Kiedy prawda puka bez zapowiedzi: historia jednego spotkania, które zmieniło wszystko
Alicja siedziała w salonie, wpatrzona w ekran telewizora, gdzie przewijały się nudne programy. Oczy same się zamknęły i zdrzemnęła się. Obudziło ją nieśmiałe pukanie do drzwi. Zerwała się z kanapy, poprawiając szlafrok, i podeszła do wyjścia.
— Już idę! — zawołała.
W wizjerze zobaczyła nieznajomą. Młodą kobietę, zmieszaną, z rumieńcem na policzkach i brązowymi oczami.
— Dzień dobry… Czy pani to Alicja Nowak?
— Tak, to ja. A ty do mnie? Wejdź, skoro przyszłaś.
Gość przekroczyła próg, rozejrzała się po przedpokoju.
— Ja… muszę z panią porozmawiać…
— Nie krępuj się, chodź do kuchni, napijemy się herbaty. Tam mi opowiesz, co cię do mnie sprowadza.
Kobieta cieszyła się z każdego towarzystwa — córka, Kasia, wychodziła wcześnie, wracała późno, i coraz częściej Alicja czuła, jak przytłacza ją samotność.
Gdy czajnik się gotował, Alicja nerwowo rozkładała cukierki i ciasteczka, nie przestając zerkać na dziewczynę.
— A jak masz na imię?
— Kalina. Można po prostu Kalinka.
— Piękne imię — uśmiechnęła się Alicja, stawiając przed gością filiżankę. — Całe życie pracowałam na poczcie. Chodziłam po osiedlu z ciężką torbą. Gazety, listy, telegramy. Ludzie czekali, cieszyli się. Czasem płakali. Bywały też złe wieści… Ale zawsze je przekazywałam z szacunkiem. Teraz już nogi nie służą. Prawie nie wychodzę.
Kalina słuchała, nie przerywając. Tylko jej dłonie drżały, a filiżanka cicho zadźwięczała na spodku. Gdy Alicja zapytała, po co przyjechała, dziewczyna wreszcie się odezwała:
— Przyjechałam z daleka. Z drugiego końca Polski. Musiałam zobaczyć waszą córkę. Kasię. Bo… to moja mama. A pani jest moją babcią.
Alicja zamarła. Jej oczy zabłysły, ale głos pozostał spokojny:
— Dziewczynko, musiałaś się pomylić. Kasia mieszka ze mną. Nie mogłabym nie wiedzieć…
Kalina spuściła wzrok.
— To było dawno. Kiedy wyjechała po studiach do innego miasta do pracy. Wtedy… zakochała się. Nazywał się Marek. Wszystko było poważne. Mieli się pobrać. Ale… przed ślubem zginął. Nieszczęśliwy wypadek.
U Kasi zaczęły się przedwczesne porody… babcia — matka Marka — była przy niej. Kasia straciła przytomność. A rano przekonano ją, iż dziecko zmarło.
W rzeczywistości dziewczynkę — mnie — zabrano. Babcia Marka zabrała mnie do siebie. Chciała, by choć część syna została przy niej. Dopiero w wieku szesnastu lat poznałam prawdę. I przyjechałam… by spojrzeć w oczy mojej mamie. Powiedzieć jej, iż żyję.
Alicja siedziała nieruchomo. Potem wstała i mocno przytuliła Kalinę.
— Boże… ile musiałaś przejść… A Kasia? Ona nie wie… Dzisiaj wyjechała z siostrą na wieś. Wróci za trzy dni. Zostań. Błagam, zostań.
Ale Kalina pokręciła głową.
— Mam bilet. Muszę być przy babci. Jest ciężko chora. Nie mogę jej zostawić samej. Ale… proszę, powiedzcie mamie.
Pożegnanie było gorzkie. Kalina wyszła, zostawiając w domu Alicji żywy ból. Kobieta patrzyła przez okno, aż zniknęła za zakrętem. I wtedy — odgłos samochodu. Wróciła Kasia. Z narzeczonym i siostrą.
— Mamo — powiedziała radośnie. — Poznajcie, to Grzesiek. Oświadczył mi się. Zgodziłam się.
Alicja zbladła. Jej dłonie drżały. Ewa przyniosła wody.
— Usiądź — powiedziała stanowczo do Kasi. — Musisz to usłyszeć.
I Alicja opowiedziała wszystko. Do ostatniej łzy.
Pół godziny później pędzili na dworzec. Zdążyli w ostatniej chwili.
Na peronie Kasia ją zobaczyła — córkę. Swoją córkę.
Rzuciły się sobie w ramiona. Milczały, płakały, szeptały słowa, które gromadziły się w sercu przez prawie dwadzieścia lat.
— Przyjadę po ciebie, słyszysz? — powtarzała Kasia, idąc wzdłuż wagonu. — Przyjadę. Już nigdy nie będziesz sama.
Trzy tygodnie później Kasia po nią pojechała. Babcia Marka, ta, która zabrała jej dziecko, klęczała. Ale Kasia nie pozwoliła. Patrzyła na tę wątłą kobietę ze współczuciem. W myślach — wybaczyła. Nie dla niej. Dla siebie. Dla Kaliny.
Od tamtej pory Kalina mieszka z matką. Zbudowały cichy, ciepły dom. Grzesiek stał się dla niej ojcem. Czasem mówi do niego po imieniu. Czasem — „tato”.
…I może nie ma większego cudu niż szansa odnalezienia domu. Odnalezienia matki. Odnalezienia siebie.