Prace konkursu TPN — Na tatrzańskim szlaku

tatry-przewodnik.com.pl 1 rok temu
Prace uczniów szkoły podstawowej w Poroninie Na tatrzańskim szlaku"

Kartka z dziennika

„Moja wycieczka nad Morskie Oko”

Przyszedł ten dzień, w którym opiszę całą wycieczkę nad Morskie Oko.
To było tak:
Obudziłam się wczesnym rankiem. Słońce świeciło mocno a ptaszki ćwierkały bardzo wesoło. Tata wszedł do mojego pokoju. Ubrałam szlafrok i zapytałam po co wchodzi. Powiedział tylko wyraz na siedem liter. Wstawaj. Wstałam, tylko pomyślałam po co, o ile można jeszcze pospać. Poszłam na dół do kuchni a tata powiedział z radością, iż jedziemy na wycieczkę w góry. Ucieszyłam się. Tata wyciągnął masło i jajka z lodówki. Zapytał, czy zjem jajecznicę. Odpowiedziałam, iż chętnie zjem.
Zjedliśmy śniadanie i zapytałam gdzie pójdziemy. Tatuś powiedział, iż to niespodzianka. Uwielbiam niespodzianki, bo prawie zawsze te niespodzianki są fajne. Poszłam więc na górę do mojego pokoju i spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy. Pierwsze co zrobiłam to zaczęłam szukać plecaka. Minęło pół godziny i tata wszedł do mojego pokoju i zapytał, czy jestem już gotowa do wyjścia. Jeszcze spakuję wodę i możemy iść. Pobiegłam do kuchni i zabrałam butelkę wody z kredensu.

Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy drogą asfaltową. Jechaliśmy pół godziny aż wreszcie dojechaliśmy do celu. Zaparkowaliśmy na parkingu gdzie znaleźliśmy ostatnie miejsce. Wysiedliśmy z samochodu i wyruszyliśmy w drogę. Tata powiedział mi, iż mamy do pokonania ponad osiem km asfaltową drogą.

Był to bardzo upalny dzień. Po godzinie wędrówki usłyszałam dziwny odgłos, okazało się, iż są to wodospady. Zapytałam wtedy tatę, czy wie, jaką mają nazwę. Te wodospady nazywają się Wodogrzmoty Mickiewicza powiedział tata. Zrobiłam kilka zdjęć i nagrałam film. Po krótkiej chwili ruszyliśmy w dalszą drogę, którą przebiegł nagle jeleń. Miał krótkie poroże. Tata powiedział, iż to normalne u jeleni.

Po dotarciu do wielkiej skały leżącej przy drodze zatrzymaliśmy się na chwilę. Dowiedziałam się, iż taki duży głaz to po góralsku nazywany jest wantą i to miejsce tak się nazywało. Zauważyłam tutaj również odchodzący szlak z poukładanych kamieni. Tata powiedział mi, iż to są skróty, którymi pójdziemy. Bardzo się z tego ucieszyłam, bo miałam już dosyć drogi asfaltowej. Później okazało się, iż były cztery skróty. Po ich pokonaniu ruszyliśmy dalej asfaltową drogą i po pewnym czasie dotarliśmy do miejsca gdzie był rozległy plac. Okazało się, iż właśnie tutaj dojeżdżają wozy konne z turystami. Od tego miejsca dowiedziałam się, iż mamy przed sobą jeszcze jakieś pół godziny drogi. Po drodze z każdej strony widziałam wspaniałe szczyty, a największe wrażenie zrobiło na mnie miejsce, gdzie zimą zeszła lawina. Widziałam bardzo dużo drzew powalonych przez nią.
Po pewnym czasie zobaczyłam niski drewniany budynek a niedaleko następny już większy, okazało się, iż są to schroniska. No to jesteśmy nad Morskim Okiem i wskazał palcem te śliczne jezioro, na którym pływały kaczki — Krzyżówki. Bardzo mi się one podobały. Zauważyłam również w wodzie pływają pstrągi. Miały długi tułów. Tata wskazał palcem najwyższy szczyt Polski — Rysy. Zjedliśmy kanapki bardzo ze smakiem. przez cały czas obserwowałam kaczki. Popatrzyłam na szczyty widoczne wokół stawu. Dowiedziałam się, iż ten szpiczasty szczyt nazywa się Mnich a bardziej w głębi to Rysy. Zapytałam, czy kiedyś tam pójdziemy. Tata odpowiedział, iż za kilka lat, jak urosnę. Minęło pół godziny i zaczęliśmy schodzić. Wracaliśmy się na nogach.

Szliśmy, szliśmy i szliśmy końca nie było widać, aż w końcu zobaczyłam te wodospady “ Wodogrzmoty Mickiewicza “. Tata powiedział, iż do końca wycieczki zostało około czterdzieści minut. Pomyślałam sobie, iż wreszcie usiądę i moje nogi se odpoczną. Wreszcie minęło czterdzieści minut i było widać parking. To oznaczało, iż wreszcie se usiądę. Doszliśmy do samochodu taty i weszliśmy i pojechaliśmy do domu. Od razu jak dojechaliśmy do domu to umyłam się i poszłam spać. Śniło mi się, iż jadę na jeleniu wśród drzew i krzewów. Kiedy się obudziłam to poszłam coś gwałtownie zjeść i poszłam dalej spać.

Autor:
Kalina Jarząbek - Giewont
klasa lll b
ll miejsce w konkursie 18 edycji


Moja wycieczka na Halę Gąsienicową

W pierwszym tygodniu kwietnia roku 2022 wybrałem się z tatą na halę Gąsienicową przez dolinę Jaworzynki. Kiedy wszedłem na pierwszą polanę tej doliny, zobaczyłem dwie łanie pasące się z młodym. Idąc dalej przez polanę, w miejscach, gdzie był wytopiony śnieg, zobaczyłem wyrastające lepiężniki. Jak wszedłem dalej do lasu, usłyszałem dziwny odgłos. Po chwili rozpoznałem, iż to stukot dzięcioła, wyjadającego korniki spod kory świerka. Po dwóch godzinach wędrówki usiadłem na skale i zacząłem jeść kanapkę. W pobliżu gwałtownie pojawiła się sójka, która liczyła, iż dostanie coś ode mnie do jedzenia. Wiedziałem, iż nie można dokarmiać dzikich zwierząt, na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego, więc nic jej nie dałem, tylko zrobiłem jej zdjęcie.
W końcu dotarłem do schroniska, które nazywa się Murowaniec, tata kupił nam po szarlotce. Jak jadłem, zobaczyłem, jak leci śmigłowiec Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, zacząłem się zastanawiać, co się stało. Chwilę później ruszyliśmy w dalszą wędrówkę, celem był Czarny Staw Gąsienicowy.

Przy rozwidleniu szlaków zobaczyliśmy, jak śmigłowiec wracał. W ten dzień obowiązywał pierwszy stopień zagrożenia lawinowego, co oznacza, iż zagrożenie lawinami było nieznaczne. Gdy dotarliśmy nad staw, w żlebie opadającym z Przełęcz Karb zobaczyliśmy kozice, które świetnie się bawiły, skacząc i się ślizgając. Niestety narciarz, który zaczął zjeżdżać z przełęczy, spłoszył cały kierdel. Staw był cały zamarznięty, więc weszliśmy z tatą na sam środek, pod nami było ok. 50 m głębokości wody, dziwne uczucie. Wróciliśmy na morenę, tata pokazał mi, gdzie przebiega Orla Perć i obiecał, iż jak podrosnę, to mnie tam zabierze. Zaczęliśmy wracać, od szałasów na Hali Gąsienicowej czekało na nas ostatnie podejście. Po dotarciu na Przełęcz Między Kopami zatrzymaliśmy się na chwilę, by podziwiać widoki. Zobaczyliśmy leżące w dole Zakopane, Gubałówkę z charakterystycznym masztem, oraz widniejącą w oddali zaśnieżoną Babią Górę, nazywaną „królową beskidów”.

Dla odmiany wybraliśmy zejście niebieskim szlakiem przez tzw. Skupniów Upłaz. Z lewej strony towarzyszył nam Giewont, który rozpoznałem bez problemu. Na wprost widoczny był Nosal, a po prawej Wielki Kopieniec, który zdobyłem miesiąc wcześniej. Kiedy nasza wędrówka dobiegała końca i wydawało się, iż już nic się nie wydarzy, ku naszemu zdziwieniu na naszym szlaku pojawił się On, czyli niedźwiedź. Stanąłem z tatą w bezruchu, czekaliśmy na reakcję niedźwiedzia, który popatrzył w naszą stronę, a następnie wszedł głęboko w las. choćby nie wiem, kiedy tata zrobił mu zdjęcie, które wisi teraz w moim pokoju. Po raz pierwszy widziałem na żywo niedźwiedzia, do dziś jestem pod wielkim wrażeniem. Po zejściu do Kuźnic zjechaliśmy busem i na parkingu przesiedliśmy się do samochodu. To był wspaniały dzień. Wracając, planowaliśmy już następną wycieczkę w Tatry.

Autor:
Klimek Jarząbek - Giewont
klasa lll b
ll miejsce w konkursie 17 edycji

Idź do oryginalnego materiału