Nastazja Iwaszkiewicz jako animatorka pracuje od 2016 roku. Pojawia się na różnych imprezach: weselach, komuniach, piknikach przedszkolnych, a także firmowych eventach, festynach i innych. - Animacja to nie tylko zawód, ale też moja wielka pasja, w której stawiam na umiejętność dostosowania się do otoczenia w radosny i kolorowy sposób, ale przede wszystkim na najlepszą zabawę z najmłodszymi! - mówi o swojej pracy. - Widziałam już sporo. Czasem mam wrażenie, iż to nie dzieci są największym wyzwaniem, tylko dorośli! - śmieje się nasza rozmówczyni.
REKLAMA
Zobacz wideo Po czym poznać, iż dziecko ma skrócone wędzidełko? Logopedka mówi o "domowym teście"
Najwięcej dzieje się na weselach?
Nastazja przyznaje, iż najwięcej zabawnych, choć nie zawsze pożądanych sytuacji, zdarza się na weselach. - Rozbawieni panowie czasem tak bardzo chcą mi pomagać, iż cierpi na tym mój sprzęt. Moja wieża raz została bez rączki, a innym razem bez nóżek. Na szczęście zawsze wraca do siebie, trochę poobijana, ale wciąż sprawna - śmieje się animatorka. - A panie często przybiegają do mnie z prośbą o zrobienie im brokatowych tatuaży. I to absolutnie na każdej możliwej części ciała. Nie piję alkoholu od kilku lat, więc mam znacznie więcej cierpliwości i wyrozumiałości wobec różnych zachowań - dodaje.
Animatorka to nie opiekunka
Nasza rozmówczyni przyznaje także, iż na weselach zdarzają się rodzice, którzy na jej widok radośnie dochodzą do wniosku, iż nie muszą się zajmować swoimi dziećmi, tylko sobą i zabawą. - To w pewnym stopniu jest okej. Serio, od tego jestem. Trzeba jednak pamiętać, iż animacja to nie opieka - tłumaczy Nastazja. - Organizuję czas, bawię, angażuję, ale nie odpowiadam za czapki, zupki i znikanie dzieci za krzakami, choć oczywiście staram się kontrolować wszystko na tyle, na ile mogę - zapewnia. - Na szczęście to nie zdarza się zbyt często, trafiam głównie na cudownych ludzi, którzy naprawdę rozumieją różnicę między animacją a opieką.
"To nie konkurs piękności, ani egzamin z logistyki"
Animatorka przyznaje, iż na piknikach, na których zdarza się jej pracować, dzieci bawią się doskonale, dopóki nie wkroczą ich rodzice, którzy za wszelką cenę chcą pomóc. - "Bo on nie umie, bo się zawstydzi" - słyszę. Wtedy mówię wyraźnie: Ależ świetnie to robi! Właśnie o to chodzi!" Dzieci mają prawo działać po swojemu, bawić się na własnych zasadach. To nie konkurs piękności ani egzamin z logistyki - twierdzi Nastazja. - Czasem rodzice chcą dołączyć do zabawy, ale zamiast się bawić, zaczynają wszystko poprawiać, ustawiać dzieci w rządku, wydawać polecenia. I wtedy czar trochę pryska - śmieje się.
Rodzice też chcą się bawić
Nastazja dodaje, iż coraz częściej zdarzają się sytuacje, gdy dorośli na różnego rodzaju imprezach zazdroszczą dzieciom zabawy - Podchodzą do mnie z pytaniem: "A może i nas by pani chwilę poanimowała?" Bo kiedy maluchy dobrze się bawią, oni przypominają sobie, jak to było, być dzieckiem - mówi. Bywają też sytuacje, które trochę ją smucą. - Gdy dorośli totalnie nie interesują się swoimi dziećmi, bo liczy się tylko ich zabawa. Ale nie mnie to oceniać - ja po prostu robię swoje. I staram się dawać dzieciom najpiękniejsze chwile radości, niezależnie od tego, co dzieje się dookoła - dodaje.
A ty? Masz dobre doświadczenia związane z animatorami i zabawami, jakie organizują dla dzieci? Daj znać w komentarzu lub napisz wiadomość: [email protected]