Powiedziała „kocham”, gdy było już za późno

twojacena.pl 2 godzin temu

Halina Nowak układała do pudła stare fotografie, gdy natrafiła na zdjęcie z matury. Czterdzieści lat temu stała obok Michała, a on obejmował jej ramię tak delikatnie, jakby bał się spłoszyć ptaka. Uśmiechali się, ale Łucja pamiętała jak drżały jej dłonie, gdy Mirek podszedł i poprosił o wspólne zdjęcie.

Haluś, możemy razem? wyjąkał, czerwieniąc się i unikając wzroku. Ot, na pamiątkę…

Skinęła głową bez słowa, podczas gdy serce tłukło się jak oszalałe, zdawało się, iż wszyscy w sali je słyszą. Przez całą ostatnią klasę liceum Michał odprowadzał ją do domu, nosił teczkę, pomagał z matematyką. A ona udawała, iż tego nie zauważa, iż jest jej wszystko jedno.

Teraz, sortując rzeczy po śmierci męża, Halina pojmowała, jak wiele przegapiła. Jacek przeżył z nią trzydzieści pięć lat, był dobrym człowiekiem, troskliwym ojcem dwojga dzieci. ale jej serce wciąż pamiętało tego nieśmiałego chłopca z matury.

Mamo, co tam przeglądasz? do sypialni zajrzała córka, Zosia. Pomóc ci?

Ot, zdjęcia segreguję. Patrz, jaka młodziutka byłam Halina podała fotografię.

Zosia wzięła zdjęcie, przyjrzała się uważnie.

A kto to przy tobie? Nie tata chyba…

Kolega z klasy krótko odparła matka.

Przystojniak. I patrzy na ciebie tak… zakochanie Zosia uśmiechnęła się lekko. Mieliście romans?

Halina odwróciła się do okna. Za szybą mżył październikowy deszcz, w kroplach odbijały się żółte klonowe liście.

Żadnego romansu. Po prostu przyjaźniliśmy się powiedziała cicho. A potem dodała, jakby się usprawiedliwiając: On poszedł do technikum, ja na uniwersytet. Różne drogi.

Zosia wzruszyła ramionami, odłożyła zdjęcie i wyszła. Halina została sama ze wspomnieniami.

Po maturze widzieli się zaledwie parę razy. Michał przychodził do jej domu, siedzieli w kuchni, pili herbatę. Matka Haliny, Jadwiga, wyraźnie mu sprzyjała.

Porządny chłopak mówiła córce. Pracowity, poważny. I patrzy na ciebie jak na święty obrazek.

Mamo, nie wyolbrzymiaj odpierała Łucja. To tylko kolega.

Tylko kolega wzdychała matka. W twoim wieku ja już za mąż szykowałam się.

Ostatni raz Michał przyszedł w sierpniu, przed rozpoczęciem roku. Łucja akurat szykowała się na medycynę. Podręczniki do chemii i biologii leżały w stosach na stole, pokój zasłany był notatkami.

Nie przeszkadzam? spytał, zaglądając do drzwi.

Wchodź skinęła Łucja, nie odrywając wzroku od książki.

Michał usiadł naprzeciw, długo milczał, aż w końcu wykrztusił:
Luś, wyjdź za mnie.
Serce zamarło jej w piersi. Podniosła oczy, spotkała jego wzrok. Mirek siedział wyprostowany, ręce złożone na kolanach, każde słowo przychodziło mu z wielkim trudem.

Mówię poważnie ciągnął. Ja cię tak bardzo… tak strasznie kocham. Od piątej klasy kocham. I nikogo innego nie chcę. Ty skończysz studia, ja będę pracować, zarobię na kawalerkę. Poczekamy, aż skończysz, a potem… No, rodzina będzie.

Halina patrzyła na niego i nie mogła wydusić słowa. Wszystko w niej wrzało, chciała krzyknąć „tak!”, rzucić mu się na szyję. Ale coś powstrzymywało. Strach, iż uznają ją za lekkomyślną? Chęć zdobycia wykształcenia? A może po prostu lęk przed tą nawałnicą uczuć?

Mirku, ja… zaczęła, ale on przerwał:

Nie mów od razu. Pomyśl. Poczekam.

Po tygodniu Łucja wyjechała zdawać na uniwersytet do Warszawy. Michałowi nigdy nie odpowiedziała. Gdy wróciła jako studentka, spotykał się już z jej koleżanką z klasy, Agnieszką Zielińską.

Halina westchnęła ciężko, odłożyła fotografię. Minęło tyle lat, a wszystko pamięta jak dziś. Jak Agusia z dumą pokazywała obrączek, jak Michał zmieszany kiwał głową, spotykając Łucję na ulicy, jak ona pogratulowała i życzyła szczęścia.

Na uniwersytecie poznała Jacka. Był starszym rocznikiem, przystojny, pewny siebie. Zabiegał uparcie, dawał kwiaty, zabierał do teatru. Halina wyszła za niego na drugim roku. Wesele było huczne, wszyscy zazdrościli.

Mamo, a ty taty kochałaś? spytała kiedyś dorosła już Zosia.

Naturalnie, iż kochałam odparła Halina.

I to była prawda. Kochała. Inaczej, nie tak intensywnie i drżąco, jak mogłaby kochać Michała, ale szczerze, po małżeńsku. Jacek był dobrym mężem, dobrym ojcem. Zarabiał przyzwoicie, nigdy nie pił, nie zdradzał. Halina pracowała jako lekarka w przychodni, wychowywała dzieci, prowadziła dom. Zwyczajne życie.

Czasem spotykała Michała na ulicy. Postarzał się, przybyło zmarszczek, włosy przyprószyła siwizna. ale oczy były te same dobre, trochę smutne. Witali się, zamieniali kilka zdań o pogodzie, o dzieciach. Hal
Fotografia pozostawała na komodzie, a w spojrzeniu młodego Miłosza przez cały czas płonęło to samo uczucie, które niósł przez całe życie i na które nigdy nie usłyszał odpowiedzi, gdy za oknem szarpał wiatr, mieszając żółte liście klonu z pierwszymi płatkami jesiennego śniegu.

Idź do oryginalnego materiału