**Dzisiaj był trudny dzień.**
Dzień dobry burknęła Danuta, wchodząc do biura i opadając na swoje krzesło. Włączyła komputer, a jej mina mówiła wszystko.
Dzień dobry odpowiedziały Władysława i Julita, wymieniając zdziwione spojrzenia.
Zazwyczaj rozmowna i pogodna Danuta siedziała dziś cicho, ponura jak listopadowe niebo za oknem szare chmury, mżawka. W biurze panowała cisza, ale Władysława, która nie znosiła długiego milczenia, w końcu zaproponowała:
Dziewczyny, kawka? Zaraz zaparzę.
Jasne zgodziła się Julita. Danuta milczała.
W biurze były tylko one trzy. Danuta, zamężna, mama siedmioletniego Kuby, trzydziestoletnia. Władysława też zamężna, dwoje dzieci, trzydzieści sześć lat. Julita jeszcze nie wyszła za mąż, ale mieszka z narzeczonym, dwadzieścia siedem lat.
Najbardziej energiczna z nich była Władysława czy to przez wiek, czy po prostu miała taki charakter ale to zawsze ona inicjowała pomysły, a reszta się zgadzała.
Władysława wróciła z tacy, na której stały trzy filiżanki kawy. Podeszła do Danuty, która w milczeniu wzięła swoją i skinęła głową w podziękowaniu.
Dzięki, Władka, ty tu rządzisz zaśmiała się Julita.
Obie się roześmiały, Danuta tylko lekko się uśmiechnęła. Władysława pierwsza nie wytrzymała.
Danusia, co się stało? Mów wreszcie, bo już się czuję nieswojo. Myślałam, iż może jesteś na nas obrażona.
Skąd, Władka, za co? Kłopoty w domu westchnęła.
Z Maćkiem się pokłóciłaś? zdziwiła się Julita. Koledzy wiedzieli, iż Danuta i Maciek to zgodna para, rzadko się sprzeczali.
Nie, nie z Maćkiem z rodziną.
Aaaa, znowu ta Marianna cię denerwuje? Władysława machnęła ręką. Nie przejmuj się nią.
Jak nie przejmować, skoro mieszkamy w jednym podwórku? Danuta zacisnęła dłonie. Nie wyprowadzimy się przecież tylko przez nią. Maciek jakoś to ignoruje, jego brat Zbyszek też jest spokojny, ale Marianna Niewyżyta. Wczoraj w końcu jej powiedziałam, co myślę. Teraz nie wiem, jak tu dalej żyć.
Gdy Danuta wyszła za Maćka, jego ojciec dobudował dom obok swojego. Po ślubie młodzi od razu się tam wprowadzili, bo w domu rodziców mieszkał już starszy brat Zbyszek z żoną Marianną i synkiem. Oba domy były solidne, wygodne. Ojciec pracował jako kierownik budowy i wykończył oba, korzystając z tańszych materiałów.
Ale tydzień po ślubie młodszych rodziców Maćka i Zbyszka zabrał wypadek samochodowy. Od tamtej pory bracia żyli obok siebie, w jednym podwórku.
Z początku było dobrze. Danuta i Marianna niemal równocześnie urodziły dzieci Danuta syna, Marianna córkę. Życie toczyło się równolegle.
Maćku, fajnie, iż mieszkamy tak blisko twojego brata cieszyła się Danuta.
Spoko mruknął bardziej powściągliwy mąż.
Gdy dzieci podrosły, obie wróciły do pracy. Życie toczyło się swoim rytmem, ale Danuta z czasem zrozumiała, iż ona i Marianna to zupełnie różne osoby. To oczywiste każdy ma swój charakter.
Danuta i Maciek nigdy się nie kłócili. Z domu Zbyszka często jednak dobiegały krzyki to Marianna dawała upust emocjom. Zawsze niezadowolona, zawsze głośna.
Znowu Marianna się rozkrzyczała mówił Maciek. Biedny Zbyszek.
Danuta była spokojna, cicha. Zupełne przeciwieństwo Marianny.
Lubię ciszę, spokój mawiała. Najważniejsza jest dla mnie rodzina. To mój cały świat. Maciek i Kuba mi wystarczają.
I tak było. Danuta wychowała się w ciepłym, pełnym miłości domu. Rodzice nigdy się nie kłócili, dlatego właśnie tak postrzegała rodzinę.
Ale Marianna? Ona była inna. Hałaśliwa, energiczna, uważała, iż wszyscy powinni żyć jak „jedna paczka”.
Uwielbiam, gdy jesteśmy razem mówiła. Przecież jesteśmy rodziną!
Danuta to rozumiała, ale widziała to inaczej.
Tak, w szerokim znaczeniu jesteśmy rodziną. Ale moja rodzina to Maciek i Kuba.
Mąż ją wspierał. Ale Danutę irytowała ta ciągła ingerencja Marianny. Teoretycznie każda rodzina miała swój dom, a jednak Marianna nie dawała spokoju.
Co gorsza, uważała się za panią całego podwórka. Choć teren był podzielony, ona jako „starsza synowa” narzucała swoje zasady. Danuta od początku się podporządkowała, ale teraz było już za późno, by to zmienić.
Danuta, wychowana w szacunku do czyjejś przestrzeni, nigdy nie weszłaby do domu Zbyszka bez pukania. Zawsze dzwoniła, pytała, czy mogą przyjść.
Marianna? Wpadała jak huragan, bez pukania, bez ostrzeżenia. choćby gdy Kuba był mały i Danuta go usypiała, Marianna wpadała z krzykiem:
O, śpisz go?! No dobra, wpadnę później! a dziecko już nie mogło zasnąć.
Maćku skarżyła się Danuta mam wrażenie, iż ona robi to specjalnie.
Mąż się zgadzał, ale nic nie mógł zrobić.
W weekendy było najgorzej. Danuta wstawała wcześnie, lubiła w spokoju napić się kawy, patrząc przez okno, zanim reszta rodziny wstanie. Dla swoich chłopaków robiła jajecznicę, gotowała kaszę. Uwielbiała ten poranny spokój.
Aż nagle w oknie pojawiała się Marianna.
O, już pijesz kawę? Nalej i mnie, zaraz wpadnę! I wpadała, choć Maciek i Kuba jeszcze spali. O, już śniadanie gotowe? Ja jeszcze nie jadłam, zjemy razem!
Danuta tego nienawidziła. Nie dla Marianny gotowała. Ale nie potrafiła jej wyrzucić. Czasem wymyślała wymówki, ale rzadko to działało.
Co, szkoda ci dwóch łyżek jajecznicy? mówiła wtedy Marianna, obrażona, a potem cały dzieun chodziła nadąsana.
Marianna żyła nastrojami.
Jak wstanę w dobrym humorze, to cały dzień tryskam energią. Ale jak jestem wkurzona lepiej się schowajcie.
No gratulacje mruczał Zbyszek, ale gwałtownie ucinał temat.
Pewnego razu Danuta, zamiatając pod oknami, usłyszała, jak Zbyszek mówi do żony:
Marianna, daj spokój rodzinieDanuta westchnęła głęboko, postanawiając, iż od dziś postawi na swoim niech Marianna wreszcie zrozumie, iż każda rodzina ma prawo do swojego spokoju.