Pora na narcyzm

uwielbiampandy.blogspot.com 19 godzin temu

Pamiętam jak na Twitterze trendowały na początku każdego miesiąca hashtagi typu #fitstyczeń albo #fitmaj gdzie głównie moje koleżanki publikowały swoje przemiany albo cele na przyszłość z finezyjnymi zdjęciami modelek z Pinteresta lub Tumblra. Planowały zdrowe odżywianie i jadły sałatki i koktajle z jarmużem. Wszystkie były zakręcone na tym punkcie, a ja byłem jednym z nielicznych chłopaków, który jawnie włączał się w akcję. Gdy moje koleżanki marzyły by wyglądać jak Ariana Grande, ja byłem zdeterminowany by wyglądać jak kulturyści rodem z Mr. Olympia. Tę pasję zaszczepił we mnie wujek, z którym oglądaliśmy nie jeden raz podnoszenie ciężarów, gdy byłem dzieckiem. Podnosił mnie aż pod sufit i mówił, iż kiedyś będę tak samo silny jak oni. Miłe wspomnienie z dzieciństwa, a jednak miało na mnie wpływ. Innego dnia, razem z mamą, ciotką i jej synami robiliśmy zakupy w hipermarkecie i na jednej z alejek były reklamy produktów dla kulturystów przestawiających mocno muskularnych mężczyzn. Mój dwa lata starszy kuzyn powiedział na głos: „to kiedyś będzie Hubcio”. Miałem chyba dziesięć lat.

Moja pierwsza styczność z siłownią to 10 listopada 2017 roku (pamięć do dat). Standardowa mordownia. Kilka miesięcy wcześniej dyskutowałem z pielęgniarkami w szpitalu i moją panią diabetolog o to czy w ogóle mogę, bo mama była zmartwiona, iż to mi zaszkodzi, a bez zgody lekarza nie będzie mowy o żadnych ćwiczeniach. Po kilku tygodniach badań w końcu dostałem pozwolenie i ruszyłem na pierwszy w życiu trening. Mięśni przybywało, podnosiłem coraz więcej, miałem się czym chwalić. W takiej epoce narcyzmu nam przyszło żyć. Z początku tylko podziwiałem królów estetyki, kulturystów profesjonalistów jak i amatorów, a także modeli, którzy za cel obrali sobie rozmiar, a nie docięcie. A potem stało się to modą, na którą nie mogę narzekać. Po prostu bycie dużym i wzbudzającym strach jest świetne, zwłaszcza gdy ma się osobowość nerda. Najwięksi ludzie na siłowni to takie w sumie pluszowe misie. I taka jest moja życiowa parabola z siłownią. Raz jest jej aż nadmiar, potem dzieje się coś na tyle poważnego, iż robię sobie przerwę, a potem wracam. Ludzie mają rację - to jest zbyt uzależniające. Kiedyś będę jak Burneika, albo Caleb Carr.

Idź do oryginalnego materiału