- W Ameryce system jest tak chory i niesprawiedliwy, iż to się po prostu w głowie nie mieści - mówi Bartek, steward znany z kanału @samolatający. Poleciał do Los Angeles w ramach pracy i gwałtownie przekonał się, jak wygląda medycyna po drugiej stronie oceanu. Zwykła kontuzja przerodziła się w kosztowne i ryzykowne doświadczenie, które mogło skończyć się tragicznie. Swoją historią podzielił się w sieci.
REKLAMA
Zobacz wideo Tam umierają samoloty. Cmentarzysko w Arizonie
Jak działa system opieki zdrowotnej w USA? Turyści powinni o tym wiedzieć
Lot do Los Angeles miał być rutynowy, z krótkim pobytem w hotelu i powrotem do Europy. Jednak plany zmieniły się, gdy odwołano rejs powrotny i załoga została w USA o dobę dłużej. Bartek postanowił wykorzystać czas na bieganie. Podczas treningu przewrócił się i poczuł silny ból w nodze. W pierwszej chwili był przekonany, iż to skręcenie. Kiedy obudził się następnego dnia, stopa była tak spuchnięta, iż nie był w stanie założyć buta.
Wtedy zdecydował się na wizytę w klinice, gdzie przeżył niemałe zaskoczenie. - Lekarz powiedział mi, iż niestety moje ubezpieczenie nie działa i iż wizyta musi zostać opłacona kartą kredytową albo gotówką - relacjonował na nagraniu. Sama konsultacja kosztowała go 320 dolarów. Ostatecznie rachunek sięgnął tysiąca, a lekarz i tak nie zaproponował mu leczenia ani leków. Polecił udać się do ortopedy, a zapytany o 13-godzinny lot powrotny do Polski, wyraził zgodę, nie widząc przeciwwskazań.
Bartek wsiadł więc do samolotu ze złamaną nogą. Lekarz w USA potwierdził uraz, ale w opisie RTG wskazał inną kość niż ta, która faktycznie była uszkodzona. Dopiero w Polsce postawiono adekwatną diagnozę. - To było zagrożenie dla życia - przyznał steward, bo podczas wielogodzinnego lotu ze zgiętą nogą, ryzyko zakrzepicy jest naprawdę realne. Internauci pod filmem nie kryli emocji, dając im wyraz w komentarzach.
Myślę, iż możesz ich pozwać za narażenie zdrowia i życia
- napisała jedna z osób.
Mogłeś faktycznie dostać zakrzepicy. Dlatego słuchajcie, ze złamaniem nie latajcie
- stwierdził ktoś inny. Były też komentarze trafnie uderzające w system.
Lekarze w USA to porażka. Złe opisy RTG pokazują, iż tam chodzi głównie o zarabianie na pacjentach.
Czy może lecieć ze złamaną nogą? To ryzykowne zachowanie, które jest groźne
Podróż samolotem ze złamaniem to poważne ryzyko. Organizm reaguje na długie przebywanie w jednej pozycji spowolnieniem krążenia, a przy urazie kości ryzyko zakrzepicy rośnie kilkukrotnie. Zakrzep powstający w nodze może oderwać się i spowodować zator w płucach czy sercu. To jeden z powodów, dla których lekarze zwykle odradzają latanie w takim stanie.
Do tego dochodzą inne zagrożenia. Ciśnienie w kabinie, choć stabilizowane, działa na obrzęki i potrafi je nasilać. Noga, która już i tak jest spuchnięta, podczas lotu może zwiększyć swoją objętość, powodując ogromny ból i utrudniając krążenie. Stąd zalecenie, by po złamaniu przynajmniej odczekać do momentu, aż noga zostanie ustabilizowana gipsem albo specjalnym stabilizatorem, zanim ktoś zdecyduje się wejść na pokład.
jeżeli mimo ryzyka podróż wciąż jest konieczna, warto zadbać o kilka rzeczy. Lekarze zalecają odpowiednie nawodnienie, rezygnację z alkoholu i kofeiny oraz częste poruszanie stopą i palcami, choćby w ograniczonym zakresie. Pomocne są też specjalne podkolanówki uciskowe, które poprawiają krążenie. Dobrze jest poprosić obsługę o miejsce z większą przestrzenią na nogi, tak by uniknąć dodatkowego ucisku. W przypadku długiego lotu wskazane są także krótkie spacery po kabinie, o ile stan zdrowia na to pozwala. Czy wszedłbyś/weszłabyś do samolotu ze złamaniem? Zapraszamy do udziału w sondzie oraz do komentowania.