POŻYCZYŁAM SUKNIĘ ŚLUBNĄ… A W PODSZYWCE ZNALAZŁAM LIST

newskey24.com 6 dni temu

POŻYCZYŁAM SUKNIĘ ŚLUBNĄ I ZNALAZŁAM LIST W PODSZEWCE
Gdy przymierzałam tę suknię, przysięgam, iż poczułam coś dziwnego.
Nie strach.
Nie zachwyt.
Tylko ciężar.
Zignorowałam to.
W końcu to była pożyczka. Z vintage’owej butiku w centrum. Sprzedawczyni twierdziła, iż suknia była używana tylko raz dwadzieścia lat temu. Wyprana. Przechowywana z należytą ostrożnością.
Nie obchodziło mnie to. Byłam po prostu szczęśliwa, iż stać mnie na coś, co wyglądało na drogie.
Zawiesiłam ją w domu.
Co wieczór przed ślubem wpatrywałam się w nią. Marzyłam o dniu, kiedy przejdę przejściem ślubnym. Dniu muzyki, kwiatów i tego mężczyzny.
Byłam zakochana.
Głupio.
Młodo.
Ale w noc przed ślubem, gdy prasowałam suknię, poczułam zgrubienie w podszewce. Coś było w niej zaszyte.
Ciekawe, wzięłam igłę.
Ostrożnie rozprułam.
W środku
List.
Stary. Pożółkły. Ale przez cały czas czytelny.
*”Jeśli to czytasz, proszę, nie wychodź za niego. Błagam. Jest niebezpieczny. Uciekłam, bo pobił mnie do nieprzytomności. M.”*
Upuściłam suknię.
Serce waliło mi jak młot.
Na odwrocie kartki było więcej:
*”Jeśli dał ci tę suknię, to znaczy, iż już to robił wcześniej.”*
Ale nie dał.
Kupiłam ją w butiku.
Prawda?
Czy może on podsunął mi to miejsce?
Nie pamiętałam. Nagle wszystko wydawało się zamazane.
Sprawdziłam butik w sieci. Brak strony.
Dziwne.
Adres? Nie istniał na Google Maps.
Jeszcze dziwniejsze.
Pojechałam tam tej nocy.
Mój ślub był jutro, ale potrzebowałam odpowiedzi.
Gdy dotarłam
Butik zniknął.
Zamknięty.
Puste okna. Kurz.
Żadnego śladu po starszej kobiecie.
Zapukałam do sąsiada.
Młody mężczyzna otworzył, przecierając oczy.
Przepraszam, czy zna pan butik, który był obok?
Zmarszczył brwi.
Butik?
Tak, vintage’owy sklep z sukienkami ślubnymi. Prowadziła go starsza kobieta
Pokręcił głową.
Proszę pani ten sklep jest zamknięty od prawie dwudziestu lat.
Zdrętwiałam.
Ale kupiłam tam suknię kilka dni temu.
Spojrzał na mnie uważnie. Potem szepnął:
Jest pani trzecią kobietą, która pyta mnie o to w ciągu pięciu lat.
Krew ścięła mi się w żyłach.
Co stało się z tamtymi?
Wzruszył ramionami.
Jedna odwołała ślub i zniknęła.
Druga poszła do ołtarza.
Ostatnio słyszałem, iż zaginęła w podróży poślubnej.
Uciekłam.
Zadzwoniłam do mojego narzeczonego.
Nie wspomniałam o liście. Ani o sklepie. Ani o sąsiedzie.
Zapytałam tylko:
Gdzie mówiłeś, iż byłeś, zanim się poznaliśmy?
Milczał.
W końcu odparł:
Dlaczego pytasz o to teraz?
Wiedziałam.
Wiedziałam, iż ten list nie był przypadkiem.
Że ta suknia nie była przypadkiem.
Że jutro
Mogłoby być moim ostatnim dniem.

Obudziłam się w ciszy.
Nie tej spokojnej.
Tylko dziwnej. Jakby coś wstrzymywało oddech.
List leżał na nocnym stoliku.
Zmięty. Ale wciąż tam był.
*”Jeśli dał ci tę suknię, to znaczy, iż już to robił wcześniej.”*
Trzymałam go jak szkło.
Nie chciałam wierzyć, iż on mężczyzna, za którego miałam wyjść mógł ukrywać coś tak mrocznego.
Ale nie mogłam już tego ignorować.
Suknia wróciła do pudełka.
Kość słoniowa. Vintage. HafZanim zdążyłam krzyknąć, drzwi pokoju otworzyły się z trzaskiem, a w progu stanął on z błyszczącym nożem w dłoni i uśmiechem, który prześladował mnie już w snach.

Idź do oryginalnego materiału