Pragnął rodziny

polregion.pl 1 miesiąc temu

Miał marzenie o rodzinie

W życiu nie tylko kobietom nie układa się w związkach mężczyźni też mają z tym problem. Krzysztof jest jednym z nich. Stoi przed trudnym pytaniem co jest z nim nie tak?

„Mam już trzydzieści osiem lat, a wciąż nie jestem szczęśliwy, mimo iż dwa razy byłem w poważnych związkach. No, oficjalnie tylko jeden raz się ożeniłem, drugi raz żyliśmy bez ślubu. I też nic dobrego z tego nie wyszło. Gdzie moje szczęście? Dlaczego mnie omija? Czy to ja szukam nie tam, gdzie trzeba, czy po prostu trafiam na nie te kobiety?”

Krzysztof to człowiek o złotym sercu. Zawsze chce pomóc, wszystkich chronić przed złem. choćby znajomi mu mówią:

„Krzysiu, powinieneś zostać dobrym wróżem. Nie starczy ci dobroci dla wszystkich, nie da się każdego ratować.”

Ale taka już jego natura. Mieszka z rodzicami na wsi, w dużym domu, mają gospodarstwo. Jest złotą rączką może być spawaczem, kierowcą, zrobić meble, naprawić pralkę, ogarnąć instalację elektryczną. Dlatego we wsi wszyscy go potrzebują. Poza tym pracuje na zmianach w kopalni. Zarabia nieźle. A kiedy wraca do domu na odpoczynek, od razu sąsiedzi go oblegają jeden ma awarię, drugi coś do naprawy.

„Synku, dlaczego jesteś taki bezgranicznie uczynny?” martwi się matka. „Przyjechałeś odpocząć po zmianie, a znowu pracujesz. Tam harujesz, tu harujesz kiedy masz czas dla siebie?”

„Mamo, ale ludzie też potrzebują pomocy.”

„Ludzie, synku, są sprytni. Robisz wszystko za darmo, nie bierzesz od sąsiadów pieniędzy. A oni to wykorzystują, nie chcą płacić komuś innemu.”

„Daj spokój, mamo, nie ubędzie mi od tego” odpowiadał zawsze.

Gdy Krzysztof miał dwadzieścia dwa lata, ożenił się z Kasią. Była dwa lata młodsza, ładna i bardzo żywiołowa. Matce Krzysztofa nie podobała się od początku.

„Za żonę trzeba brać skromną i spokojną, a nie taką… jak ta Kasia. Ona w swoje dwadzieścia lat już niejedno widziała, a ty poznałeś ją miesiąc temu i od razu do ołtarza. Kto cię tak gnał?” warknęła matka.

„Mamo, dla ciebie zawsze coś nie tak. Cokolwiek zrobię źle. No co cię Kasia tak uwiera? Żywiołowa, owszem. Ale właśnie taka mi się przyda, bo ja sam nie jestem przebojowy. Są chłopy, co się w życiu ogarniają, a ja? bronił się Krzysztof.

„Dobrze, już milczę” odparła matka. „Ale potem nie mów, iż cię nie ostrzegałam. Mógłbyś zwrócić uwagę na Marysię, naszą sąsiadkę. Skromna, gospodarna, wieczorami w domu siedzi, nikt złego słowa o niej nie powie.”

Mieszkali w domu rodziców, ale Krzysztof miał osobne wejście, od drugiej strony, więc teściowa czasem całymi dniami nie widywała synowej. Gospodarstwem i zwierzętami zajmowali się Krzysztof i ojciec. Matka doiła tylko krowę.

Gdy wyjeżdżał na zmianę, jego żona zaczynała „życie towarzyskie”. Wypatrywała, kiedy zgaśnie światło u rodziców to znaczy, iż poszli spać. Wtedy cicho się ubierała i wymykała przez ogrodową furtkę, bo od strony podwórka teściowa mogła ją zobaczyć. Szła do klubu na tańce, czasem po imprezie odprowadzał ją jakiś miejscowy chłopak, albo choćby ktoś z sąsiedniej wsi.

Pewnego razu teściowej zrobiło się słabo, a ojciec Krzysztofa poszedł do części syna akurat go nie było. Weszli, drzwi otwarte, noc na dworze, a Kasi w domu nie ma. Zaniepokoił się.

„Gdzie ta Kasia? Męża nie ma, to i ona sobie luzuje” pomyślał i poszedł do sąsiadki.

Zofia, matka Marysi, przybiegła do teściowej. Ta męczyła się z migreną, ledwo mogła otworzyć oczy. Na szczęście Zofia miała przy sobie ciśnieniomierz okazało się, iż teściowa ma skok ciśnienia. Dała jej leki i kazała wypić.

Rano teść poszedł do Kasi, a ta jak gdyby nigdy nic, dopiero wstała.

„Gdzie się ty w nocy włóczysz? Sprytna jesteś skoro nie sprawdzamy, kiedy męża nie ma, to sobie hulasz?”

„W domu spałam” skłamała Kasia, nie wiedząc, iż teść był u nich o pierwszej w nocy, a jej tam nie było.

„Nie kłam. Byłem o pierwszej”

„A co ty, stary, chciałeś ode mnie o pierwszej w nocy? Jak Krzysiek wróci, mu wszystko powiem!” odgryzała się synowa.

„Bo matce było słabo, myślałem, iż pomożesz. Może po felczera byś pobiegła. Musiałem iść do Zofii.”

„Nie unoś się, też byłam u matki, bo źle się czuła. Siedziałam u niej do trzeciej” odpowiedziała synowa, a teść się zastanowił może jednak mówi prawdę?

Krzysztofowi rodzice nic nie powiedzieli, ale pewnego razu wrócił z kopalni tydzień wcześniej. I to późnym wieczorem na stacji spotkał sąsiada, Jacka, który też akurat wracał. Żadnego transportu do wsi nie było, więc poszli piechotą, około trzech kilometrów leśną drogą. Samemu byłoby strasznie, ale Jacek miał latarkę, a w dodatku we dwójkę raźniej. I tak lepiej niż czekać na stacji do rana. Tym bardziej iż jesień była sucha.

Krzysztof zapukał w okno zawsze tak robił, gdy wracał. Tam była ich sypialnia, Kasia zwykle tam spała. Ale tym razem długo nie otwierała, słyszał jakieś szuranie, a potem wydało mu się, iż ktoś otworzył okno w kuchni. Podszedł i zobaczył, jak jakiś facet wychodzi na zewnątrz.

Krzysztof oniemiał, a Kasia zrozumiała, iż mąż ją przyłapał. Otworzyła drzwi, wypuściła obcego faceta, ten ze spuszczoną głową przemykał obok Krzysztofa i zniknął w ciemności.

„Kto to był?” zapytał ostro żonę.

„Nikt. Co cię to obchodzi? Gość i tyle.”

„A ja nie wiedziałem, iż jesteś taka… lekkich obyczajów. Mąż wyjeżdża, a żona hula”

Nazajutrz Kasia spakowała rzeczy i poszła do matki. Krzysztof po jakimś czasie wniósł pozew o rozwód.

„No i co, synku, teraz rozumiesz, dlaczego ci mówiłam o Kasi? A ty nie wierzyłeś, proszę bardzo.”

„Zostaw, mamo, już przeszło” tylko tyle odpowied

Idź do oryginalnego materiału