwi samochodu. W tamtej chwili zrozumiałam — to naprawdę był mój najszczęśliwszy dzień. Dzień, w którym puściłam przeszłość… i po raz pierwszy poczułam, iż nie jestem sama.

Idź do oryginalnego materiału