POŻYCZYŁAM SUKNIĘ ŚLUBNĄ… I ZNALAZŁAM LIST W PODSZYWCE

twojacena.pl 6 dni temu

POŻYCZYŁAM SUKNIĘ ŚLUBNĄ I ZNALAZŁAM LIST W PODSZEWCE
Gdy przymierzałam tę suknię, przysięgam, iż poczułam coś dziwnego.
Nie strach.
Nie zachwyt.
Tylko ciężar.
Zignorowałam to.
W końcu to był wypożyczony model. Z vintage’owej butiku w centrum. Sprzedawczyni zapewniła, iż założono ją tylko raz dwadzieścia lat temu. Wyczyszczoną. Zachowaną. Nienaruszoną.
Nie obchodziły mnie te detale. Cieszyłam się, iż stać mnie na coś, co wyglądało na drogie.
Zabrałam ją do domu.
Zawiesiłam ostrożnie.
Co wieczór przed ślubem wpatrywałam się w nią. Marzyłam o ceremonii. Przejściu przez alejkę. Muzyce. O nim.
Byłam zakochana.
Głupio.
Młodzieńczo.
Ale w noc przed ślubem, gdy prasowałam suknię, poczułam nierówność. W podszewce, przy doszyciu, było coś zaszytego. Niewielkie zgrubienie.
Ciekawość wzięła górę. Wzięłam igłę.
Ostrożnie rozciąłam materiał.
A tam
List.
Stary. Wyblakły. Ale atrament wciąż czytelny.
*Jeśli to czytasz, proszę nie wychodź za niego. Błagam. To niebezpieczne. Uciekłam dzięki kopnięciu w bramkę. M.*
Suknia wypadła mi z rąk.
Serce waliło jak szalone.
Odwróciłam kartkę.
Było coś jeszcze.
*JEŚLI DAŁ CI TĘ SUKNIĘ, TO ZNAczy, ŻE JUŻ TO ROBIŁ WCZEŚNIEJ.*
Ale nie dał.
Kupiłam w butiku.
Prawda?
A może to on zasugerował to miejsce?
Nie mogłam sobie przypomnieć. Nagle wszystko stało się mgliste.
Sprawdziłam sklep w sieci. Brak strony.
Dziwne.
Adres? Nieistniejący na Google Maps.
Jeszcze dziwniejsze.
Pojechałam tam tej samej nocy.
Ślub był jutro, ale potrzebowałam odpowiedzi.
A kiedy dotarłam?
Miejsce zniknęło.
Puste okna. Kurz.
Żadnego śladu po starszej kobiecie.
Zapukałam do sąsiada.
Otworzył młody mężczyzna, zaspany.
Przepraszam czy zna pan butik, który był obok?
Zmarszczył brwi.
*Butik?*
Tak, vintage’owy sklep ślubny. Prowadziła go kobieta
Pokręcił głową.
Proszę pani ten lokal nie działa od prawie dwudziestu lat.
Zdrętwiałam.
Ale kupiłam tam suknię kilka dni temu.
Spojrzał na mnie z góry na dół. Szepnął:
Jesteś trzecią kobietą, która mnie o to pyta w ciągu pięciu lat.
Krew ścięła mi się w żyłach.
Co się stało z tamtymi?
Wzruszył ramionami.
Jedna odwołała wesele i zniknęła.
Druga pojechała na miesiąc miodowy.
Ostatnie, co wiem, to iż przepadła bez śladu.
Uciekłam.
W samochodzie trzęsłam się przez dwadzieścia minut.
Potem zadzwoniłam do niego mojego narzeczonego.
Nie wspomniałam o liście, sklepie ani sąsiedzie.
Zapytałam tylko:
*Gdzie mówiłeś, iż byłeś, zanim się poznaliśmy?*
Milczenie.
W końcu odparł:
Dlaczego pytasz o to teraz?
I już wiedziałam.
Że ta wiadomość nie była przypadkiem.
Że ta suknia nie była przypadkiem.
A jutro?
Mogłoby być moim ostatnim dniem.
POŻYCZYŁAM SUKNIĘ ŚLUBNĄ I ZNALAZŁAM LIST W PODSZEWCE (ODCINEK 2)
Obudziłam się w ciszy.
Nie tej spokojnej.
Tylko takiej, która przytłacza. Jakby coś wstrzymywało oddech.
Sięgnęłam po list na szafce nocnej.
Pozgnieciony, ale wciąż tam był.
*JEŚLI DAŁ CI TĄ SUKNIĘ, JUŻ TO ROBIŁ WCZEŚNIEJ.*
Trzymałam go jak szkło.
Nie chciałam wierzyć, iż on człowiek, za którego miałam wyjść mógł ukrywać coś tak mrocznego.
Suknia leżała z powrotem w pudełku.
Kość słoniowa, vintage, manualne hafty. Pachniała lawendą i czymś jeszcze. Stęchłym.
Myślałam, iż to stary perfum.
Teraz nie byłam pewna, czy to nie krew.
Pojechałam pod sklep.
Wciąż w pidżamie, bez makijażu, tylko z tym strachem.
„Drugie Szanse” nazwa, której nie pamiętałam z paragonu.
Drzwi były otwarte.
Ale w środku pusto.
Żadnych sukienek.
Żadnych wieszaków.
Tylko kurz i zniszczone lustro.
Wyszłam zdezorientowana. Faciet z miotłą obok spytał:
Czego szukasz?
Sklepu z ubraniami. Był tu dwa dni temu.
Zmarszczył brew.
To miejsce nie działa od 2019.
Zimny dreszcz.
Jeśli sklep nie istniał to skąd wzięłam suknię?
I kto zostawił tamten list?
Nie wróciłam do hotelu.
Pojechałam do ciotki.
Gdy pokazałam jej list, jej twarz stwardniała.
To przypomina mi historię kobiety, którą znałam. Morayo. Też miała używaną suknię ślubną. Z miejsca, które nie było prawdziwym sklepem.
Co się z nią stało?
Wyszła za niewłaściwego mężczyznę.
A suknia próbowała ją ostrzec.
Spojrzałam na nią.
Mówisz, iż suknia jest przeklęta?
Nie odpowiedziała wprost.
Idź do domu. Spal list. Zostaw suknię. Nie zakładaj jej.
Ale tego nie zrobiłam.
Bo gdy wieczorem sięgnęłam po pudełko
Było otwarte.
A na złożonej tkaninie
Kolejna wiadomość.
Tym razem pięć słów:
*ZOSTAŁO CI SIEDEM DNI.*
POŻYCZYŁAM SUKNIĘ ŚLUBNĄ I ZNALAZŁAM LIST W PODSZEWCE (ODCINEK 4)
Nie spałam tej nocy.
Data na pierścionku 07-07-2018 doprowadziła mnie do ogłoszenia ślubnego w małym blogu.
*Morayo i David Oluwaseun biorą ślub w dyskretnej ceremonii w Ikoyi.*
DO.
David Oluwaseun.
Pełne imię Dayo.
Nazajutrz zadzwoniłam do niego.
Twoje pełne imię to David Oluwaseun, tak?
Cisza.
Ożeniłeś się z Morayo, prawda?
W końcu:
Skąd wiesz?
To wystarczyło.
Dlaczego mi nie powiedziałeś?
Bo to miało się skończyć. Wszyscy myśleli, iż uElena spaliła suknię w ciszy starego kominka, a gdy ostatni kawałek tkaniny zamienił się w popiół, poczuła, jak ciężar, który nosiła od miesięcy, wreszcie odpuszcza.

Idź do oryginalnego materiału