Powrót Lidki
Lidka stała przed drzwiami mieszkania Krzysztofa, nerwowo gniotąc rączkę torebki. Dwa i pół roku temu odeszła od niego, zatrzaskując drzwi, pewna, iż Paweł, jego przyjaciel z grubym portfelem i nowym samochodem, zapewni jej życie, o jakim marzyła. Ale Paweł okazał się nie taki, jak go malowała, i teraz Lidka postanowiła wrócić. „Krzysztof zawsze mnie kochał — myślała. — Przyjmie mnie z powrotem, gdzie się podzieje?” Nacisnęła dzwonek, poprawiła włosy i wymusiła uśmiech. Drzwi otworzył Krzysztof, a gdy zdumiony powiedział: „No proszę, kogo widzę! Skąd ten wiatr?”, poczuła się nieco pewniej.
„Wróciłam — uśmiechnęła się, wdychając aromat smażonych ziemniaków i kotletów. — Obiad gotujesz? Pachnie przepysznie.” Krzysztof nachmurzył się: „Dokąd wróciłaś? Do mnie?” Lidka skinęła głową, ale jego następne pytanie ją zaskoczyło: „My już zjedliśmy. Wybacz, nie zapraszam.” „My? — powtórzyła, czując, jak w środku rośnie niepokój. — Kto to 'my’?” Wtedy z kuchni wyszła kobieta. Lidka przyjrzała się i oniemiała — to była Ola, jej przyjaciółka, z którą kiedyś piły wino szampana, plotkując, jak uciec od Krzysztofa.
Lidka i Krzysztof pobrali się pięć lat temu, ale ich małżeństwo było pasmem kłótni. Ona pragnęła eleganckiego życia: restauracji, podróży, drogich sukienek. Krzysztof, inżynier w fabryce, zarabiał skromnie, choć się starał. Jego rodzice przywozili wiejskie produkty, by zaoszczędzić, ale Lidka narzekała: „Nie chcę ich mleka ani sera!” Wydawała własne pieniądze na ubrania i telefon na raty, a od Krzysztof żądała więcej. „Jesteś biedakiem — rzucała. — Po co ja się z tobą związałam?” Prosił, by sprzątała w mieszkaniu, ale odpowiadała: „To twój dom, ja tu nie gospodyni”.
Wszystko się zmieniło, gdy Lidka zainteresowała się Pawłem. Był czarujący, miał pieniądze, zabierał ją do kawiarni, obiecywał złote góry. Przyjaciółka Ola ostrzegała: „Lid, Paweł to kobieciarz, zastanów się!” Ale Lidka nie słuchała. Spakowała walizki, rzuciła Krzysztofowi klucze i wyjechała z Pawłem bez pożegnania. Ola została w tym mieszkaniu, sprzątając bałagan, który Lidka zostawiła. Wtedy śmiała się: „Bierz sobie Krzysztofa, on twój!” Nie myślała, iż te słowa staną się prorocze.
Życie z Pawłem nie było bajką. Był hojny, ale wymagał posłuszeństwa, a jego „wybryki” Lidka znosiła, aż w końcu zmęczyła się tym. Po dwóch latach dowiedziała się, iż Krzysztof dostał awans, kupił samochód i nie ożenił się. „Czeka na mnie” — stwierdziła, zostawiając Pawłowi liścik i odjeżdżając. Ale teraz, stojąc w progu, patrzyła na Olę, która spokojnie powiedziała: „Cześć, przyjaciółko. Czego się gapisz? Sama mi go oddałaś”.
Lidka poczuła, jak płoną jej policzki. „Jesteście małżeństwem?” — wykrztusiła. Krzysztof skinął głową: „Tak, Lidka. I u nas wszystko dobrze. A ty czego chciałaś?” Zawahała się: „Myślałam… Może moglibyśmy…” Ola przerwała łagodnie: „Lidka, masz rodziców. Ucieszą się. A nam pora. Do widzenia”. Drzwi się zamknęły, a Lidka została sama na klatce schodowej, ściskając torebkę.
Przypomniała sobie, jak Ola sprzątała w tym mieszkaniu, piekła ciasta, odwiedzała babcię. Wtedy śmiała się z jej „prostoty”, a teraz zrozumiała: Ola dała Krzysztofowi to, czego ona nie potrafiła — troskę, ciepło, miłość. Chciała wrócić do Pawła, ale list, który zostawiła, spalił za nią mosty. Rodzice? Dawno się od nich odsunęła, urażeni jej wyborem. Usiadła na ławce pod blokiem, czując, jak świat się wali. „Co ja zrobiłam?” — szepnęła, ale odpowiedzi nie było.
A w mieszkaniu Krzysztof i Ola szykowali się do kolacji. Miesiąc później urodziły im się bliźnięta, a rodzice Krzysztofa, uwielbiający nową synową, nie mogli się nacieszyć. Lidka została z pustymi rękami, żałując swoich wyborów. Życie, jak ostrzegała Ola, nie wybacza tym, którzy marnują prawdziwe szczęście dla złudzeń.