Postawili sobie za cel każdej kopercie przywrócić człowieka

opolska360.pl 2 tygodni temu

Obie panie należą do zespołu, który opracował materiały, jakie zebrał słynny krakowski chemik Jan Robel. Wydobyto je w 1943 r. z katyńskich dołów śmierci. Opracowano dzięki zespołowi IPN.

– Katyń stał się symbolem wszystkich zbrodni dokonanych na polskich oficerach w ZSRR – mówiła dr Ewa Kowalska. – Stał się symbolem, ponieważ został odkryty najwcześniej, a Niemcy zdecydowali się w 1943 roku na upublicznienie dokonanej tam przez Rosjan zbrodni, by skłócić aliantów. Dokumenty i rzeczy osobiste znalezione przy zamordowanych były wkładane podczas ekshumacji do kopert. Każdy człowiek miał swoją odrębną kopertę. Zależało nam bardzo, by każdej z tych osób przywrócić pamięć i twarz. Byśmy rozmawiając o Katyniu mówili konkretnych ludziach, o poszczególnych osobach i o ich losach. Nie – jak w dokumentach sowieckich o liczbach i statystykach.

Jan Robel – chemik na usługach historii

Nie byłoby to możliwe, gdyby nie Archiwum Jana Zygmunta Robla. – Nasz bohater, dr Jan Robel, nie był historykiem, ale chemikiem – podkreśliła Katarzyna Ziębik. – Pracował na Uniwersytecie Jagiellońskim. W czasie okupacji działał w tajnym nauczaniu. W roku 1943 wokół niego zebrał się w Krakowie zespół ludzi, aby zbadać dokumenty przywiezione z lasku katyńskiego. Udało się je znaleźć, bo w czasie ekshumacji badano dokładnie nie tylko ciała, ale i ubrania ofiar. Rozpruwano kołnierze i kieszenie w płaszczach. I wydobywano zdjęcia, listy, notatniki, kalendarzyki oficerów. Prowadzone często od 1939 roku. Materiały te pakowano do kopert. Każdy oficer „stawał się” kopertą i dostawał numer. Te koperty pakowano do skrzyń. Pierwszy pomył był taki, by w lesie katyńskim urządzić polowe laboratorium i tam badać dokumenty. Jan Zygmunt Robel sprzeciwił się temu. Te pamiątki przewieziono do Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie.

Skrzynie były dostarczane do Krakowa w kilku partiach. Spostrzeżenia poczynione przy pracach z katyńskimi dokumentami Jan Robel opisał w tekście „Spuścizna z Katynia”.

– Zespół Robla miał bardzo mało czasu w przejrzenie skrzyń – dodaje Katarzyna Ziębik. – Prace rozpoczęto w maju 1943. Przygotowanie każdej koperty do opracowania wymagało od 2 do 15 godzin. Tyle czasu było potrzeba, by usunąć z dokumentów tłuszczowosk (substancję, która towarzyszy rozkładowi ciała) i by można je zacząć przepisywać. Zajmował się tym duży zespół, bo była to praca niezwykle czasochłonna.

Każdej kopercie przywrócić człowieka

– Kraków doczekał sierpnia 1944 roku – kontynuowała Katarzyna Ziębik. – Kiedy wybuchło w Warszawie powstanie, stało się jasne, iż praca zespołu odbywająca się pod okiem Niemców dobiega końca. W marcu 1945 roku Jan Robel i członkowie jego zespołu zostali aresztowani przez NKWD. Skonfiskowało ono także jedną kopię dokumentów. Podobno istniały jeszcze trzy kolejne. My w tej chwili mamy dostęp do dwóch kopii w Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej w Warszawie oraz w Krakowie. Oba te zbiory się uzupełniają. Są to dokumenty digitalizowane. Można do nich poprzez archiwum cyfrowe uzyskać dostęp. Jedna z kopii została znaleziona pod stropem Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie w roku 1991.

Zespół Instytutu Pamięci Narodowej przepisał dokumenty z Archiwum Jana Zygmunta Robla – ponad tysiąc stron maszynopisu. Następnie sprawdzono poprawność przepisania i zajęto się ich opracowaniem.

– Postawiliśmy sobie za cel każdej kopercie przywrócić człowieka – podkreśla Katarzyna Ziębik. – Oni byli pokopertowani i ponumerowani. My – jeżeli to tylko było możliwe – staraliśmy się pozyskać zdjęcie oficera, informacje o jego pracy zawodowej, o życiu prywatnym. Zależało nam na pokazaniu także, iż za tymi kopertami kryje się tragedia rodzin. Przecież ci oficerowie mieli żony i dzieci.

Praca detektywistyczna

– Nasza praca była po części detektywistyczna – dodaje. – Mamy już tyle baz danych, iż niektóre zapisy w Archiwum Jana Zygmunta Robla udało się nam poprawić. Skorygowałyśmy m.in. nazwy wielu miejscowości, których nazwy oficerowie widzieli przez okna wagonów i w różny sposób zapisywali. Udawało się też uściślić imiona i nazwiska części oficerów i ich dane biograficzne.

Badaczki z IPN zanalizowały także oficerskie zapiski pod względem językowym.

– W pewnym sensie stworzyli własny język – zauważa badaczka. – Na przykład jeden z baraków nazwali „Hotelem pod wszą”, kolejny „Pałacem pod pluskwą”. Inny, w którym trzeba się było wspinać na bardzo wysoko umieszczone prycze, „Małpim gajem”. Barak dla majorów zyskał miano „Domu starców” itd. Jak podała Agencja JOP… – notował któryś z jeńców. Agencję JOP należy rozszyfrować jako Jeden Oficer Powiedział. Więc ta agencyjna „depesza” w rzeczywistości była obozową plotką.

Podczas opolskiego spotkania zaprezentowano także wydaną przez IPN pięciotomową publikację. Składają się na nią „Gdy nieme groby przemawiają… Archiwum dr. Jana Zygmunta Robla”, cz. 1-4 (a w nich pamiętniki, zapiski, karty pocztowe, listy oraz inne dokumenty wydobyte z grobów w Katyniu w 1943 r.) oraz pojedynczy tom „Gdy nieme groby przemawiają… Spuścizna katyńska”. Wydana w 2023 roku pod redakcją Danuty Jastrzębskiej-Golonki i Ewy Kowalskiej publikacja liczy sobie łącznie 2290 stron.

***

Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.

Idź do oryginalnego materiału