Porzucił mnie z trójką dzieci i starymi rodzicami, by uciec z kochanką.

twojacena.pl 1 tydzień temu

Zostawił mnie z trojgiem dzieci i starymi rodzicami, by uciec z kochanką.
Nie potrafiłam go zatrzymać.
Wszystko zaczęło się w moje urodziny.

Mieszkałam w małej wsi, ledwo wiązałam koniec z końcem, a w miejskich witrynach sklepowych tyle było pięknych rzeczy oczy aż mi się świeciły.
Najbardziej marzyłam o jednym: o parze sandałów.

Stałam, gapiąc się na nie, wyobrażając sobie, jak idę w nich główną ulicą, wszyscy się oglądają
Wtem ktoś lekko trącił mnie łokciem.

Odwróciłam się przede mną stał uśmiechnięty mężczyzna.
Ładne, co? skinął głową w stronę butów.
Tak szepnęłam, nie odrywając wzroku od witryny.
Wpadnijmy na kawę. jeżeli ci je kupię, pójdziesz ze mną?

Wiedziałam, iż muszę wydać mu się naiwna i żałosna. Ale w tamtej chwili to nie miało znaczenia.
Dobrze odpowiedziałam.
Chciałam tego prezentu. Chciałam poczuć się wyjątkowa, choćby na jedną noc.

W kawiarni zamówił mi tort, a ja zaczęłam opowiadać swoją historię.
Mówiłam, iż moi rodzice nie żyją.
Częściowo to była prawda.

Ojca pochowałam naprawdę. Ale matkę
Matkę pochowałam w myślach już w dzieciństwie, bo porzuciła mnie jako niemowlę.
Opowiedziałam to tak, by wzbudzić w nim litość.
I zadziałało.

Tak się zaczęło.
Coraz częściej jeździłam do miasta, spotykaliśmy się.
Nazywał się Jacek. Wziął mnie pod swoje skrzydła, obsypywał troską.
Najpierw sandały, potem sukienki, biżuteria, drogie perfumy.
Ale nie, nie zostałam jego kochanką dla prezentów.
Kochałam go.
Myślałam, iż on też mnie kocha.

Byłam naiwna.
Popełniłam błąd zaszłam w ciążę.
Spodziewałam się wszystkiego, tylko nie tych słów:
Musimy się rozstać.
Radź sobie sama.
Zrób aborcję.

Ale powiedział co innego:
Wyprowadzisz się do mnie. Wychowamy to dziecko razem.

Nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście.
Wzięliśmy ślub. Myślałam, iż los wreszcie się do mnie uśmiechnął.

Aż pewnego dnia zapukano do drzwi.
Otworzyłam mało nie zemdlałam.
Na progu stała moja matka. Z workiem kapusty, jakbyśmy widziały się wczoraj.
Sąsiad zdradził, gdzie teraz mieszkam. Chciała się pogodzić.

I Jacek poznał prawdę.
Dowiedział się, iż okłamałam go.
W jednej chwili jego miłość wyparowała.
Wrzeszczał, nazwał mnie wiejską oszustką, pytał, czy ojciec też wyskoczy z grobu, skoro tak łatwo wymazuję ludzi z życia.
I wyrzucił nas. Mnie, matkę i jej kapustę.

Wróciłam do dziadków. Odesłałam matkę. Zostałam sama z dzieckiem.
Ale Jacek wrócił.
Wracajmy razem powiedział. Mamy syna.
I znów mu uwierzyłam.

Głupia, myślałam, iż miłość pokona wszystko.
Ale nie zabrał mnie z powrotem do swojego mieszkania.
Zamieszkaliśmy w starej chacie jego rodziców starców, którzy wymagali opieki.
Zgodziłam się. Robiłam wszystko dla niego, dla nich, dla naszego syna.

Potem znów zaszłam w ciążę.
Kiedyś pokłóciliśmy się, a on ze złością rzucił:
Nie zapominaj, iż jesteś tu tylko gościem!
Te słowa ciąły jak nóż. Ale zostałam. Wierzyłam, iż miłość przetrwa.

Gdy urodziło się drugie dziecko, powiedział, iż nie ma pieniędzy, iż jego interes padł.
Teraz byliśmy równi: ja miałam nic, on też.
A potem przyszedł trzeci.

Myślałam, iż nic nas już nie rozdzieli.
On pracował coraz więcej. Wychodził wcześnie, wracał późno.
Sądziłam, iż robi to dla rodziny. Nie widziałam, jak wszystko się wali.

W końcu powiedział:
Nie mogę tak żyć. Tu nie ma przyszłości. Wyjeżdżam za granicę.
Uwierzyłam mu. Był wyczerpany, zrezygnowany. Zgodziłam się niech spróbuje szczęścia gdzie indziej.

Ale potem odkryłam prawdę przez przypadek.
Na lotnisku były dwa bilety do Włoch.
Jeden na jego nazwisko.
Drugi na nazwisko kobiety, z którą romansował od lat.

Zrozumiałam.
Ale nie potrafiłam go zatrzymać.
Odleciał.
A ja zostałam.
Z trojgiem dzieci.
Z jego rodzicami, którzy stali się dla mnie rodziną.
W pustym domu i z duszą pełną bólu.

Nie wiem, jak teraz żyć.
Mam tylko nadzieję, iż kiedyś będzie mniej bolało.

Idź do oryginalnego materiału