Wróciwszy z pokorą: jak zdrada obróciła się w całkowitą klęskę
Marek leżał na kanapie, zatopiony w kolejnym odcinku serialu, gdy do pokoju wszedł jego ojciec. W jego głosie nie było cienia wahania:
— Synu, musimy porozmawiać.
— No to gadaj — odparł Marek, nie odrywając wzroku od ekranu.
— Kasia była u mnie. Mówi, iż ostatnio zachowujesz się dziwnie. Masz jakieś problemy?
— Wszystko gra — machnął ręką Marek.
— Gra? — Jan Kowalski spokojnie wziął tablet ze stołu, otworzył zdjęcie i pokazał synowi. Marek spojrzał — i zdrętwiał.
Kiedyś Jan i Anna byli przykładem miłości — wspólnie założyli firmę, razem szli przez życie, ale dopiero po trzydziestce urodził im się długo wyczekiwany syn. Marka rozpieszczano, nie szczędzono mu niczego, wychowywano bez surowości. Był kapryśny, egoistyczny i leniwy.
Ledwo ukończył studia — dzięki finansowemu wsparciu rodziców — i oznajmił, iż jest zmęczony. Nie chciał pracować, tłumacząc, iż „i tak ma wystarczająco pieniędzy”.
Jan nalegał na samodzielność, ale Anna zawsze stawała w obronie syna:
— Niech odpocznie. Jeszcze zdąży się w życiu napracować.
Ojciec tylko machnął ręką, widząc, iż syn do niczego się nie nadaje.
Marek żył beztrosko. Imprezy, zagraniczne wyjazdy, niekończąca się zmiana dziewczyn. Rozbił prezentowany mu drogi samochód — sam wyszedł bez szwanku, ale matka dostała zawału i rok później zmarła. Z jej śmiercią zniknęła ostatnia kontrola nad życiem Marka. Zaczął opróżniać jej konto i choćby się z tym nie krył.
Potem przyprowadził do domu nową kobietę — Magdę. Młoda, przebojowa, pełna życia. Ojciec od razu wyczuł, iż nic dobrego z tego nie wyniknie. Próbował przemówić synowi do rozsądku:
— Ola to dziewczyna dla ciebie. Rozsądna, spokojna, gospodarna. Kocha cię od dziecka.
— Ola to nudziara — odparował Marek. — A Magda to życie.
Ale „życie” gwałtownie okazało się klęską. W domu zorganizowali huczną imprezę, wszystko było przewrócone do góry nogami, sprzątaczka w łzach, ojciec wściekły.
— Albo się ogarniesz, albo wynoście się.
Marek odpowiedział zuchwale:
— Nie mogę w swoim domu gości przyjąć?
— To mój dom — spokojnie odparł Jan. — Ty masz tylko aptekę. Idź tam i baw się, ile chcesz.
Syn odszedł, ale dalej wyprowadzał pieniądze z konta matki. Magda, jak się okazało, była z nim tylko dla pieniędzy. Po kilku latach zostali bez grosza i musieli sprzedać mieszkanie, by spłacić długi. Potem Magda zniknęła z innym mężczyzną, zostawiając Marka z niemowlęciem na rękach.
Tak wrócił — z półrocznym Kubą na rękach, blady, wynędzniały, upokorzony.
— Nie mam gdzie iść — wyszeptał.
Ojciec wpuścił go. Postawił jednak trzy warunki: wziąć się w garść, znaleźć pracę i… ożenić się z Olą.
I Ola się zgodziła. Przez te lata pozostała wierna uczuciu. Pokochała dziecko jak własne, a test DNA potwierdził, iż Kuba to prawdziwy wnuk Jana Kowalskiego.
Przez trzy lata w domu panował spokój. Marek wydawał się odmieniony. Pracował, nie imprezował, dbał o rodzinę. Ale potem stał się dziwny. Znikał wieczorami, zmieniał nastrój. Pewnego dnia ojciec postanowił poznać prawdę — zlecił ochronie śledztwo. I otrzymał zdjęcie: Marek spotykał się z Magdą.
— Dlaczego się z nią widywałeś? — zapytał Jan, przekazując synowi tablet.
— To matka mojego syna — odparł Marek.
— To źródło wszystkiego zła w twoim życiu. Nie zbliżaj się do niej. I niech zapomni drogę do naszego domu. Dopilnuję, by straciła wszystkie prawa.
Tydzień później Marek zniknął. Ostatni raz widziano go wsiadającego do samochodu z Magdą.
Jan Kowalski nie przeżył zdrady. Ola i Kuba byli przy nim w jego ostatnich dniach. A Marek… Pojawił się dopiero po czterech miesiącach — opalony, wypoczęty, z Magdą u boku.
— Cześć — powiedział z uśmiechem do Oli. — A ty taka sama. Przyszliśmy w sprawie spadku.
— Niepotrzebnie. Wszystko już dawno ustalone — odpowiedziała Ola. — Kuba, proszę, idź do swojego pokoju. Muszę porozmawiać z ojcem.
Chłopiec posłusznie wyszedł. Ola, zachowując spokój, oznajmiła:
— Cały majątek należy— do mnie i Kuby — prawomocnym wyrokiem sądu, a wy nie macie już żadnych roszczeń.