"Polskie Malediwy" kuszą lazurową taflą. Ale nie wchodź do wody. To bardzo niebezpieczne

gazeta.pl 3 dni temu
Zaledwie 180 km od Warszawy znajduje się miejsce, które wygląda jak wycięte z folderu podróżniczego. Turyści przyjeżdżają tu tłumnie, by podziwiać nietypowe, turkusowe jeziorko, które zachwyca nie tylko urodą, ale i zaskakuje swoją historią. Gdzie leży Osadnik Gajówka i co warto o nim wiedzieć?
Na skraju dwóch województw, wielkopolskiego i łódzkiego, skrywa się miejsce, które śmiało mogłoby trafić na okładkę katalogu egzotycznych podróży. Zbiornik Osadnik Gajówka, nazywany też "polskimi Malediwami", zachwyca turkusowym odcieniem wody i niemal białymi brzegami, przypominającym tropikalną plażę. To raj dla fotografów i tych, którzy szukają nietypowego odpoczynku wśród niezwykłych okoliczności przyrody. Ale uwaga - nie warto testować grząskich brzegów. Jedno nieostrożne wejście do wody może skończyć się tragedią.


REKLAMA


Zobacz wideo Cud Podlasia wygląda jak wyspa na Pacyfiku


Gdzie znajduje się Osadnik Gajówka? Ze stolicy dojedziesz tam w dwie godziny
"Polskie Malediwy" znajdują się w gminie Przykona, na terenie województwa wielkopolskiego, kilka kilometrów od miasta Turek. Leżą nieopodal wsi Psary, tuż przy drodze krajowej nr 72, co czyni je łatwo dostępnym punktem na mapie centralnej Polski. Z Łodzi dotrzesz tam w nieco ponad godzinę, a z Warszawy, autostradą A2, w około dwie i pół. Na miejscu czeka niewielki punkt widokowy z panoramą na zbiornik i darmowy parking. Choć nie znajdziesz tu straganów z lodami ani wypożyczalni rowerów wodnych, wystarczy rzut oka na lazurową taflę, by zrozumieć, dlaczego to miejsce latem przyciąga amatorów nietypowych widoków i idealnych kadrów.
Warto jednak pamiętać, iż cały teren zbiornika należy do Elektrowni Adamów i jest objęty zakazem wstępu. Wejście poza wyznaczonymi miejscami jest surowo zabronione. Legalnie i bezpiecznie można podziwiać jezioro z punktu widokowego, który znajduje się na lekkim wzniesieniu - idealnym do uchwycenia niezwykłej panoramy na fotografii.


Jak powstały "polskie Malediwy"? Turkusowe jeziorko ma swoją historię
Osadnik Gajówka, dziś znany z pocztówkowych ujęć, wyłonił się z przemysłowego krajobrazu lat 70. XX wieku. W tamtym czasie działała tu Kopalnia Węgla Brunatnego Adamów. Po zakończeniu wydobycia teren nie został jednak porzucony. Przekształcono go w składowisko popiołów i żużli z pobliskiej elektrowni. Odpady trafiały tu w postaci wodnej masy, przypominającej błotnistą, technologiczną zupę. Z czasem wyrobisko zaczęło wypełniać się wodą, a chemiczna reakcja z obecnym w popiołach węglanem wapnia sprawiła, iż tafla nabrała lazurowego odcienia niczym z oceanu. Brzmi jak historia o recyklingu industrialnych przestrzeni, prawda? Jednak w tym przypadku "drugie życie" nie oznacza miejsca do pływania.


Czy można się kąpać na "polskich Malediwach"? Jest to śmiertelnie niebezpieczne
Mimo iż zbiornik zachwyca przejrzystością i intensywnym kolorem wody, kąpiel w tym miejscu może mieć bardzo poważne konsekwencje. Jak podaje serwis polskie-malediwy.pl, woda w zbiorniku ma silnie zasadowy odczyn. Jej pH dochodzi choćby do 12, co oznacza adekwatności porównywalne z niektórymi środkami czyszczącymi. Kontakt ze skórą może prowadzić do silnych podrażnień, a choćby chemicznych poparzeń. Jednak to nie jest jedyne zagrożenie.


Brzegi zbiornika są niestabilne i grząskie. Choć mogą wyglądać na utwardzoną ziemię, wystarczy jeden krok, by zapaść się po kolana w popiół. Strażacy już kilkukrotnie interweniowali, ratując osoby, które zignorowały zakaz wejścia na teren należący do Elektrowni Adamów. Dla własnego bezpieczeństwa najlepiej pozostać przy wyznaczonym punkcie widokowym i podziwiać "polskie Malediwy" z bezpiecznej odległości.
Czy słyszałaś/eś wcześniej o zbiorniku Osadnik Gajówka? Zapraszamy do udziału w sondzie oraz do komentowania.
Idź do oryginalnego materiału