Powiew porzuconego dzieciństwa: rana, która nie goi się nigdy

twojacena.pl 1 tydzień temu

*Dzisiaj znów wróciły stare wspomnienia…*

W piątej klasie Zofia zrobiła sobie poważną kontuzję nogi i trafiła do szpitala. Ból i strach mieszały się z nadzieją – może tata w końcu przyjdzie, przyniesie cukierki, przytuli? Mama siedziała przy łóżku, ale jej oczy były puste, a serce zamknięte na cztery spusty. Na prośbę córki Katarzyna zadzwoniła do Tomasza, ale on choćby się nie pojawił. Okazało się, iż szykował się na wakacje z nową partnerką i nie zamierzał zmieniać planów dla „starej” rodziny. Zofia, leżąc w szpitalnym łóżku, po raz pierwszy poczuła się nikomu niepotrzebna.

Nastolatką stała się buntowniczką. Opuszczała lekcje, uciekała z domu, kłóciła się z matką i babcią. Katarzyna w takich chwilach cicho zamykała się w swoim pokoju, jej twarz pozostawała kamienna. Babcia Wiesława, coraz bardziej krucha, biegała między nimi, próbując godzić, ale siły ją opuszczały. To ona kupiła Zofii sukienkę na studniówkę – najpiękniejszą, jaką znalazła. Ale choćby ten wieczór nie przyniósł radości: ojciec znów zignorował zaproszenie, choćby nie raczył odpowiedzieć.

Studia wybrała przypadkiem – pierwszy darmowy kierunek, bo na płatne nie było pieniędzy. Pewnego dnia zebrała się na odwagę i zadzwoniła do ojca. Jego słowa: „Masz z matką swoje życie, a ja swoje. Daj mi już spokój!” – spłynęły po niej jak zimna woda. Nikomu o tej rozmowie nie powiedziała. Schowała się w parku Sobieskiego i płakała pół dnia, ukrywając łzy przed przechodniami. Ból odrzutego dziecka mieszał się z dumą, gryząc od środka jak rdza.

Po studiach Zofia dostała pracę i poznała Darka – dobrego, opiekuńczego faceta, za którego wyszła za mąż. Przygotowując się do wesela, rodzice Darka nalegali, by zaprosić ojca Zofii, Jerzego Kowalskiego. Wstyd jej było przyznać, iż nie przyjdzie – bo po prostu nie chce. Aby nie psuć atmosfery, zawieźli zaproszenie osobiście.

Spotkanie było lodowate. Jerzy spieszył się na spotkanie biznesowe i ledwie rzucił okiem na córkę i jej narzeczonego. Wrzucił zaproszenie do schowka w aucie, po czym z pośpiechem otworzył drzwi swojej żonie – eleganckiej kobiecie w drogiej sukni, która majestatycznie minęła parę, skinąwszy głową z wyższością. choćby nie spytała, po co przyszli, wyraźnie myśląc już o następnym przyjęciu.

Na weselu rolę ojca Zofii przejął wujek, brat matki. Jerzy nie przysłał ani życzeń, ani wyjaśnień. Córka wiedziała, iż nie ma co liczyć na jego obecność, ale w głębi serca wciąż tliła się iskierka nadziei. Zgasła definitywnie tego dnia, gdy Zofia, w białej sukni, zrozumiała, iż ojciec wymazał ją ze swojego życia.

Młodzi zaczęli budować wspólną przyszłość. Kupili dom w podwarszawskim Józefowie, pracowali, snuli plany. Zofia, pozbawiona rodzicielskiej miłości, związała się z rodziną Darka, która stała się dla niej prawdziwym domem. Z matką kontakt był zdawkowy – Katarzyna nigdy nie odzyskała dawnego ciepła. Babci już nie było, a wspomnienia o niej pozostawały jedynym jasnym punktem z przeszłości.

Lata mijały, priorytety się zmieniały. Gdy Zofia skończyła trzydzieści sześć lat, była kochającą żoną, matką dwojga dzieci i właścicielką małego kwiaciarni. Darek wspierał ją we wszystkim, dzieląc troski i marzenia. Podróżowali, świętowali, żyli pełnią życia. Matka czasem przyjeżdżała z prezentami dla wnuków, ale jej serce pozostawało zamknięte – nie kochała ani ich, ani Zofii. Czasem dziewczynie wydawało się, iż dusza matki odeszła wraz z ojcem i nigdy nie wróciła.

Aż pewnego dnia w progu stanął Jerzy Kowalski. Powód był prozaiczny – zaproszenie na jubileusz. Piął się po szczeblach kariery i teraz, przed emeryturą, chciał udawać rodzinnego człowieka. Zofia, wymawiając się służbowym wyjazdem, grzecznie odmówiła. Nie miała zamiaru udawać, iż między nimi cokolwiek zostało.

Następne spotkanie nastąpiło trzy lata później. Ze szpitala przy Wolskiej zadzwoniła pielęgniarka – ojciec miał wypadek i potrzebował pomocy. W sali Zofia zobaczyła złamanego, postarzałego mężczyznę. Żona porzuciła go, gdy tylko usłyszała, iż może zostać inwalidą. Przyjaciele zniknęli, a jedyną bliską osobą została córka – dorosła, spełniona, ale obca.

Zofia opłaciła leczenie, wynajęła opiekunkę, zapewniła ojcu wszystko, co konieczne. ale gdy spojrzał na nią błagalnie i powiedział: „Może zamieszkam z wami? Przecież nie mam kogoOna milczała, a w jej oczach odbiło się całe dzieciństwo pełne ciszy i niewysłuchanych próśb.

Idź do oryginalnego materiału