Polka przeżyła koszmar podczas wakacji w Bułgarii. „Umierałam ze strachu”

podroze.wprost.pl 2 miesięcy temu
Zdjęcie: Plaża w Bułgarii Źródło: Shutterstock / JohnKruger


Jadąc na wymarzony urlop każdy z nas oczekuje, iż spędzi wyjątkowo miły czas w gronie rodziny lub znajomych. Czasem jednak wakacje potrafią się przerodzić w prawdziwe piekło.


O tym, iż wakacje nie zawsze wyglądają tak, jak sobie wymarzymy, przekonała się pewna grupa z Polski. Turyści postanowili spędzić wakacje w Bułgarii. Wykupili w biurze podróży trwającą tydzień wycieczkę do miasteczka Obzor w obwodzie Burgas u wybrzeży Morza Czarnego. Jak się jednak okazało, wymarzony urlop przerodzi się w prawdziwy koszmar.


Busiki grozy. „Wysłałam pożegnalnego smsa”


Pierwsze problemy pojawiły się już na lotnisku. – Zgodnie z umową mieliśmy mieć zapewniony transport do hotelu. Na parkingu ani kierowcy, ani autokaru. Opiekunowie z biura podróży nie mieli pojęcia, co się dzieje. Razem z kilkoma rodzinami tkwiliśmy jak kołki na lotnisku. Synek był głodny i zmęczony – opowiadała wyraźnie oburzona turystka.


Po godzinie w końcu przyjechał busik, który miał zawieźć Polaków do hotelu. Turyści nie byli jednak zadowoleni. Narzekali, iż droga była wąska i niebezpieczna a kierowca szalał jak rajdowiec. – Umierałam ze strachu. Wysłałam choćby pożegnalnego SMS-a do rodziców. Jakbyśmy wylecieli z drogi, nie byłoby czego zbierać – przyznała.


Gdy turyści dojechali na miejsce okazało się, iż kierowca podjechał pod inny hotel. – Objuczeni bagażami, wkurzeni i wykończeni 35-stopniowym upałem uprzejmie spytaliśmy kierowcę, czy nas podrzuci te kawałek. Nie zgodził się – relacjonowała podróżna z Polski.


Wakacje w Bułgarii były aż tak złe?


Miejsce, w którym zakwaterowano grupę, znajdowało się kilka kilometrów od Obzoru. Okazało się, iż busik, który kursował między miastem a hotelem nie miał wyznaczonego rozkładu jazdy, przez co część wypoczywających musiała wracać do hotelu na własną rękę.


Nie wszystko jednak okazało się aż tak złe. – Nie na wszystko mogę narzekać. Było w miarę tanio, stoły się uginały od pysznego jedzenia, mieliśmy dwie minuty nad ciepłe morze, animatorzy zabaw dla dzieci bardzo pomysłowi – podkreśliła na łamach „Faktu” turystka z Polski.
Idź do oryginalnego materiału