**Dzisiaj przytrafiła mi się niezwykła historia. Zapisałem ją w pamiętniku, bo warto zachować takie chwile.**
Wacek, widziałeś, co mamy do przeniesienia? Szafa, kanapa, dwa fotele i stół! A mieszkanie na piątym piętrze, bez windy! Za takie pieniądze niech sobie sam Sławek to taszczy! zirytowany rzuciłem dokumenty na deskę rozdzielczą furgonetki.
Daj spokój, Krzysiek odparł spokojnie Wacław, nie odrywając wzroku od drogi. To ostatnie zlecenie dzisiaj, potem do domu. Żona obiecała bigos.
Twój bigos może poczekać, ale mój kręgosłup już nie westchnąłem, patrząc przez okno na szare blokowiska. Po co ludziom mieszkać na piątym piętrze? Niech biorą parter, jak normalni ludzie.
Ale widok lepszy zaśmiał się Wacek. I nikt nie tupie nad głową.
No tak, romantycznie A kto jest zleceniodawcą? wziąłem dokumenty i przyjrzałem się drobnemu drukowi. Jakaś Marianna Nowicka. Telefon, adres Zaliczka wpłacona, reszta przy odbiorze. Standard.
Furgonetka skręciła z głównej ulicy w ciche podwórko, zastawione samochodami. Nowe bloki sąsiadowały tu z starymi kamienicami, tworząc dziwny kontrast. Wacek zaparkował pod klatką z odpadającym tynkiem.
No to jesteśmy. Tamte drzwi wskazał na zniszczoną bramę. Tylko niech w mieszkaniu będą szerokie drzwi, bo z tą szafą będzie zabawa.
Wyładowaliśmy wózek i zadzwoniłem do klientki.
Halo, pani Marianno? Z firmy transportowej Komfort. Przyjechaliśmy z zamówieniem. Tak, jesteśmy na dole. Dobrze, poczekamy.
Po chwili drzwi się otworzyły i stanęła w nich kobieta około czterdziestki, w zwykłych dżinsach i luźnej bluzce. Ciemne włosy miała zebrane w nieporządny kucyk, na twarzy prawie nie było makijażu. Uśmiechnęła się życzliwie.
Witam, proszę wejść. Mieszkanie na piątym piętrze.
Zaczęliśmy ładować meble na wózek, żeby nie dźwigać wszystkiego pojedynczo. Najpierw poszła kanapa duża, ale nie najcięższa.
Poczekajcie, pomogę niespodziewanie zaproponowała gospodyni, gdy manewrowaliśmy w ciasnej klatce.
Nie trzeba, pani Marianno odparł Wacek. To nasza robota.
A jednak uparła się, podtrzymując róg kanapy. Tu są takie zakręty, iż bez znajomości terenu się nie obejdzie.
Jej głos wydał mi się dziwnie znajomy. Zmarszczyłem brwi, próbując sobie przypomnieć, gdzie mógłbym go słyszeć. Coś bardzo znajomego, ale wymykające się pamięci.
Piąte piętro dało nam w kość. Po drodze zdążyłem przekląć wszystkich, którzy budują bloki bez wind, wszystkich, którzy w nich mieszkają, a szczególnie tych, którzy zamawiają tam meble. W końcu kanapa stanęła przed drzwiami. Gospodyni otworzyła.
Proszę wnieść do salonu, tam pod okno.
Mieszkanie okazało się zaskakująco przestronne pewnie zburzono ściany działowe. Jasne ściany, kilka mebli, dużo przestrzeni. W kącie stało pianino jedyna rzecz, która zdradzała jakieś zainteresowania gospodyni.
Gra pani? zapytał Wacek, wskazując na instrument, gdy ustawialiśmy kanapę.
Troszkę odpowiedziała wymijająco. Dla siebie, żeby nie zapomnieć.
Wróciliśmy po resztę mebli. Cały czas łapałem się na tym, iż jej twarz wydaje mi się znajoma. Może wcześniej coś do niej przewoziliśmy? Albo widziałem gdzieś przypadkiem?
Gdy wnosiłem ostatnią rzecz stół do salonu w końcu się odezwałem:
Przepraszam za ciekawość, pani Marianno, ale mam wrażenie, iż panią gdzieś widziałem. Zamawiała pani u nas wcześniej?
Zastygła na moment, jakby zastanawiała się, co odpowiedzieć.
Nie, to moje pierwsze zamówienie odparła po chwili. Chyba mnie pan z kimś pomylił.
Odwróciła się, wyjmując pieniądze z portfela, a wtedy z radia w sąsiednim pokoju popłynęła piosenka. Stary przebój, który niegdyś królował na listach przebojów. Kobiecy głos śpiewał o niespełnionej miłości.
I wtedy mnie olśniło. Obróciłem się gwałtownie do gospodyni, która właśnie podawała mi pieniądze, i wykrzyknąłem:
Marianna Gwiazdowska! To pani jest Marianna Gwiazdowska!
Wacek, który właśnie ustawiał szafę, mało nie upuścił drzwiczek. Obrócił się i spojrzał na kobietę, jakby ujrzał ducha.
O kurczę! wyszeptał. Racja! Ta sama Marianna Gwiazdowska! Która zniknęła kilka lat temu!
Kobieta zbladła lekko, ale zachowała spokój.
Myli się pan powiedziała cicho. Nazywam się Marianna Nowicka, jestem zwykłą kobietą, która się tu niedawno wprowadziła.
Ależ proszę pani nie mogłem powstrzymać ekscytacji. Znałem na pamięć wszystkie pani piosenki! *Nie odchodź*, *Ostatni deszcz*, *Gwiezdne niebo* Żona oszalała na ich punkcie! A potem pani po prostu zniknęła. Wszystkie gazety pisały zaginęła gwiazda estrady!
Mówili, iż wyjechała pani za granicę dodał Wacek. Albo wstąpiła do klasztoru. Niektórzy choćby twierdzili, iż urwał, pewnie uświadomiwszy sobie, iż plotki o śmierci gwiazdy są teraz nie na miejscu.
Marianna westchnęła i usiadła na nowej kanapie.
No cóż, poznaliście mnie powiedziała cicho. Ale byłabym wdzięczna, gdyby to zostało między nami.
Więc to naprawdę pani? wciąż nie wierzyłem własnym oczom. Ale dlaczego pani zniknęła? I dlaczego mieszka w takim zwykłym bloku?
Usiądźcie niespodziewanie zaproponowała. Skoro już wiecie, może napijecie się herbaty? Opowiem wam. I tak kiedyś musiałoby to wyjść.
Wymieniliśmy niepewne spojrzenia. Picie herbaty z klientami nie było w zwyczaju firmy. Ale kto by odmówił spotkania z legendą estrady, o której cała Polska myślała, iż przepadła?
Mamy jeszcze jakieś zlecenia? spytałem Wacka.











