**Dziennik – 15 maja**
— O, Wiola, cześć! Do mamy przyjechałaś? — zawołała sąsiadka z balkonu.
— Dzień dobry, pani Danuto. Tak, do mamy.
— Powinnaś z nią pogadać — westchnęła kobieta. — Biedaczka kompletnie się pogubiła po rozwodzie.
— Jak to? — Wiola zesztywniała.
— Mam bezsenność, często wstaję wcześnie. Pewnego dnia patrzę przez okno – piąta rano, a tu taksówka podjeżdża, wysiada twoja matka. I wyglądała… delikatnie mówiąc, nie najlepiej. A do tego chyba podchmielona. Sąsiedzi już plotkują. W jej wieku! I po co wyrzuciła twojego ojca? Tak, zawinił, ale kto bez winy? Tyle lat razem – głupota tak się teraz zachowywać.
— Dziękuję, pani Danuto — odparła Wiola, łykając ślinę. — Porozmawiam z nią.
Po tych słowach ruszyła gwałtownie do domu. Jej matka pół roku temu wyrzuciła ojca, gdy przyłapała go na zdradzie. Wiola prosiła, by się nie spieszyła – każdemu może się zdarzyć. Ale matka była nieugięta. Najdziwniejsze, iż zamiast wpaść w depresję, zaczęła żyć na pełnych obrotach. Nowe ubrania, dancingi, bary, przyjaciółki – wszystko, co wcześniej było jej obce.
Dla Wioli to było trudne do zaakceptowania. Sama niedługo wychodzi za mąż, planują dzieci. A jej mama do rana w klubie? Jaka z niej babcia? Jak przedstawić ją teściowej, skoro jedna dzierga swetry, a druga szaleje po nocach?
Gdy Wiola weszła do mieszkania, mama powitała ją z czajnikiem w dłoni i szerokim uśmiechem. Miała na sobie nie znoszony szlafrok, ale elegancki beżowy garnitur. Manicure, pedicure, przedłużone rzęsy – wyraźnie cieszyła się życiem.
— No i jak Marek? — zapytała, stawiając filiżanki.
— W porządku — Wiola starała się zachować spokój. — A u ciebie?
— Świetnie! Wczoraj z dziewczynami do rana w klubie. Najpierw tańce, później karaoke. Co za frajda!
— Pani Danuta już mi wszystko opowiedziała — mruknięła Wiola. — Że wróciłaś o piątej rano i chyba byłaś pijana.
Mama roześmiała się.
— A w klubie to się pije herbatę?
Wiola nie wytrzymała.
— Mamo, nie przesadzasz?
— W czym?
— No, delikatnie mówiąc, nie masz już dwudziestu lat. Tańce, kluby? Powinnas być przykładem. Będziesz babcią!
— Jestem kobietą, która wreszcie jest wolna. I nie zamierzam grać według cudzych scenariuszy.
— Ale żyłaś z tatą tyle lat! Jak można to tak odrzucić?
Mama zamilkła, po czym spokojnie, ale stanowczo powiedziała:
— Twój ojciec mnie zdradził. To nie był błąd, tylko wybór. A ja nie chcę już być obsługą. Chcę żyć. Dla siebie. Tyle lat żyłam dla rodziny. Teraz nikt mi nie będzie dyktował warunków.
— Ale masz prawie pięćdziesiąt!
— I co? Nie muszę starzeć się według harmonogramu.
Wiola poczuła, iż posunęła się za daleko.
— Przepraszam, nie chciałam cię urazić. Po prostu się martwię.
— jeżeli wstydzisz się za mnie – nie zapraszaj mnie na ślub. Ale pamiętaj: nie zasłonię siwizny chustą i nie włożę workowatej sukienki. Będę tańczyć, a może choćby flirtować. Czuję się dobrze.
— Nie, mamo, chcę, żebyś była. Tylko…
— Tylko ciocia Danuta będzie oburzać? Niech się oburza. Ja w końcu żyję.
Gdy Wiola wróciła do domu, opowiedziała wszystko narzeczonemu.
— Nie wiem, co o tym myśleć.
Marek tylko się zaśmiał:
— Twoja mama jest super. Nie dała się złamać, wybrała życie. To nie zbrodnia – być szczęśliwą.
W weekend Wiola zadzwoniła do matki.
— Mamo, może pójdziemy do SPA, a potem na koncert?
— Nie będzie ci wstyd?
— Powiem, iż jesteś moją starszą siostrą — zaśmiała się Wiola.
— Uzgadniamy. Ale wcześnie nie wracamy.
Ten dzień był przełomem. Wiola zrozumiała, jaką siłę ma jej matka. I iż może powinna się od niej uczyć – bycia sobą. Życia nie „jak trzeba”, ale jak się chce.