Powrót do przeszłości — opowieść o urodzinach

newsempire24.com 1 tydzień temu

«Przywróciłaś nas do przeszłości» – historia jednych urodzin

Larysa gwałtownie rozkładała serwetki i ustawiała sztućce. Dziś były urodziny jej męża, Aleksandra. Data niby nie okrągła, ale ważna. Miały przyjechać córki z rodzinami, a wnuki od dawna prosiły o „prawdziwe przyjęcie, jak dawniej”. Larysie przypomniały się lata dziewięćdziesiąte…

Wtedy wszystko przychodziło z trudem. Pieniędzy brakowało, a o produkty trzeba było walczyć. Ale zawsze się starała – dla rodziny, dla ciepła i euforii w domu. Zwłaszcza przed świętami.

Tamten rok zaczął się od zwykłej dziecięcej prośby. Córki, Ania i Kasia, wróciły ze szkoły z gasnącymi w oczami iskrami. Oceny dobre, ale humory – mizerne. W końcu Ania się przyznała:
— Mamo, wszyscy w klasie już mają angorskie czapki, tylko my w tych starych. Kup nam, proszę!

Larysa uległa. Nie byli bogaci, ale córki to złoto – uczą się, pomagają. Pobiegła na bazar, wydusić ostatnie złotówki – i kupiła. euforia dziewczynek była bezcenna. Ale na przyjęcie już nie starczyło.

Ratunkiem okazał się przypadek. Nazajutrz w sklepiku ktoś krzyknął:
— Kiełbasa! — i tłum rzucił się do lady. Larysie udało się złapać dwa kawałki ulubionej parówkowej. W sobotę zdobyła masło – sprzedawczyni szepnęła, kiedy „wyrzucą”. Z kartkami i córkami na pomocniczkach, Larysa zwyciężyła.

W niedzielę stół uginał się od jedzenia – jak za najlepszych czasów. Na środku – kurczak, rumiany i chrupiący, na poduszce z ryżu. Teściowi szczególnie smakowała sałatka z serków topionych, jajek i czosnku. Szarlotka w końcu się udała – teściowa choćby przepis przepytywała.

A teraz – teraźniejszość. Córki dorosłe, każda z własną rodziną. Rodziców Aleksandra i Larysy już nie ma. Ale oto niedziela i znów urodziny. Aleksander wyszedł z psem, Burem, a Larysia znów nakrywała stół. Nie pizza na wynos, nie sushi – domowy obiad. Stary, dobry, swojski.

Goście zjawili się niemal jednocześnie. Wnuki rozwrzeszczały się w przedpokoju, zrzucając buty, Ania z Kasią przytuliły matkę.
— Mamo, a co tak pachnie? — spytała Ania.
— Nie chcemy pizzy! — wrzucili wnukowie z korytarza.

Ostatni wszedł Aleksander. Wszyscy rzucili się z życzeniami.
— No to do stołu — uśmiechnęła się Larysa.

Gdy weszli do jadalni, wszyscy zamilkli.
— Mamo… — wyszeptała Kasia. — To jak w dzieciństwie… Kurczak – ten sam, ta sałatka, ryż…

Śmiech, toasty, ciasto z herbatą. Wszystko – jak dawniej. Tylko wszyscy starsi.

Kiedy goście odjechali, Aleksander objął Larysę:

Idź do oryginalnego materiału