Czuję, iż muszę wrócić do byłej żony: nowa okazała się pustą skorupą.
W małym miasteczku nad Wisłą, gdzie życie płynie swoim rytmem, a rodzinne dramaty rozgrywają się za zamkniętymi drzwiami, moja historia z byłą żoną i nową partnerką łamie mi serce. Ja, Piotr, myślałem, iż podjąłem słuszną decyzję, uciekając od niekończących się kłótni, ale teraz tęsknota za przeszłością nie daje mi spokoju.
Moja była żona, Kinga, zawsze znajdowała powód do awantury. Nie jestem święty, mam swoje wady, ale jej ciągłe pretensje doprowadzały mnie do szału. Krytykowała wszystko: moje zmęczenie po pracy, to, iż spędzałem za mało czasu z naszym synem Kacprem, który miał już 10 lat. Nie podobało się jej, gdy zabierałem go na mecze piłkarskie czy do wesołego miasteczka – dla mnie to była nie tylko opieka nad synem, ale i radość. Kinga jednak marudziła, iż tylko się z nim bawię, a na nią spada rola wymagającego rodzica. Zmęczył mnie jej kontrolujący charakter i nieustanne oskarżenia.
Pewnego dnia nie wytrzymałem. Po kolejnej kłótni spakowałem rzeczy i wyszedłem. Wynająłem mieszkanie niedaleko, żeby Kacper mógł do mnie przychodzić, kiedy tylko zechce. Decyzja wydawała się jedyna słuszna – nie rozumieliśmy się z Kingą, a wspólne życie stało się udręką. Po trzech miesiącach ona sama złożyła pozew o rozwód. Próbowałem wrócić do równowagi, ciesząc się ciszą, wolnością od krzyków i pretensji. To było jak łyk świeżego powietrza po długim uduszeniu.
Minęło pół roku. Kacper wspomniał mimochodem, iż do mamy przychodzi „jakiś pan”. Machnąłem ręką, ale w środku zaiskrzyło niepokojem. Pomyślałem, iż czas ruszyć dalej. Spotykałem się z kobietami, ale nic poważnego z tego nie wynikało. Chciałem stabilizacji, rodziny. I wtedy pojawiła się Oliwia – młoda, piękna, bez dzieci i przeszłości, która ciąży niczym kamień. Nie mówiła mi, co mam robić, nie robiła scen. Sądziłem, iż z nią wszystko będzie inne, prostsze.
Wzięliśmy ślub bez wystawnej uroczystości – będąc już raz po ślubie, nie potrzebowałem wielkiego wesela. Życie z Oliwią wydawało się spokojne, zacząłem choćby myśleć o dzieciach. Czasem, przyznam, chciałem udowodnić Kindze, iż mogę być szczęśliwy bez niej, iż znalazłem kogoś lepszego, kto nie zamienia mojego życia w piekło.
Wszystko się zmieniło, gdy Kinga zadzwoniła: Kacper na treningu złapał piłką w nos. Wpadłem do szpitala i pierwszy raz od dawna zobaczyłem ją. Wyglądała przepięknie – taką pamiętałem z czasów, gdy dopiero się poznawaliśmy. Spokojnie ze mną rozmawiała, bez nawykowych wymówek. W samochodzie unosił się zapach jej perfum i nagle coś ścisnęło mi się w piersi.
Okazało się, iż z nosem Kacpra nie było tak prosto – potrzebna była operacja przegrody. Zacząłem częściej widywać się z Kingą, rozmawiając o zdrowiu syna. Pewnego dnia, jak dawniej, wszedłem do ich mieszkania, zdjąłem buty, nastawiłem czajnik. Dopiero gdy nie znalazłem swojej ulubionej filiżanki, uświadomiłem sobie, iż to już nie mój dom. Po prostu ich podwiozłem.
Oliwia była całkowitym przeciwieństwem Kingi. Spokojna, opanowana, lubiła porządek, gotowała pyszne obiady. Nigdy nie kłóciliśmy się, a w łóżku wszystko było idealne. Jej chłód jednak mnie zabijał. Nie śmiała się z moich żartów, nie dzieliła ze mną euforii z ulubionych filmów. Jej emocje były jak za szybą – nie potrafiłem ich odczytać. Życie z nią przypominało ładne mieszkanie z serialu: wszystko idealne, ale puste, bez duszy.
Zauważyłem, iż coraz częściej piszę do Kingi, tłumacząc sobie, iż to tylko ze względu na Kacpra. Ale prawda była inna – tęskniłem. Tęskniłem za naszym domem, za jej głośnym śmiechem, za tym, jak łapała mój sarkazm i kłóciła się ze mną do upadłego. Zapomniałem o kłótniach, pamiętając tylko to, co dobre.
Pewnego dnia, gdy przyjechałem do Kacpra, spotkałem jej nowego mężczyznę. Był starszy ode mnie, niski, z lekką siwizną. Skinąłem głową na jego „dzień dobry”, ale w środku gotowałem się. Ten obcy był w moim domu, spał w moim łóżku! Nie wytrzymałem i urządziłem Kindze scenę, żądając, żeby ten typ nie pokazywał się tam, gdzie mieszka mój syn.
— A co, mam z Kacprem do niego jeździć? — odparła zimno. — A może wysyłać syna do ciebie, żeby spał między tobą a Oliwią? Kup mu łóżko, wtedy będziesz decydował, z kim mam być!
Wrzeszczeliśmy na siebie jak za dawnych czasów. Kacper, nie wytrzymując, zamknął się w swoim pokoju. Kinga poszła do kuchni, mamrocząc coś pod nosem. Poszedłem za nią i, sam nie wiem dlaczego, objąłem ją. Moje usta dotknęły jej szyi. Westchnęła, ale od razu mnie odepchnęła.
— Co ty wyprawiasz? Idź stąd! Wracaj do swojej żony! — krzyknęła, a w jej oczach błysnął gniew.
Odszedłem, czując, jak ziemia ucieka mi spod nóg. W domu czekała Oliwia – idealna, nieskazitelna, ale obca. Nie zrobiła mi nic złego, ale nie potrafiłem udawać. Tęskniłem za Kingą, za jej temperamentem, który kiedyś doprowadzał mnie do szaleństwa, za porankami, gdy wkładała moją koszulę, za wieczorami, gdy razem czekaliśmy na nowy sezon naszego ulubionego serialu.
Odszedłem od Kingi świadomie, myślałem, iż tak będzie lepiej. Ale teraz zrozumiałem: mój dom jest tam, gdzie ona i Kacper. Chcę wrócić, ale jak? Mam nową żonę, która nie zasługuje na zdradę, i byłą, której ogień wciąż we mnie płonie. Pogubiłem się, ale serce ciągnie mnie z powrotem – do prawdziwego, do mojego prawdziwego domu.