Przemykamy pomiędzy sobą.
Pozamykani w bańkach swoich
przekonań,
nawyków,
tradycji,
poukrywanych ran.
Te ostatnie zaklejamy
pięknymi domami,
coraz szybszymi autami,
kolejnymi dyplomami,
coraz bardziej egzotycznymi podróżami,
przeładowanymi szafami…
Niczego tak naprawdę nie dotykając,
w nic, tak dogłębnie, się nie angażując,
Z niczego nie ciesząc.
Wciąż biegnąc… w istocie nie wiedząc dokąd.
Ilość rzeczy,
spraw do załatwienia,
pustych relacji,
odhaczonych celów,
zdobytych pieniędzy,
otula nas poczuciem wyższości, kilka mającym wspólnego z poczuciem własnej wartości.
Im wyżej zadzieramy głowę, tym dalej nam do spotkania z samym sobą
i z drugim człowiekiem.
Tak serio.
Głęboko.
Na poważnie.
W prawdzie o tym „kim jesteśmy” nie mając nic.
Bo tam jest nasza wartość.
I nie trzeba jej niczym udowadniać.
Trzeba tylko ją dostrzec.